Rozdział 3

180 24 3
                                    

<...>

-Wygląda na to, że trochę jeszcze z nami zostaniesz.- odezwał się do mnie Matt po odejściu Seana.- W takim razie musimy cię w końcu wykąpać.- dodał z uśmiechem. O nie. Nie nawidzę zapachu mokrej psiej sierści. Ale młody ma rację, przydałaby mi się kąpiel.

Pół godziny później stałem w plastikowej wannie wypełnionej wodą z płynem. Pogoda była ciepła jak na koniec września, więc byliśmy na ogrodzie. Starałem się stać spokojnie, kiedy Matt oblewał moje ciało ciepłą wodą i zaczął wcierać płyn w moją sierść. Było mi całkiem przyjemnie. Zamruczałem, gdy chłopak głęboko zanurzał rozczapierzone palce w futro, wyszorował mnie za uszami i po bokach. Umył mi nawet zęby specjalną pastą i szczoteczką. Spiąłem się, gdy zaczął mnie myć coraz bliżej mojego tyłu. Usiadłem w wannie rozchlapując wodę, by nie dać mu tam dostępu. Matt, niespodziewając się tego, upadł na trawę, a woda, którą wylałem zmoczyła przód jego jeansów i koszulki. Nie mam nic przeciwko gejom. Naprawdę. Matt jest moim pierwszym prawdziwym przyjacielem, ale myśl, że miałby mnie tam dotknąć wystraszyła mnie. Dla niego to nic takiego, nie zna prawdy o mnie. Dla niego jestem tylko zwykłym psem. Ta myśl mnie zabolała bardziej niż myślałem. Naprawdę go polubiłem, chciałbym z nim kiedyś porozmawiać, zaprzyjaźnić się z nim równiesz w mojej drugiej formie.
-Wszystko w porzadku, kolego?- spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem i znów przy mnie ukucnąl. Ja za nic nie chciałem wstać, więc Matt w końcu dał za wygraną i spłukał resztę piany z mojej sierści. Po chwili byłem wolny. Wyskoczyłem z wanny rozlewając wodę jeszcze bardziej i wstrząsnąłem ciałem, by pozbyć się jak najwięcej wody z sierści. Resztę Matt wytarł ręcznikiem.

Zostaliśmy jeszcze trochę w ogrodzie. Było w nim mnóstwo miejsca, więc Matt mógł rzucać mi piłkę naprawdę daleko. Za którymś razem piłka poleciała dalej i zniknęła mi z oczu w gąszczu drzew rosnących przy ogrodzeniu. Pobiegłem po nią. Musiałem iść schylony z brzuchem przy ziemi, by przecisnąć się przez gałęzię wysokich krzaków rosnących między drzewami. Liście dodatkowo ograniczały mi widoczność. Po chwili przez nieuwagę uderzyłem w coś głową. Między liśćmi dostrzegłem coś brązowego, dużego i twardego. Odgarnąłem łapą gałązki, by móc się lepiej przyjrzeć. Przede mną stały drzwi. Znaczy, nie same drzwi, a raczej jakaś stara, mała szopa. Obszedłem ją do okoła. Nigdy wcześniej jej nie widziałem, rodzinka też musiała o niej zapomnieć, bo widać było, że jest zaniedbana. Usłyszałem, że Matt mnie woła, więc szybko wziąłem w pysk piłkę, która leżała obok szopy i wybiegłem z gąszczu. Jeszcze tu wrócę i dokładnie zbadam to miejsce. Może się jeszcze przydać.

W głowie zacząłem już sobie układać pewien plan...

Skąd wiem, że Matt jest gejem? Otóż parę dni temu przyszedł do domu doktorek i kazał młodemu opowiedzieć wszystko o Marku. Wiedziałem, że skądś znam to imię! Siedzieliśmy wszyscy trzej na łóżku w pokoju Matta. Chłopacy usadowili się na przeciwko siebie, a ja leżałem na kolanach młodszego.
-Nie wiem od czego zacząć-Matt popatrzył smutno na brata.
-Może od początku?- zaproponował doktorek.- Dlaczego wracałeś jadąc jak pirat drogowy z tamtej imprezy?- podniosłem się i polizałem młodego po uchu, by dodać mu otuchy. Ten wtulił twarz w moją sierśc i zaczął mnie drapać za uchem.
-Mark mnie zdradził.- prawie wypłakał te słowa i wtulił się we mnie jeszcze mocniej. Doktorek popatrzył na niego smutno i położył rękę na jego ramieniu próbując go tym wesprzeć. Po chwili mówił dalej.- Upił się na tej imprezie z okazji rozpoczęcia studiów i zaczął się do mnie dobierać. A... Ja nie chciałem, dla mnie to było za szybko. On wtedy przycisnął mnie do ściany i zagrodził swoimi rękoma. Powiedział, że jestem mu to winny za to, że w ogóle ze mną jest. No to go kopnąłem w krocze i wybiegłem z jego sypialni. Dopiero, kiedy byłem przy bramie, zorientowałem się, że nie mam swojego telefonu. Wszedłem z powrotem do domu i przepychając się między kompletnie pijanymi ludźmi doszedłem do jego pokoju. On tam był... z jakąś laską. Byli samej bieliźnie na jego łóżku. Wziąłem swój telefon z szafki i uciekłem, znowu. On mnie zdradził! Z dziewczyną! Rozumiesz to!?- Ciałem Matta wstrząsnął szloch. Doktorek przybliżył się do niego i mocno przytulił. Łzy chlopaka moczyły materiał koszulki brata, a ten głaskał go po plecach w uspokajającym geście. Prawie mnie zdusili między swoimi ciałami. Udało mi się przecisnąć i zacząłem trącać głowę młodego nosem i lizać po rękach, żeby na swój sposób pokazać mu, że ja też tu jestem dla niego. Chciałem mu pomóc, chociaż w tej formie nie mogłem zrobić zbyt wiele.

