Rozdział 1

52K 1.2K 769
                                    


Pierwszy dzień szkoły był udany, ale cały czas myślałam o tych jego oczach. Czy on nosi soczewki, a może to jest jego naturalny kolor? Po zrobieniu nocnej rutyny postanowiłam, że położę się spać...

***

Rano znowu mama mnie obudziła, chyba z trzy razy, w sumie jak co dzień. Tym razem na śniadanie zjadłam sałatkę owocową. To nowa odmiana w końcu zawsze, były to gofry.

Wyszłam z domu i wsiadłam do mojego auta, jechałam do szkoły słuchając mojej ulubionej muzyki. Gdy już dojechałam pod szkołę, zaparkowałam auto na parkingu.

Wchodząc do budynku, widziałam jak się wszyscy znowu się gapili. To dawało mi ogromną satysfakcję mogłam robić dzięki temu wiele rzeczy.

Szłam do mojej szafki, gdzie czekały już na mnie moje trole.

Przywitaliśmy się i Clara rozpoczęła rozmowę:

-Widzieliście tego nowego przystojniaka?

-Którego? Ty w każdym widzisz przystojniaka.- odpowiedział Dante z pełnymi ustami czekolady.

-Nie we wszystkich w tobie nie widzę. - odgryzła się, a ja zaczęłam po cichu chichotać.

-Ale ja jestem przystojny prawda Am? - spytał się brunet z głosem 5-latka. A ja już nie wytrzymałam i zaczęłam się głośno śmiać. No jak dzieci.

-Nie daje już rady z wami. Tak ty jesteś przystojny, a tobie Clara chodziło o Alana tak?- spytałam się brunetki powoli się, uspokajając.

-Tak o niego mi chodzi. Wiesz, że dołączył do drużyny piłki nożnej? Czy ty wiesz co to, znaczy?- gdy zaczęła to mówić, zrozumiałam do czego dąży.

-Boże będziemy mieli z nim treningi. A wiesz co, jest w tym najgorsze, że każdy piłkarz będzie wybierał swoją cheerleaderkę w tym roku.- dobrze, że ja jestem kapitanką i na sto procent kapitan drużyny piłki nożnej, będzie musiał mnie wybrać.

Clara i Dante nie zdążyli nic więcej powiedzieć, bo zadzwonił dzwonek.

***

Lekcja znowu zaczynała się z Bredą, więc specjalnie usiadłam na ławce, ale tym razem Clara nie usiadła ze mną, tylko mi się przyglądała. W końcu otworzyły się drzwi.

-Witaj Amber jak zawsze najbardziej widoczna prawda?- powiedziała Breda a ja z uśmiechem, odpowiedziałam.

-Tak jak zawsze proszę pani.- nasz dialog przerwał blondyn wchodzący do klasy, obie skierowałyśmy na niego wzrok. On znowu przyglądał się mi tak intensywnie, jakby chciał wyczytać wszystkie informacje o mnie w moich oczach.

-A ty, dlaczego znowu spóźniony?- spytała się Breda.

-Niech pani się przyzwyczai, tak już będzie przez następne dziewięć miesięcy.- odpowiedział z chrypką w głosie i tym swoim uśmieszkiem spoglądając na mnie.

-Więc w takim razie będziesz zostawał dwie godziny po lekcjach przez te dziewięć miesięcy, dopóki się nie nauczysz.- odpowiedziała bardzo stanowczym głosem. On jedynie się zaśmiał dalej, patrząc na mnie i bez słowa usiadł znowu za moją ławką.

Clara ledwo co wstrzymywała się, od wybuchnięcia śmiechem tak samo, jak ja.

-A ty Amber jeszcze się nie nauczyłaś, że na moich lekcjach masz nie siadać na ławce.- powiedziała to z wielką złością, a ja zaczęłam się po prostu śmiać. Przy tej kobiecie nie dało się inaczej.

-Proszę pani, pani pamięta jak, rozmawialiśmy o ogniu wczoraj, na tym temacie skończyliśmy, a nie na tym, gdzie ja siedzę.- powiedziałam z grzecznością cichutko się, śmiejąc.

