Prolog

42 12 4
                                    

Przeskoczyłem nad obezwładnionym strażnikiem. Cały czas czułem na karku ich oddech. Nie chcieli przestać mnie gonić... To cud, jeśli ucieknę! Z mojego plecaka wypada jedna puszka farby w sprayu. Podajnik pęka i substacja rozpyla się w powietrzu, pokrywając wszystko żółtym kolorem. Jedna z goniących mnie osób zatrzymuje się i kaszle głośno. To jest to! Wyjmuję kilka kolejnych pojemników z farbą i po kolei je uszkadzam. Po chwili cały jestem pokryty zieloną, czerwoną i niebieską mazią, podobnie jak mężczyźni za mną. Oni jednak nie przestają za mną biec. Powoli tracę siły i zaczynam zwalniać. Co robic?! Pozostały mi tylko dwie puszki. Wbiegam do jednego z wieżowców. Ślepa uliczka... Cholera!!! Muszę zaryzykować. Odwracam się gwałtownie i wciskam przyciski. Farba trafia idealnie w oczy pierwszego strażnika. Mężczyzna cofa się z krzykiem i wpada na drugiego, wywracając się na ziemię. Droga wolna. Wybiegam z budynku i udaję się w stronę lasu.
-Ech... Choć raz zrobiłbyś coś porządnie, Wrus - powiedziałem do siebie.
Hejo! Wracam po długiej przerwie :D No więc postanowiłem napisać podziękowania trochę później, ponieważ nie chciałem nikogo pominąć, dlatego proszę Was o pozostawienie jakiegoś komentarza, ew.gwiazdki, bym wiedział, kto czyta tę książkę ;) Do napisania :)

Piorun (1&2)Where stories live. Discover now