Rozdział 10

30.7K 926 225
                                    

Po tej akcji Josh śmiał się przez całą resztę dnia. A Clara za to przez cały czas, wręcz krzyczała, że on jest o mnie zazdrosny. Ja ogólnie nie miałam do tego wydarzenia żadnego komentarza. Czułam się sama nie wiem jak to określić. Z jednej strony byłam zadowolona, a z drugiej... no nie wiem.

Tak dawno się nie całowałam. A jego usta... Ohhh o czym  ja myślę. 

Dziś jest piątek a ja właśnie siedziałam i jadłam lunch z Clarą i Dante. Jeszcze dzisiaj go nie spotkałam. Czasem zadaje sobie pytanie dlaczego ja? Z moich rozmyśleń wyrwała mnie Clara.

- O czym tak myślisz. 

Nie wiedziałam co jej powiedzieć 

-Ymm o imprezie urodzinowej. - Powiedziałam spoglądając na moją prawie nie tkniętą sałatkę i potem dokończyłam. - Zastanawiam się czy mają być kostiumy czy jednak nie.

-Dziewczyno rok temu była przebierana. A poza tym już się nie mieszczę w kostium czarownicy. - powiedziała, a ja się zaśmiałam na jej ostatnie słowo wspominając sobię jak rok temu na chama zakładała kostium czarownicy. Pod koniec imprezy czarna sukienka została porwana, jak dziewczyna chciała pokazać, że potrafi zrobić salto do basenu.

-Więc w tym roku nie będzie przebierana.- powiedziałam spoglądając na chłopaka. -A tobie mam zrobić zapas czekolady w moim prywatnym schowku?- spytałam się bruneta. Na co on kiwnął na tak z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Z Dante mamy świetny prezent dla ciebie.- powiedziała na co brunet walnął ją lekko w ramię. 

-Masz o niczym jej nie mówić tak jak rok temu.- powiedział brunet na co dziewczyna pokazała mu język. -Krowa ma dłuższy i się nie chwali.

-Wiesz nie wiedziałam, że mam doczynienia z rolnikiem. - powiedziała dziewczyna na co brunet zmarszczy brwi.

-Pff znam lepsze teksty na podryw. -powiedział brunet, a ja już ledwo co wytrzymywalam od wybuchnięcia.

-Pff ciekawe jakie. -niebieskooka chyba dała mu wyzwanie. Ja już się chichrałam.

-A ty z czego się śmiejesz? -powiedzieli oboje marszcząc brwi przez co wybuchnełam większym śmiechem.

Nagle zadzwonił dzwonek przez co wszyscy zaczęli wstawać od stołów i ruszać w stronę swoich klas.

-Co teraz macie? - Spytał się brunet.

- Hiszpański a ty ?- spytałam się nawiązując kontakt wzrokowy z brunetką.

-Ohhh a ja mam matmę.- odkąd pamiętam brunet nigdy nie był miłośnikiem informatyki jak i matematyki. Czasem było tak, że nie chodził na te lekcje przez co raz by nie zdał pierwszego pół rocza ale wraz z brunetką pomogłyśmy mu.

Szłam korytarzem z Clarą rozmawiając o paznokciach. Gdy doszliśmy pod salę trzysta dwadzieścia trzy otworzyłyśmy drzwi i udałyśmy się na swoje miejsca. Facet od hiszpańskiego zawsze na początku roku mnie przesadzał. Wymówka była taka, że za dużo gadam mimo, że siedziałam cicho.

***

Po lekcjach szłam do swojego samochodu. Miałam zamiar teraz jechać do domu i złożyć zamówienie na napoje i różne przekąski. Ostatnim punktem było załatwianie sprzątaczek.

Wsiadając do auta zatrzymała mnie czyjaś dłoń na moim łokciu. Odwróciłam się i zobaczyłam fioletowo-włosego. Miał podbite prawe oko i na policzku miał wielkiego zielonego siniaka. Na prawej brwi miał plaster. Spojrzałam na mój łokieć gdzie chłopak trzymał nadal swoją dłoń. Jego ręce były obite. Miał na sobie czarną bluze, z kapturem, który miał na głowie.

