Pierwszy taniec

25 4 15
                                    

Celtiber – bo to musiał być on – podobnie jak ja łamał modową konwencję. Jego odzienie było złote i połyskujące. Wydawało się, że materiał odbijał każdą drobinę światła w pomieszczeniu. Założyłabym się, że był to celowy zabieg. Jasnoblond włosy związał z tyłu, z przodu ugładzono je tak, iż także błyszczały. Jasna cera stapiała się ze złotem jego stroju. Jego ciało otaczała jasna poświata, która dobitnie świadczyła, jak potężną Mocą dysponował. Celtiber był przystojny, ale była to wyjątkowo chłodna i drapieżna uroda, jaką może poszczycić się jastrząb, gdy opada na ofiarę. Mężczyzna był wysoki i wysportowany. Ostatecznie uwierzyłam w zdobytą przez Parę informację, iż uzurpator regularnie ćwiczy ze swoimi oddziałami.

Mrugnęłam. Zapomniałam, po co tu jestem!

Dygnęłam wytwornie.

– Mój królu – rzekłam, spuściwszy wzrok.

– Nie wydaje mi się, byśmy mieli wcześniej przyjemność się poznać. Z pewnością pamiętałbym taką piękność.

Dobre sobie. To prawie jak nieśmiertelna klasyka kiczowatego podrywu: witaj, aniele, musiałaś spaść z nieba.

– Nie, panie. Jestem lady Luaine

– Luaine... – powiedział z namysłem. – Co za wyjątkowe imię.

– Zesłano je mojej matce w czasie snu – wymyśliłam naprędce, podnosząc się z dygnięcia, lecz wciąż nie patrząc wprost na Celtibera. – To zaszczyt spotkać waszą wysokość.

– Bycie królem to nic takiego. Możesz rozmawiać ze mną otwarcie. – Machnął ręką bez kieliszka.

Super. W takim razie od razu oddaj mi koronę.

Jednak zamiast wypowiedzieć tę myśl, ciągnęłam głębokim głosem:

– Wasza wysokość umniejsza własne zasługi. Z pewnością rządzenie nie jest takie proste.

– Ma swoje słabe i mocne strony. Jedną z zalet jest możliwość spotkania tak niezwykłych osób jak ty, lady Luaine – rzekł przymilnie, po czym dodał tonem nawykłym do wydawania rozkazów: – Spójrz na mnie.

Poczułam mrowienie sunące wzdłuż kręgosłupa. Wiązał się z tym dyskomfort, zupełnie jakby ktoś chciał mnie do czegoś przymusić. Zastanawiałam się gorączkowo, co to było? Nie słyszałam o niczym podobnym. Nie poddałam się tej sile, lecz przeciwstawiłam jej własną. Mimo to zrobiłam, o co prosił.

Podniosłam wzrok, rzucając mężczyźnie zalotne spojrzenie. Delikatnie wysunęłam ramię do przodu. Celiber odruchowo chwycił mą rękę. Wprawnym ruchem zdjął satynową rękawiczkę, po czym ucałował moją dłoń. Jego usta były miękkie, lecz zimne.

Zupełnie nie takie, jak usta Gerarda.

Zmieszałam się na tę nagłą myśl. Na moją twarz wpłynął rumieniec. Celtiber zauważył to i uśmiechnął się z zadowoleniem, prawdopodobnie uznając samego siebie za przyczynę mojej reakcji.

– Czy ofiarujesz mi pierwszy taniec, lady Luaine?

– Nie mogłabym odmówić... – i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, dodałam w myślach.

Celtiber dał znak muzykom, poprowadził mnie na środek sali i rozpoczął układ. Odetchnęłam z niewysłowioną ulgą, odkrywszy, że to jeden z tych, które podczas ćwiczeń z Gerardem i Danielem wychodziły mi najlepiej. Nigdy nie byłam utalentowaną tancerką, ale nabyta ostatnio praktyka oraz fakt, że uzurpator zadziwiająco dobrze prowadził w tańcu, wiele ułatwiały. W czasie powolnych obrotów starałam się wyszukać wzrokiem mego towarzysza, ale Gerard przepadł jak kamień w wodę. Miałam nadzieję, że chwile, gdy król zajmuje się uwodzeniem fikcyjnej lady Luaine, okażą się dla niego owocne.

Tron Pierwszego ŚwiataWhere stories live. Discover now