Rozdział 9

29.2K 936 317
                                    

W końcu nadszedł ten czas, gdy siedziałam w szatni z dziewczynami. Ubrane i gotowe na trening.

- Amber wiesz, że dzisiaj nie mamy normalnego treningu, tylko pomagamy chłopakom. - A no tak kompletnie zapomniałam.

Rosie to moja tak jakby zastępczyni. Jest rudą i sprytną dziewczyną. Ma brązowe oczy i jest o kilka centymetrów od mnie wyższa. Jeszcze osiem miesięcy temu powiedziałabym, że należy do moich przyjaciół. Ale wszystko się kiedyś kończy...

- Dzięki za przypomnienie. -spojrzałam na rudowłosą z uśmiechem na ustach. A potem powiedziałam:

- Dziewczyny zbiórka. -zawołałam wszystkie dziewczyny wraz z rezerwowymi. - Jak wiecie za dwa tygodnie jest mecz. Dlatego dajcie chłopaką popalić. - powiedziałam, a dziewczyny się zaśmiały- W następnym tygodniu będziemy miały trzy treningi żeby nauczyć się nowego układu. - Spojrzałam na każdą z nich i zaczęłam dalej mówić. - Pragnę żeby każda z was zjawiła się punktualnie w poniedziałek, środę i piątek o tej godzinie co zawsze. - Wszystkie dziewczyny przytaknęły.

- A czy będzie nocowanie w szkole z okazji meczu? - spytała się Julia, a ja jej odpowiedziałam spoglądając na nią:

- Nie wiem do końca, ale mam zamiar się tego dowiedzieć w środę. Dobra dziewczyny koniec zbiórki rozgrzewka i możecie się rozejść do chłopaków.

Po piętnastu minutowym treningu każda dziewczyna poszła na drugą połowę boiska oprócz mnie.

- A ty nie masz zamiaru się ruszyć? - spytał się fioletowo włosy z tym swoim ochrypłym głosem spoglądając na mnie.

- Ty kochany ćwiczysz dzisiaj na tej połowie boiska. - powiedziałam patrząc się w prost w jego przepiękne czarne oczy.

- Kotek dlaczego niby? - spytał się podchodząc do mnie bliżej.

- Bo mam zamiar dać ci dzisiaj taki wycisk, aż Cię dupą będzie bolała. - powiedziałam z uśmiechem spoglądają na niego. A on znów podszedł bliżej dzielił nas tylko jeden jego krok.

- Więc na co czekamy. - już nic mu nie odpowiedziałam tylko zaczęłam biec w kółko boiska. - Będziesz teraz od mnie uciekała. - krzyknął i zaczął mnie gonić.

Biegłam chyba z pięc kółek bez przerwy. Gdy chłopak mnie dogonił zaczął biec w tym samym tempie co ja, co chwilę spoglądając na mnie. Po dziesięciu kółkach sama miałam już dosyć. Więc usiadłam na sztucznej trawie i chwyciłam butelkę z piciem. Chłopak dosiadł się do mnie i sam napił się wody.

-Bardzo ładnie wyglądasz w tym stroju. - zamurowało mnie.

- Dziękuję. - w końcu to powiedziałam - Dobra wstawaj teraz pompki- chłopak jedynie jęknął z niezadowolenia. Położył się na brzuch, a ja usiadłam na jego plecach.

- Dobra ile jesteś wstanie zrobić pompek? - Spytałam się myśląc, że jest wstanie zrobić tylko dwadzieścia.

- Myślę że spokojnie jestem wstanie zrobić pięćdziesiąt pompek. - powiedział, a ja otworzyłam lekko buzię.

- Więc mogę się założyć że nie dasz rady zrobić sto z jedną przerwą. - powiedziałam z chytrym uśmiechem.

- Zakład przyjęty przegrany robi to co wygrany
będzie chciał zgoda. - powiedział, a ja nie wiedziałam czy to jest teraz, aż tak dobry pomysł. W sumie. Raz się żyje.