W jego oczach widziałam pustkę. Jakby nic go już nie obchodziło. Patrzył się na mnie z lekkim chłodem. W jego pięknych czarnych oczach nie widziałam tej radości z życia tak jak wczoraj. Była w nich po prostu pustka. 

-Mogę wsiąść z tobą do auta PROSZĘ.- dał specjalny nacisk na ostatnie słowo nigdy mnie do tej pory o nic nie prosił więc jedynie kiwnąłam głową na tak.

Chłopak lekko mnie przesunął i wsiadł na miejsce kierowcy. Ja poszłam na miejsce pasażera. Gdy już usiadłam i zamknęłam drzwi, chłopak popatrzył się na moją prawą dłoń, w której trzymałam kluczyki. Podałam mu je i zapiełam pas.

Chłopak odpalił silnik samochodu i ruszył w nieznaną mi trasę. Od czasu do czasu spoglądałam na niego. Było widać, że jest bardzo zamyślony. Nie chciałam mu przeszkadzać dlatego jak na razie się nic nie odzywałam.

Dojechaliśmy do jakiegoś miejsca, z którego było widać całe miasto. Wysiadając usiadłam na auto, a chłopak oparł się koło mnie.

-Jeszcze nikogo tutaj ze sobą nie zabrałem- zaczął. W końcu nie był tu długo. 

-Więc czemu mnie zabrałeś? - spytałam się.

-Czasem, gdy jestem sam jest mi ciężej. Zostawiłem już wiele, nie wiem co mogę tym razem stracić. - kontynuował nie odpowiadając na moje pytanie.

-Co ci się stało?- zadałam kolejne pytanie. Chłopak obrócił się w moją stronę tak, że był pomiędzy moimi nogami. Patrzył mi się prosto w oczy. 

-Wiesz wiedzę w twoich oczach coś co mnie przyciąga.- Czemu on nie odpowiada na moje pytania. -Wiesz co zauważyłem w twoich oczach.- gadał dalej patrząc mi prosto w oczy. -Patrzysz czasem ze smutkiem w oczach. Takim lekkim niezauważalnym. Wystarczy twoje jedno spojrzenie i wszyscy są koło ciebie. Zastanawia mnie tylko dlaczego tak jest hmm?- zadał mi wkońcu jakiekolwiek pytanie, na które mogłam odpowiedzieć.

-Wszystko jest inne niż myślisz- udało mi się tylko tak odpowiedzieć na jego pytanie. Teraz to ja mu zadam pytanie -Co ci się stało?- Coś mało zauważalnego błysneło w jego oczach.

-Po prostu się pobiłem. - powiedział to z wielką obojętnością wyczuwalną na kilometr. 

-O co się po biłeś, z kim i gdzie?- zadałam kolejne pytania.

-Pobiłem się z kimś bo miałem taką ochotę. Na ringu- powiedział ze znudzeniem spoglądając na nasze splecione dłonie.

-Jesteś cholerną zagadką Roberts, którą chcę odgadnąć- powiedziałam po czym chłopak znów spojrzał mi w oczy.

-Kotek my dwoje jesteśmy dwiema wielkimi zagadkami. Oboje próbujemy dowiedzieć się więcej o sobie, ale chyba nie potrafimy odpowiednio sobie zaufać.- powiedział mi prosto w oczy po czym oparł swoje czoło o moje.

-Chciałabym wiedzieć o tobie wszystko- powiedziałam szeptem.

-Ja też chciał bym o tobie wiedzieć wszystko. Nawet te najdrobniejsze rzeczy. Kiedyś opowiem ci całe swoje życie kotek.- powiedział też szeptem w jego głosie nie było już słychać tej obojętności co wcześniej. Jego głos był teraz ciepły. 

Chłopak przytulił się do mnie. Jego głowa była na moim lewym ramieniu. 

-Jesteś dla mnie jak narkotyk. Gdy nie ma ciebie koło mnie wariuje.- gdy wypowiedział mi te słowa do ucha to czułam motylki w brzuchu. 

Nie wiem co się między nami zadziało, ale czuję, że te uczucie się dopiero rodzi...


Łobuz kocha najbardziej ♡♡♡Where stories live. Discover now