Bariera

27 5 32
                                    

UWAGA! Powyższa piosenka idealnie pasuje do rozdziału - polecam ją włączyć <3

Daniel dotrzymał słowa. Pożeracz nie mógł przekroczyć znajdującej się na obrzeżach ogrodu granicy, która w moich oczach lśniła i mieniła się, jakby ktoś narysował linię przy pomocy zielonego brokatu. Byłam zaskoczona, że nikt poza mną niczego nie dostrzegał. Ponadto, kiedy tylko przekraczałam ową granicę, czułam mrowienie na skórze. Pozbawiona ochrony od razu czułam na sobie czyjś nienawistny wzrok. Właśnie dlatego jak ognia unikałam wieczornych spacerów. Byłam osaczona przez coś, co odczuwałam jako złą, skażoną magię. Zaskoczyło mnie to określenie, które samo, nie wiadomo skąd, nagle pojawiło się w mojej głowie.

Od niedawna bałam się również snów. Od czasu dziwnego, hiperrealistycznego koszmaru robiłam, co mogłam, by jak najbardziej opóźnić moment osunięcia się w ramiona Morfeusza. Ostatecznie więc chodziłam wystraszona i przemęczona, podskakiwałam przy każdym głośniejszym dźwięku i miałam problemy z koncentracją. Ucieszyłam się, gdy podczas przerwy międzysemestralnej rodzice wyjechali na drugi koniec świata. W końcu nadarzała się okazja, by przerwać spiralę nieszczęść, które zawładnęły moim życiem.

Właśnie dlatego stałam teraz w ogrodzie - tu przynajmniej byłam bezpieczna - i nerwowo przebierałam nogami, nie mogąc doczekać się nadejścia mojego gościa. Powietrze było chłodne i rześkie, zimowe słońce topiło zalegające na ziemi resztki śniegu, które zmieniały się w niewielkie kałuże.

Podskoczyłam kilka razy, by się rozgrzać. Miałam ubrać się wygodnie, ale nie byłam pewna, na co tak naprawdę się przygotować. Włosy zaplotłam w warkocz, by jak najmniej przeszkadzały. Włożyłam dresowe spodnie, grubą bluzę i kamizelkę, a do tego adidasy. Niestety nie były one najlepszym wyborem na luty, toteż szybko zaczęłam marznąć. Jednak nie chciałam wracać do domu, bo mężczyzna mógł nadejść w każdej chwili.

Zerknęłam na telefon. Zero wiadomości i połączeń.

- Przyjdzie - mruknęłam do siebie. - Nie dał sygnału, że odwołuje spotkanie.

Mimo wszystko zaczynałam się denerwować. Musiałam zacząć coś robić, by zająć myśli i rozgrzać ciało. Zrobiłam krótką rozgrzewkę, którą czasem wykonywałam przed treningami. Rozejrzałam się wokół.

- Nadal żywego ducha - powiedziałam i ugryzłam się w język.

Żywy duch - brzmi, jak wypisz-wymaluj pożeracz, umarły anioł, jak go tam zwą. Lodowaty strach wspinał się po moich plecach niczym pająk po pajęczynie.

Musiałam nad sobą zapanować, inaczej przedwcześnie osiwieję.

Zaczęłam biegać wokół fontanny. Byłam tak zatopiona we własnych myślach, że nie zauważyłam, że już nie jestem sama.

- Ruch to zdrowie, ale nie do końca taki trening miałem na myśli, mon ami.

Pisnęłam zaskoczona i gwałtownie obróciłam się na pięcie. Poślizgnęłam się na błocie i wpadłam do zbiornika fontanny, koncertowo zakrywając głowę nogami. Otoczył mnie zapach świerkowych gałązek, którymi wypełniony był basen na czas zimy.

Wdzięk i elegancja - to ja.

Poczułam czyjeś ręce wyjmujące mnie ze zbiornika. Jedna, dwie, trzy... trzy?!

Stanęłam na własnych nogach.

- Uwielbiam zapach lasu o poranku - powiedział Gerard zamiast powitania.

Posłał mi swój popisowy uśmiech.

Nie spodziewałam się, że przyjdą obaj. Wymamrotałam niemrawe powitanie i dalej stałam jak słup soli. Nie mogłam oderwać wzroku od znajdujących się przede mną mężczyzn. Ciemnowłosi, wysocy, atletycznie zbudowani - to ich łączyło. Przeniosłam spojrzenie na Daniela. Francuz patrzył na mnie poważnymi oczyma w kolorze leśnego mchu. Jego kruczoczarne włosy i ciemne, grube brwi pięknie kontrastowały z jasną karnacją. Daniel miał uśmiech rasowego uwodziciela, potrafił oczarować wszystkich wokół i sprawiał, że każdy miał ochotę z nim rozmawiać, przy tym cały czas zwracał uwagę na wszystko, co dzieje się wokół niego. Potrafił szybko zniknąć w tłumie, o czym zdążyłam się już sama przekonać. Chevalier założył dziś ciemny sweter, o dwa tony jaśniejszą kurtkę zimową i klasyczne, niebieskie dżinsy. Smoliste kosmyki zebrał w krótki kucyk nad karkiem. Czasem - no dobra, może częściej niż czasem - zastanawiałam się, jak wygląda, gdy nie wiąże włosów.

Tron Pierwszego ŚwiataWhere stories live. Discover now