Rozdział 9

140 18 11
                                    

Matt

Znalezienie wolnego miejsca na parkingu, mimo, że jeszcze nie było weekend'u, okazało się trudnym wyzwaniem. Kiedy w końcu zaparkowałem samochód i wszyscy wysiedliśmy na zewnątrz, Will zaczął rozglądać się po okolicy. Cath, nie czekając na nikogo, ruszyła w stronę budynku, który był naszym dzisiejszym celem.

-No chodźcie już, jeśli nie chcecie stracić tutaj całego dnia!

Posłusznie ruszyliśmy za nią, uważając, aby nie wpaść pod koła żadnego samochodu wyjeżdżającego właśnie z parkingu. Teraz Will trzymał się najdalej ode mnie jak tylko pozwalała mu na to sytuacja. Między nami szedł Nick. Jak zwykle nie potrafiłem niczego wydedukować z jego twarzy. Przechodząc przez rozsuwane drzwi owionął nas przyjemny wiaterek. Zaraz po tym do uszu wdarł się gwar rozmawiających klientów. O mało nie wpadłem na Cath, która zatrzymała się niespodziewanie przede mną.

-Dobra, to do którego sklepu chcecie iść najpierw?- odwróciła się w naszą stronę.

-Może rozdzielimy się na jakiś czas i każdy poszuka czegoś na własną rękę?- zaproponowałem. Miałem zamiar udać się do mojego raju zwanego inaczej sklepem dla artystów i przeczekać tam apokalipsę, jaką chciał nam zafundować ten mały diabeł. Choć pewnie i tak nie mógłbym schować się tam na cały czas. W końcu znalazłaby mnie.

-Nie podoba mi się ten pomysł, pewnie i tak nie patrzylibyście na te ciuchy, na które trzeba... Wiem, chodźmy tam!- pociągnęła Nick'a za rękę i udała się w stronę pierwszego z upatrzonych przez nią sklepów. Chłopak mógł tylko podążyć za nią jak skazaniec.

***

-Nie... Nie... I to też nie... I to... Czekaj! To będzie w porządku!- Wyjęła jakiś T-shirt i przyjrzała mu się marszcząc przy tym brwi.- Wiem!- Szybkim krokiem przemierzyła sklep udając się w kierunku spodni i wyjęła ciemne spodnie zwężające się przy kostkach. My w tym czasie siedzieliśmy nieporadnie na pufie i obserwowaliśmy nastolatkę w jej naturalnym środowisku. Ekspedientka patrzyła na to wszystko z niemałym zaciekawieniem. Pewnie rzadko się jej zdarza, by do sklepu weszła dziewczyna przygotowująca trójkę chłopaków na pokaz mody.

-Matt! Podejdź do mnie!- przyłożyła ciuchy do mojego ubrania i odsunęła się na odległość wyciągniętej ręki.- Tak będzie dobrze. Idź do przebieralni. I żadnych dyskusji!- Zdążyła mnie uprzedzić, zanim z moich ust wydobył się choćby najcichszy dźwięk. Uległy zamknąłem za sobą drzwi do kabiny.

Muszę przyznać, że nie wyglądałem tak źle, jak początkowo myślałem. Ciuchy leżały naprawdę dobrze, jakby dziewczyna przeskanowała moje ciało dobierając do niego odpowiedni rozmiar ubrania. T-shirt spodobał mi się najbardziej. Wyglądał, jakby ktoś używał go jako palety malarskiej. Był pełen kolorowych plam, jednak nie wyglądał przez to nieestetycznie. Wręcz przeciwnie, gama użytych odcieni dopełniała się idealnie tworząc zielono-niebieską harmonię. Nie za luźny i nie za obcisły. Spodnie też mogły być. O nich nie mam nic więcej do powiedzenia. Zwykłe grafitowe rurki, jednak nie przylegały do ciała w zbyt wielu miejscach.

-Co tak długo? Miałeś przecież tylko jeden komplet do przymierzenia. Pospiesz się, bo trzymam w rękach kolejne dwa, a jeszcze muszę poszukać coś dla...- wyszedłem z przebieralni i stanąłem przed przyjaciółmi. Cath patrzyła na mnie przez chwilę z otwartą buzią.- mówiłam, żeby zostawić sprawę ubioru mnie. Wyglądasz genialnie! Leżą idealnie, a te kolory wspaniale podkreślają twoje oczy.- Patrzyła wniebowzięta na moją osobę, a ja poczułem się niekomfortowo pod jej spojrzeniem. Chłopaki też na mnie spojrzeli, tak jak ekspedientka, która stanęła obok dziewczyny, by razem z nią się naradzać. Oni jednak szybko stracili zainteresowanie moją osobą i wrócili do swoich komórek.

Pieskie ŻycieWhere stories live. Discover now