25.Ben Gharl

207 17 19
                                    

-Absolwenci z najlepszymi wynikami to... - Głos nauczyciela rozległ się z głośników, cała sala zamarła. - John Black! - młody mężczyzna o blond włosach, wszedł na scenę. Siedziałem niecierpliwie. Zaraz miała nastąpić chwila prawdy. Ten dzień miał zadecydować, czy moja przyszłość dalej wisi na włosku. Moja rodzina nigdy nie była bogata, ledwo nam starczało pieniędzy na najgorszy możliwy chleb, który powstawał z upraw glonów. Jeśli moje nazwisko padnie z ust nauczyciela, oznacza to, że bieda nie będzie już moim problemem. Od wielu lat byłem prymusem szkół, dzięki czemu dostałem się do kolejnych. Trzy lata temu miałem być ostatnią nadzieją na lepsze czasy w moim domu. Dostałem się na najlepszą uczelnię w kraju. Był to szczyt moich marzeń. No, prawie... Ostatecznym celem było znalezienie się w liście dziesięciu najlepszych uczniów. Dostanę wtedy stypendium tak wysokie, że starczy mi na kupno mieszkania w stolicy dla siebie i rodziny, a zostanie mi jeszcze wiele w kieszeni. Jak zwykle odliczanie zaczęło się od końca. - Paweł Kubiański! - Serce biło mi coraz szybciej. - Alice Fronk! - profesor przewinął kolejną kartkę. - Jonathan Gojec! Kolejnym uczniem jest... Ben Gharl! - do moich oczu napłynęły łzy. Moje nazwisko padło z jego ust. Miałem ochotę wpaść na środek sali, gdzie stał nauczyciel i całować jego stopy. Wydałem z siebie krótki okrzyk radości. Kilku znajomych uśmiechnęło się do mnie, inni wykrzywili twarz w zazdrości. Przestałem zwracać uwagę na otoczenie. Radość wypełniła moje serce, które zaraz wyskoczy z mojej piersi. Nie wiedziałem co zrobić z energią, która narastała we mnie z każdą sekundą. Gdy usłyszałem "Absolwent numer jeden to Richard Smith, Gratulację!!!", wiele zawiedzionych uczniów opuściło duże pomieszczenie. Nasza dziesiątka została jeszcze przez chwilę w sali, by otrzymać nagrodę w postaci dokumentu i czeku. Inni byle równie radości, jak ja. Minął miesiąc, a ja zamieszkałem w stolicy razem z najbliższymi mi osobami. Dawne życie mimo to odcisnęło na nas swoje piętno, a mianowicie oszczędzaliśmy pieniądze tak drastycznie, że czasem miałem wrażenie, czy przypadkiem dalej nie jesteśmy biedni?

***8 lat później***

Ukończyłem 30 lat, dalej mieszkałem w tym miejscu, co wcześniej. Kiedyś wysoki blok przestał budzić wrażenie, gdy obok powstały kilka razy większe. Rodzina wyszła na moment, ja zostałem w domu. Usiadłem na kanapie i obserwowałem widoki za oknem (swoją drogą kiedyś to nie były ściany sąsiednich budynków). Robiłem to codziennie, ponieważ nie miałem pracy - najzwyczajniej w świecie jej nie potrzebowałem. Została nam jeszcze jedna czwarta majątku. W stolicy zmieniło się wiele rzeczy. W dzień, kiedy otrzymałem stypendium, nie podejrzewałem, że dostanie je również przyszły prezydent. Popijałem zimną, tanią kawę. Rutyna dni wykańczała mój umysł. Oczy kleiły się, jednak śladowe ilości kofeiny z brązowego napoju nie pozwalały mi zasnąć. Nagle usłyszałem strzał, a potem drugi. Strzelaniny w stolicy były, niestety, normalne. W Polani nastąpiła wojna między ateistami a chrześcijanami. Tak naprawdę istniała od dawna (niektóre osoby nawet twierdzą, że swoje początki miała jeszcze przed apokalipsą!), lecz prezydent był niewiernym, który nienawidził osób religijnych. Chcąc pozbyć się niewinnych wrogów najął grupy przestępców i nakazał mordować wyznawców innych religii. Wiele osób, nie tylko ochrzczeni, stawiało opór. Muzułmanie, buddyści i inni, jednak to chrześcijańscy ekstremiści wysadzili bombę, która sprowokowało następne ataki. Najgorliwsi w obronie swojej "racji" urządzali bójki lub strzelaniny. Jednak moim skromnym zdaniem - cała ta wojna domowa nic nie da. Kierunek, który ukończyłem, dotyczył prawa. Na wielu zajęciach udowadniano nam, że przed i po wojnie nic się na lepsze nie zmieniało.

Wypiłem ostatni łyk kawy. Na swoich przemyśleniach politycznych i o głupocie ludzkiej spędziłem większą część dnia. Zadumany nawet nie zauważyłem, jak terroryści wysadzają budynek w mojej okolicy. Nie zauważyłem również paniki w całej stolicy ani WS krwawo tłumiącego powstanie. Dopiero mój ojciec, który wszedł ranny do domu zwrócił moją uwagę.

Piorun (1&2)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