***

Matt

Kiedy w końcu wysechł, wróciliśmy do pokoju a ja kontynuowałem rysowanie portretu. Jego zachowanie podczas kąpieli było dziwne. W ogóle ten pies jest dziwny. Wydaje się, że rozumie więcej, niż zwykły pupil. Do portretu też pozował tak, jakby wiedział, że nie może się poruszać. Mogłem wreszcie skończyć szkic ołówkiem. Kąpiel wydobyła z futra zwierzaka bardziej intensywne kolory. Ten pies był wspaniały. Jego brązowo-czarna sierść lśniła w blasku promieni słonecznych, a mądre, jasne oczy (co widzę pierwszy raz u owczarka) wpatrywały się we mnie z niesamowitą intensywnością. Wymazałem niepotrzebne kreski i spojrzałem na rysunek z większej odległości, by upewnić się, że wszystko jest w porządku z proporcjami. Wstałem i podszedłem do biurka po zestaw pięknych ołówkowych kredek. Zacząłem kolorowanie od oczu. Wątpiłem, czy zdążę skończyc rysunek dzisiaj. Chciałem by był idealny, a pośpiech może jedynie zniszczyć pracę. Nie raz zdarzało się, że byłem zbyt niecierpliwy i zapominałem o szczegółach niezwykle ważnych w rysunku. Potem było już za późno na poprawki.

***

-Kochanie, bo spóźnisz się na wykłady już pierwszego dnia!- zawołała mnie Mary. Nawet po tylu latach nie potrafiłem powiedzieć do niej mamo, ale ona rozumiała. Sama z Arthurem przeżyła podobną sytuację co ja z tatą. Wstałem z łóżka i przeciągnąłem się. Potarmosiłem jeszcze tylko psa po głowie i udałem się do łazienki. Spojrzałem na swoje odbicie. A więc tak wygląda student pierwszego roku. Właściwie, wyglądałem tak samo, jak zawsze, tylko teraz w moich oczach było widać lęk przed nowym ale za razem ekscytację. I ból. Mark zostawił ślad w moich oczach. Na szczęście wybrał inny uniwersytet, więc nie muszę się martwić, że gdzieś go tu spotkam. Po porannej toalecie zszedłem na dół do kuchni. Mary zrobiła dla mnie moje ulubione naleśniki z sosem klonowym. Pocałowałem ją w policzek na powitanie. Już dawno ją przerosłem. Zalałem sobie kawę. Położyła talerz ze śniadaniem na stole w kuchni i usiadła na przeciw mnie.
-Ten facet, który parę dni temu przyszedł po psa... Nie oddałeś mu go. Nijt inny się po nim nie zgłosił- nie mówiła tego z wyrzutem, ale z troską.- Coś się stało?
-Nie ufam mu, a Buddy* wyglądał, jakby się go bał.
-Buddy?-uniosła brew.
-Jakoś musiałem do niego mówić.-wzruszyłem ramionami.- Nie mogę mu zmienić imienia, bo mu się pomiesza.
-Czyli jednak zostaje u nas? Pierwsze o tym słyszę.
-Przecież go nie wyrzucimy na ulicę. A tata nie będzie miał nic przeciwko. Przyznaj się, że ty też się do niego przywiązałaś.
-Nie jest taki straszny, jak na początku myślałam, ale i tak się go boję. Mam uraz z dzieciństwa do dużych psów. Nie licz, że zapałamy do siebie wielką przyjaźnią.
-Tyle mi wystarczy.-uśmiechnąłem się szeroko i pocałowałem kobietę w policzek na pożegnianie.- Dzięki za naleśniki, były pyszne. Wychodzę, miłego dnia!
Do nowej szkoły nie miałem daleko, jakieś piętnaście minut spacerkiem. O wiele bardziej wolę przejść się pieszo niż cisnąć się w wypchanym po brzegi autobusie. Stanąłem przed wejściem do gmachu z czerwonej cegły. Odetchnąłem głeboko i wszedłem do środka. Zacząłem nowy rozdział w moim życiu.


* Buddy to po angielsku "kolega". Pewnie zauważyliście, że Matt często tak mówi do "psa". Ale jako imię lepiej brzmi angielska wersja. Przynajmniej według mnie. ;)

To znowu ja :D. Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze jakie do tej pory dostałam. Mam do Was pytanie: czy taka długość rozdziałów jest dobra? Mam je robić krótsze/dłuższe? Jeśli znaleźliście jakieś błędy, to napiszcie mi o nich w komentarzach. Do następnego wpisu, papa :)

Pieskie ŻycieTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang