Meneo honotris avenente

40 5 37
                                    


– Powinnam sobie ustawić status związku: „z szampanem" – uznałam, unosząc kieliszek, by popatrzyć na zawartość mieniącą się w przygaszonym świetle. Bąbelki uciekały w górę. – Tylko on mnie rozumie, a życie z nim wydaje się łatwiejsze.

Klara zachichotała, po czym sięgnęła po kolorowego drinka.

– Czy tylko mi się wydaje, czy twoi amanci dali ci się we znaki? Nie tak dawno piałaś z zachwytu nad nimi, a teraz chcesz pozostać w związku z kieliszkiem?

– Z szampanem! – podkreśliłam. – To Moët & Chandon.

– Widzę... Skąd wytrzasnęłaś aż trzy butelki? – spytała moja przyjaciółka, zabawnie przekrzywiając głowę, co upodobniło ją do ciekawskiego ptaka o rudym upierzeniu.

– To zdobycze wojenne. Jedną butelkę dostałam od babci na urodziny, drugą dali nam na dziś moi rodzice, a ostatnia przyszła rano... Od jednego z owych „amantów". Pewnie ma to związek z wyrzutami sumienia, bo obaj zabawili się moim kosztem.

– Nie opowiadałaś, co tak właściwie ci zrobili – zainteresowała się Klara.

Nie chciałam odpowiadać na to pytanie, lecz wiedziałam, że ruda nie odpuści. Lepiej już mieć to za sobą, dlatego powiedziałam na jednym wydechu:

– Krótko mówiąc, najpierw całowałam się z jednym, później z drugim, potem okazało się, że obaj mnie okłamywali i aktualnie się do nich nie odzywam.

Skalimowska zagwizdała.

– No, no! Tego się po tobie nie spodziewałam! Który lepiej całuje?

Zdradziecki rumieniec zaczął rozkwitać na mojej skórze niczym znamię skazujące mnie na wieczne potępienie.

– Nie będę ich porównywać – oznajmiłam, siląc się na zachowanie resztek godności. – Wracajmy do oglądania serialu. Północ nadejdzie szybciej, niż się tego spodziewamy.

Ostentacyjnie wbiłam wzrok w ekran telewizora, choć w głowie miałam obrazy, które pojawiły się w niej po kolacji wigilijnej. Otrząsnęłam się, zmuszając umysł do posłuszeństwa. Może gdybym była nieco bardziej skoncentrowana na fabule serialu, nie dostrzegłabym kątem oka, jak przyjaciółka rzuca mi zatroskane spojrzenie. Odniosłam wrażenie, jak gdyby wiedziała o czymś, o czym powinna mi powiedzieć, ale z jakiegoś powodu bała się to zrobić.

Już chciałam ją o to zapytać, gdy nieoczekiwanie usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.

– A to kto? – zdziwiłam się.

– Podejrzewam, że nie dostawca pizzy – mruknęła Klara. – Twoi rodzice raczej też nie wrócili o tej porze, tym bardziej bez klucza. Może sąsiedzi potrzebują przysłowiowego cukru? Albo lodu do margarity? Idziemy otworzyć?

Skinęłam głową. Wstałam na miękkich nogach i ruszyłam przodem. Po trzykrotnym spotkaniu z umarłym aniołem wpadałam w lekką paranoję, choć czepiałam się nadziei, że Daniel zadbał o to, by straszliwa kreatura więcej mnie nie niepokoiła. Poza tym, jakie jest prawdopodobieństwo, że demon zadzwoni do mych drzwi? Takie samo, jak to, że w ogóle go zobaczę – posłusznie podsunęła moja świadomość. Westchnęłam. Nawet mój umysł bredził. Chyba zbyt wiele wypiłam. Czas odstawić szampana. Otworzyłam drzwi.

– Szczęśliwego Nowego Roku!

Na progu stały dwie przyczyny moich nieprzespanych nocy.

Chyba jednak szampan się przyda.

– Co wy tu robicie? – spytałam podejrzliwie.

– Kto to, kto to? – dopytywała Klara, stając na palcach i wyglądając zza mojego ramienia. – Ooooo! Witamy panów! Zapraszamy w nasze skromne progi! To znaczy Laura zaprasza, a ja tylko transmituję jej myśli, bo aktualnie chyba zabrakło jej dobrych manier.

Tron Pierwszego ŚwiataWhere stories live. Discover now