- Zgoda. - coś czuję że to się skończy źle.

- Tylko licz. - To było jak narazie jego ostatnie słowa. Chłopak zaczął a ja zaczęłam liczyć:

-1, 2, 3, 4, 5, 6 ..... 25 .... 35 .... 40 .... 50 - i tu zrobił chwilową przerwę. Minęła już połowa... przegram.

- To już połowa kotek. - i zaczęłam znów liczyć.

- 51, 52, 53, 54, 55 .... 60 .... 70 .... 80 ....90 .... 100 - Boże przegrałam.

Chłopak obrócił się na plecy, tak że teraz siedziałam na jego brzuchu.

- I co kotek przegrałaś. - powiedział patrząc mi się prosto w moje oczy.

- Ymm. - nie wiedziałam co mu teraz odpowiedzieć. - Więc będę mógł ciebie całować przez trzy dni. Wtedy kiedy będę chciał i gdzie będę chciał. - fioletowo włosy powiedział, a ja zaniemówiłam. Patrzyłam na niego szukając w jego oczach jakiegoś żartu, ale jego mina pozostawała poważna.

- Alan chyba ciebie coś popieprzyło. - powiedziałam. Nie było mi już do śmiechu chłopak jedynie uśmiechnął się szerzej i kopnął przecząco głową.

- Po co się ze mną zakładałaś Amber. - specjalnie dał nacisk na ostatnie słowo. Jego oczy zaczynały już mnie parzyć przez co odwróciłam wzrok w inną stronę, ale jego palec zmusił mnie żebym na niego spojrzała.

- Dobra zgadzam się, ale nie przy moich rodzicach. - powiedziałam na co chłopak jedynie kiwnął głową.
Zeszłam z niego i powiedziałam:

- Jednak nie jesteś taki słaby. - Czy ja wogóle przemyślana co powiedziałam. Chyba nie...

- Uuu pierwszy komplement Evans zapisze to w kalendarzu. - powiedział poczym się zaśmiał, a ja razem z nim.

- Dobra już czas na mnie. - powiedziałam po czym wstałam i zabrałam swoją butelkę z wodą.

Poszłam do przebieralni. Gdy byłam już gotowa wyszłam razem z Clarą rozmawiając o naszym planie. Josh ma czekać przed wejściem, on zawsze się zgadza na nasze popaprane pomysły.

- Hej dziewczęta. - powiedział Josh po czym nas przytulił.

- Witaj. - odpowiedziałyśmy wspólnie.

- Więc robimy to tak jak było mówione. Żadnych zmian nie było co nie? - My jedynie przytaknęłyśmy.

Clara odeszła od nas, gdy zobaczyła Alana. Fioletowo włosy szedł z jego kolegą obok nas patrząc prosto na mnie.

- To czy pójdziesz ze mną na randkę. - powiedział, gdy Alan był blisko nas. Chłopak zatrzymał się w miejscu. Cofnął się o krok i popatrzył się na mnie, a potem na niego. Wydawało mi się że Alan morduje Josha wzrokiem.

A najbardziej zdziwiło mnie jego zachowanie. Spojrzał znowu na mnie, podszedł bliżej i mnie pocałował. Jego usta były boskie. Czułam ten boski smak mięty mieszany chyba z fajkami. Mogłam też wyczuć jego wodę kolońską. Pocałunek trwał jak dla mnie długo. Poczułam jak chłopak się uśmiecha poczym sama się uśmiechnęłam. Roberts zakończył pocałunek ugryźnięciem mnie w dolną wargę.

Obrócił się w stronę Josha i powiedział:

- Do zobaczenia KOTEK. - specjalnie dał nacisk na ostatnie słowo i odszedł. Odchodząc szturchnął Josha w ramię.


Łobuz kocha najbardziej ♡♡♡Where stories live. Discover now