-Tak dobrze pamiętam, na czym skończyliśmy i dzisiaj pierwszy raz od trzech lat zostajesz po lekcjach, na dwie godziny. A teraz siadaj już- powiedziała już wściekła a ja, usiadłam z uśmiechem na ustach.

Siedziałam już cicho do końca lekcji, co chwile to spoglądając na Clare z uśmiechem. A on nadal się na mnie patrzył, mam coś na plecach czy co?

***

Po trzech lekcjach, był czas na lunch dosiadłam się do stołu i zaczęłam gadać z Clarą i Dante.

-Ludzie co wy na to, żeby zrobić u mnie imprezę.- powiedziałam do dwójki moich przyjaciół.

-Dobry pomysł, ale co z twoimi rodzicami?- spytał się Dante.

-Rodzice wyjeżdżają w delegacje znowu. Ostatnio coraz częściej się to, zdarza.-westchnęłam.

-Dobrze, by to wszystkim ze szkoły zrobiło, jak by się trochę rozerwali.- powiedziała Clara, A więc na ich zgodę weszłam na stół i zagwizdałam.

-Ludzie u mnie impreza, z okazji rozpoczęcia roku szkolnego każdy może przyjść w tę sobotę o dwudziestej! Zapraszam nawet pierwsze roczniki.- krzyknęłam na całą salę. Wszyscy na mnie patrzyli, ale tylko jego oczy wywiercały w moich plecach dziurę.

Usiadłam znowu na krzesło i zaczęłam jeść sałatkę owocową. Słyszałam go za mną jak, rozmawiał o mnie, lecz nie miałam zamiaru się odwracać. W końcu wiele osób o mnie rozmawiało, on nie był wyjątkiem.

-On jest jakiś dziwny.- szepnęłam do dwójki

-Cały czas się na ciebie patrzy to, wiadomo, że wszyscy cię znają, ale jeszcze nikt się tak na ciebie nie patrzał, no oprócz Mike dwa lata temu. - powiedziała szeptem, a mi zrobiło się na sekundę smutno, ale potem znów miałam uśmiech na twarzy.

-Tak, lecz pamiętaj, że Mike to skończona historia.- powiedziałam już normalnie.- A ja jeszcze muszę z Alanem zostać po lekcjach u Bredy.- powiedziałam ze znudzeniem.

***

Przez następne dwie lekcje nic ciekawego się nie działo. A ja zamiast pójść na pizze z przyjaciółmi byłam zmuszona zostać jeszcze w szkole.

Wchodząc do klasy, zauważyłam kilku uczniów dwie dziewczyny i czterech chłopaków. Oczywiście z każdym się przywitałam. Potem usiadłam w jednej z ostatnicb ławek. Jego jeszcze nie było... Moje rozmyślania przerwała Breda.

-Witajcie, już jak na was patrzę, to kogoś mi tu ....- nie dokończyła, bo drzwi się otworzyły i stanął w nich blondyn, z tym jego specyficznym uśmiechem.

- Jestem.- powiedział i usiadł za mną. Dlaczego? Przecież jest tyle wolnych miejsc.

-Dobrze zajmiecie się tematem w parach.- powiedziała.

-Co, to my mamy jeszcze tu coś robić?- spytałam, ze zdziwieniem.

-Tak panno Evans będziecie opisywać ogień miłości.- serio ogień?

-Po prostu Amber.- odpowiedziałam z zaciśniętymi zębami. Nienawidzę jak ktoś, mówi do mnie po nazwisku.

-Będziesz pracowała z .... Alanem

- Alan przesiądź się do Amber- On po prostu wykonał polecenie.

-Miłej pracy, wpadnę tu zobaczyć za dwadzieścia minut jak wam idzie - powiedziała i wyszła.

-No więc... -zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć.

-Wszędzie słyszę tylko twoje imię - powiedział z chrypką w głosie. Czy on na taki tekst, myśli, że mnie poderwie?

-To dobrze- odpowiedziałam z uśmiechem i zaczęłam pisać nasze wypracowanie.

-Zagrajmy w kilka pytań dobrze? - spytał się i nie raczył nawet usłyszeć mojej odpowiedzi. Po prostu zaczął dalej gadać- Ja zacznę...

Łobuz kocha najbardziej ♡♡♡Where stories live. Discover now