Rozdział 2

44.5K 1.1K 617
                                    

- Posłuchaj w nic, nie będziemy grać. Chcę to skończyć i wyjść stąd jak najszybciej, więc rób pierwszą część zadania, a ja zrobię drugą- tym razem to ja mu przerwałam


- Wiesz, jeśli nie chcesz grać w pytania, to możemy zagrać w inną grę Evans.- Specjalnie nacisnął na ostatnie słowo.

- Tak zagrajmy w grę. Kto pierwszy coś powie, przegrywa.- powiedziałam, a on jedynie się zaśmiał.

- Wolałbym coś bardziej...- nie dokończył, ponieważ przyszła Breda.

- Weźcie się w końcu do roboty- powiedziała nauczycielka.

Przez następne dwie godziny nie odezwałam się do blondyna. Jaki on jest upierdliwy cały czas się na mnie, patrzył. Oczywiście wykonał swoją część zadania szybciej ode mnie przez co przez większość czasu się na mnie patrzył.

Po skończeniu kary, pożegnałam się ze wszystkim i wyszłam, szłam jak najszybciej do mojego porsche, żeby mnie nie zobaczył.

- Evans do zobaczenia jutro.- puścił mi oczko i wsiadł do swojego samochodu. Czy to możliwe, że on cały czas jest taki ugh... no wkurzający

***

Gdy dojechałam do domu, nie było moich rodziców jedynie karteczka, wisiała na lodówce z napisem ,,Wrócimy późno". Ta przyzwyczaiłam się już do tego kiedyś, było to dla mnie trudne, miałam wtedy najlepszą opiekunkę na świecie. Teraz jestem sama, ale no tak jak już wspomniałam, przyzwyczaiłam się do tego.

Wzięłam jabłko i poszłam do swojego pokoju, włączając muzykę na full. Przebrałam się w wygodniejsze ciuchy i zaczęłam przeglądać czasopisma.

Będę musiała wybrać coś na moją imprezę z Clarą.

Clare i Dantego znam od przedszkola. Clara to flirciara miała już kilku chłopaków jeden, złamał jej bardzo serduszko od tamtego czasu, flirtuje tylko z chłopakami, ale nie wiąże się w żadne związki. Dante natomiast jest poszukiwaczem tej jedynej. Ja sama szukałam kiedyś tego jedynego, ale zmieniło się to gdy poznałam Mika.

Po moich rozmyśleniach spojrzałam na zegarek była już dwudziesta pierwsza więc, poszłam się umyć. Gdy już wyszłam z wanny, przebrałam się w piżamę i wyszłam jeszcze na balkon. Od małego kochałam patrzeć w nocy na niebo. Chwilę po tym weszłam do pokoju i położyłam się spać, myśląc o dzisiejszym dniu.

***

Rano mama znowu mnie obudziła, a ja z uśmiechem, wstałam i poszłam do garderoby. Dzisiaj nie miałam zamiaru się malować. Zeszłam na dół i zamiast gofra wzięłam gruszkę. Mama ze zdziwieniem się na mnie patrzyła.

-Odchudzasz się?- spytała się zaciekawiona mama.

-Mamo no coś ty po prostu wolę zjeść owoce, żeby mieć więcej energii dzisiaj na treningu.- odpowiedziałam.

-Nadal jesteś tą cheerleaderką?- spytała.

-Tak mamo jestem nią od dwóch lat i na dodatek jestem kapitanką. Wiedziałabyś jak byś choć raz przyszła zobaczyć mecz.- powiedziałam lekko wkurzona- Muszę już iść pa- powiedziałam.

- Pa.- odpowiedział tata. Mama nawet na mnie, nie spojrzała. Jadąc do szkoły, myślałam o tej wymianie zdań. To prawda nigdy nie była zobaczyć jak, ćwiczę lub cokolwiek tata był kilka razy, bo uwielbia naszą drużynę. Kilka minut później stałam już na parkingu i wysiadłam z auta, zabierając torebkę, a następnie zamknęłam auto.

