Rozdział 24

23.5K 670 148
                                    

- Hej mamo.- przywitałam się z rodzicielką, która wróciła właśnie do domu.

- Hej kochanie. Jak tam? - zapytała.

- Dobrze. Właśnie wybieram się z Fabio i Davido na basen.- moja rodzicielka przytaknęła głową i spojrzała na dwóch brunetów za mną. Fabio znała, ale Davi był dla niej obcy, dlatego podeszła do niego i się przywitała. Po wszystkim zaproponowała im jeszcze pyszny obiad, ale odmówili od razu jak zauważyli moją wściekłą minę.

***

Po trzech godzinach na basenie, wróciliśmy do domu. Na basenie miałam ogromną ochotę utopić Davinciego. Żebyście nie myśleli, że jest jakimś wybitnym malarzem. O nie nie... On jest głupim pacanem, który pływa sto razy lepiej niż ja. Nie dość, że tańczy i to bardzo dobrze to jeszcze pływa, jakby kiedyś brał udział w maratonie.

Zaraz po powrocie chłopcy zjedli obiad wraz z moją mamą, która była jeszcze w domu. Ja za to zaczęłam się przygotowywać do spotkania z Alanem. Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół.
Automatycznie usłyszałam pytanie od Davinciego.

- Gdzie idziesz? - spytał się, o dziwo grzecznie na co się zaśmiałam.

- A co cię to.- odpowiedziałam i wyszłam. Po drodze zaczęłam rozmyślać o wczorajszym dniu. Sobota zwyczajny dzień, siłownia no i Davi. Przyznam zadziwia mnie jego zmiana w stosunku do mnie, ale nie nabiorę się na jego nagłą zmianę nie jestem głupia.

Moje myśli skupiły się teraz na blondynie. Jest zazdrosny, ale nie ma o co.  Tak szybko jak zaczęłam moje rozmyślenia, to tak szybko skończyłam. Zauważyłam blondyna stojącego z piłką, wpatrywał się we mnie. Podeszłam do niego i się przywitałam:

- Witaj Roberts - zaśmiał się.

- Witaj, witaj Evans - teraz na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie wiem, ale polubiłam jak mówi na mnie po nazwisku.

- To o czym chciałeś pogadać?- spytałam się. Mój plan był prosty. Będę udawać, że nie mam pojęcia co od mnie chciał.

Chłopak patrzył się na mnie z potężną siłą. Położył piłkę na ziemię i kopnął ją w moją stronę. Jego włosy opadały mu na czoło. Miałam ochotę je dotknąć.

Nie wiem o czym myślał, ale czułam, że bardzo go to przytłacza. Wiem, że nie lubi gadać o uczuciach, ale czasem nie są nam potrzebne słowa. Kopnęłam w jego  stronę piłkę. Chłopak podniósł jedną brew, na co ja się uśmiechnęłam. Obróciłam się i zaczęłam iść w stronę trybun. Usiadłam. Po chwili chłopak znalazł się obok mnie. Patrzyłam prosto w jego oczy, a on w moje. Oparłam się o siedzenie i oderwałam od niego mój wzrok, teraz patrzyłam się przed siebie.

- To ja chciałem z tobą przetańczyć całą noc.- powiedział nie odrywając ode mnie wzroku.

Spojrzałam na niego. Właśnie uświadomiłam sobie, że tonę w jego oczach, nie potrafię się oderwać. Są hipnotyzujące. właśnie sobie uświadomiłam, że jakby odszedł nagle z mojego życia, pozostawiłby jakąś pustkę po sobie. Nie miałabym kogo wkurzać, z kim żartować. Nie miałabym jego.

- To czemu tego nie zrobiłeś? - powiedziałam, mógł mnie przecież odbić od niego.

- Chciałabyś widzieć jak po twojego znajomo-kolegę przyjeżdża karetka. Nie dałbym rady pohamować mojej agresji. Już ledwo co jego gębę znoszę w twoim otoczeniu.- powiedział. Cos czuję, że mu ulżyło trochę na sercu.

- Jesteś zazdrosny.- powiedziałam i uśmiechnęłam się. On odwrócił wzrok zakłopotany.

- Nie prawda ' odpowiedział i znowu zawzięcie się wpatrywał w moje oczy.

- A dlaczego wczoraj powiedziałeś, że jesteś moim chłopakiem? - spytałam się, chciałam znać na to pytanie odpowiedź.

- A czemu nie zaprzeczyłaś?- odbił pałeczkę. Cicho westchnęłam.

- Jesteś strasznie nie do zrozumienia.-  powiedziałam i pokiwałam bezradnie głową. 

- Jak widać nie jestem sam - odpowiedział. Zaśmiałam się wiedząc, że myśli o mnie.- Kim my dla siebie  jesteśmy?

"Kim my dla siebie jesteśmy". No właśnie kim? Czy naszą relację można traktować jako koleżeństwo, przyjaźń czy co.  Nie znamy swoich uczuć, żadne z nas nie chce ich powiedzieć. Może nie jesteśmy dla siebie pisani, lub może wręcz przeciwnie. Nie sądziłam, że prawie po roku, będę znowu myślała o takich rzeczach. Próbowałam trzymać się od tego wszystkiego z daleka, ale jak widać zawsze pakuję się w jakieś kłopoty. Nie wiem czy moje serce zostało do końca wyprane z uczuć. Wiem, za to że miłość jest w stanie zniszczyć każdą przyjaźń i pozostawić po niej tylko smutek i łzy. Czy pakować się w następne gówno, czy po prostu dać sobie spokój.

- Wiesz Alan, ja sama nie wiem kim ja jestem. Więc czy ja mogłabym znać odpowiedź na twoje pytanie.- spytałam się, nie dałam rady już mu się patrzeć prosto w oczy. Tonęłam w ich blasku.

- Wczoraj chciałaś mu powiedzieć, że jestem twoim przyjacielem.  A jak ja powiedziałem, że jestem twoim chłopakiem, nie zaprzeczyłaś. Ja już nie wiem na czym stoję.-  wstał z miejsca, złapał się za głowę i patrzył na mnie tymi swoimi oczami. Niedługo to one będą mi się śniły.

- A czy ja mam to wiedzieć? Może powinniśmy od siebie odpocząć. Pomyśleć nad tym wszystkim.- teraz to ja wstałam.

- Chyba jak na razie to będzie dobre rozwiązanie.- widziałam w jego oczach lekki przebłysk smutku.

- Tak sądzę.

Tak zakończyliśmy naszą rozmowę odchodząc w dwie różne strony. Tak różne jak my.

***

Gdy weszłam już do domu, zauważyłam chłopaków siedzących z moja mamą na kanapie. Oglądali SpangeBoba.  Dosiadłam się do nich, ich wzrok od razu wylądował na mnie . Chwyciłam miskę z popkornem i zaczęłam go jeść.

- Co? ' zapytałam się.

- No i jak tam? - zapytał się Fabio.

- Elegancko.- odpowiedziałam szybko kończąc temat.

Łobuz kocha najbardziej ♡♡♡Where stories live. Discover now