Rozdział 5

35.9K 944 209
                                    

Minęły już trzy tygodnie od mojej imprezy. Rok szkolny powoli zaczął się rozkręcał. Sprawdziany, kartkówki i treningi. Ogólnie nic nie pamiętałam z tamtej imprezy, z czego bardzo się, cieszyłam. Na instagramie widziałam tylko moje zdjęcia z Alanem. Taa wiem dziwne. Od tamtej imprezy przesiadł się do innej ławki dalej ode mnie. Nie rozmawiał ze mną. Za to robił różne rzeczy, żeby mnie upokorzyć. Raz wylał na mnie zupę, podstawił mi nogę, a na treningach miał mnie w dupie.

Ja za to nie byłam mu dłużna, wylałam na jego białą koszulkę sok pomarańczowy i pomalowałam mu włosy na fioletowo.

Nie wiem co się, stało tamtego dnia na imprezie i nie chciałam tego wiedzieć. On sam, rozpoczął wojnę.

Do moich urodzin został tydzień tak samo, jak do Halloween. Mieć urodziny w Halloween to najwspanialsza rzecz na świecie. Dziś jest niedziela więc jutro idę do szkoły.

Poszłam do kuchni już w piżamie a tam, ujrzałam starszą panią.

- Ymm a pani to kto?- spytałam zaciekawiona.

- Nie pamiętasz mnie skarbie.- powiedziała, poznałam ten głos, głos, który zawsze przy mnie był.

- Andrea to ty.- powiedziałam piskliwym głosem.

Andrea to moja była opiekunko-gosposia niska już siwowłosa kobieta. O przepięknym uśmiechu. Jej niebieskie oczy w ogóle się nie zmieniły, widziałam w nich tę radość co siedem lat temu.

-Tak to ja Ami nadal jestem tą boską latynoską co siedem lat temu. Muszę Ci powiedzieć, masz w końcu cycki.- powiedziała ze śmiechem, na co sama się, zaśmiałam ona zawsze, umiała mi poprawić humor. Jej śmiech nadal zaraża.

-Ale dlaczego przyjechałaś myślałam, że już nigdy cię nie spotkam- powiedziałam zaskoczona

-Wiesz pewna blondynka tutaj, będzie, miała osiemnastkę w sobotę a ja, musiałam złożyć jej życzenia osobiście.- powiedziała z szerokim uśmiechem. Przytuliłam się do niej jak najmocniej potrafiłam. Na jej twarzy było widać już małe zmarszczki.

-Bo mnie udusisz.- powiedziała a później, dodała.- urosłaś blondi.

Byłam bardzo szczęśliwa, że przyjechała specjalnie dla mnie z innego zakątku świata. Zawsze potrafiła mnie zaskoczyć. Rozmawiałyśmy do północy o wszystkim i o niczym. Do łóżka położyłam się z bananem na twarzy.

***

Rano obudziła mnie Andrea. Do łóżka przyniosła mi gofry i sok. Gdy zjadłam, poszłam do garderoby wybrać ciuchy na dziś. Wybrałam czarny crop-top z napisem ,,Fuck'' i do tego spodenki jeansowe. Ubrana i uczesana zeszłam na dół. Zabrałam kluczyki z komody i ruszyłam w stronę auta. Gdy odpaliłam moje porsche od razu, było słychać głośną muzykę. Gdy byłam pod budynkiem stanęłam na parkingu i ruszyłam w stronę szkoły. Koło drzwi zauważyłam fioletowo-włosego z najbardziej puszczalską dziewczyną ze szkoły.

-Cześć Fiona.- posłałam jej swój fałszywy uśmiech.

-Cześć Amber.- odpowiedziała mi, uśmiechając się do mnie.

-Fajne włosy- tym razem spojrzałam na Alana. Powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.

-Wiesz za 3 miesiące, powinno zejść.- dopowiedziałam mu, widząc jego wściekłą minę. Zaczęłam powoli odchodzić, ale zatrzymała mnie jego silna ręka

-A więc to ty mi to zrobiłaś- powiedział zły, ale w jego oczach widziałam mało zauważalne iskierki szczęścia.

-Nieee.- powiedziałam, udawając zdziwienie. Pierwszy raz od trzech tygodni się do mnie odezwał.

Łobuz kocha najbardziej ♡♡♡Where stories live. Discover now