Szłam szkolnym korytarzem jak wściekła osa. Niektórzy mówili mi cześć, ale nic nie odpowiadałam, szłam po prostu przed siebie do swojej szafki gdzie czekała na mnie brunetka. Już na pewno wiedziała co się, stało.

- Hej Am.- powiedziała ze smutkiem.

- Hej.

- Znowu mama.- powiedziała a ja, zacisnęłam zęby.

- Tak ten temat co zawsze.- odpowiedziałam powoli się, uspokajając.

- Hejo co tam blondi i Car?- spytał się Dante a mi uśmiech powoli, wracał na twarz, widząc te dwie mordki

- Hej wszystko dobrze- odpowiedziałyśmy razem ze śmiechem.

- Więc to jednak już, pewne, że Alan jest kapitanem?- spytał się nas. A my ze zdziwieniem, patrzyłyśmy na niego.

-Co jak to?- spytałam się.

- A to wy nic nie wiecie? Wczoraj, znokautował Maxa i trener teraz jemu dał posadę kapitana. Zresztą zobaczycie dzisiaj na treningu.- jak bym teraz coś piła to bym to wszystko na niego wypluła z niedowierzania.

- Czyli to ja będę...- niedane było mi do kończyć, bo ktoś mi przerwał.

- Tak to ty będziesz moją cheerleaderką Evans.- to znowu on czy on się w końcu odczepi.

- Roberts słuchaj, przestań mi ciągle przerywać, bo to się źle skończy i lepiej wybierz inną cheerleaderkę, bo obiecuję, że jeśli mnie wybierzesz to ten rok, będzie dla ciebie piekłem.- powiedziałam powoli i wyraźnie.

- Oboje urodziliśmy się w piekle kochanie.- powiedział spokojnie. - Dozobaczenia

I znowu ten pieprzony dzwonek

***

Minęło już 5 lekcji, a ja czekałam tylko na trening coś, czuje, że będzie bardzo gorąco.

Weszłam do szatni. Przywitałam się ze wszystkimi dziewczynami i zaczęłam się przebierać nasze stroje, są nie niebiesko żółte z logiem szkoły i naszą maskotką. Strój składał się ze spódniczko spodenek i crop-topu.

Wyszłyśmy z dziewczynami na salę na początku, byłyśmy tylko my, gadaliśmy o turniejach i o tym jaki układ mamy zamiar zrobić. Po omówieniu układu zaczęłyśmy go realizować.

- Więc dziewczyny zaraz przyjdą...- i znowu mi przerwał. Wszedł jak jakiś król ze swoimi poddanymi.

- O wilku mowa- zaczęła -ile razy mam ci powtarzać, że masz mi nie przerywać Roberts.- spytałam a on się, zaśmiał.

- Jak wiecie dziewczyny to my w tamtym roku, wybierałyśmy, więc w tym roku wybierają chłopaki.- kilka dziewczyn zesmutniało.

- Ta więc zaczynajmy.- powiedział blondyn.- u nas każdy już ustalił kogo, bierze i ustaliliśmy z chłopakami, że damy wam po jednej naszej koszulce i będziecie je nosiły dzień przed każdym meczem - powiedział a ja od razu, zaprotestowałam.

- Nie ma mowy my wam takich rzeczy nie, robiłyśmy.- powiedziałam wściekła.

- Tak, ale to ja jestem nowym kapitanem i to ja teraz rządzę - powiedział.

- I co z tego nie wywyższaj się. Dobra już nieważne wybierajcie.- powiedziałam.

- No więc ja zacznę.- powiedział Alan. -Wybieram Ciebie Evans.

- Że co? Nie ma mowy.- zaprotestowałam.

- Sorry, ale wszyscy już mają parę, jesteś na mnie skazana przez najbliższe dziewięć miesięcy kotku.- na jego twarzy jak zawsze widniał ten cwany uśmieszek i jego oczy były wprost skierowane na mnie tak jakby nie, interesowało go nic innego niż moja osoba.

To wszystko to dopiero miała być zapowiedź przed tym, co będzie się, działo. Wpadłam w niezły dołek i nie mogę się z niego wydostać. Walkę uważam za rozpoczętą.

Łobuz kocha najbardziej ♡♡♡Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin