Rozdział 13

127 16 15
                                    


Will


Usłyszałem dźwięk zatrzaskujących się drzwi. Nogi miałem jak z waty. Oparłem się o samochód i po chwili usiadłem na kostce brukowej. Jeszcze nie dotarło do mnie w pełni to, co miało miejsce zaledwie kilka minut temu. Przetarłem twarz dłonią. Dlaczego zawsze muszę wszystko skomplikować? Całowałem się z dziewczyną - skrzywdziłem go. Chciałem to naprawić, ale czy musiałem się całować z moim przyjacielem? Tylko pogorszyłem sytuację. Co ja mam teraz zrobić? Już nawet nie chodzi o to, że nie jestem gejem. Nie czułem się obrzydzony. Bardziej przeszkadzało mi to, że to mój przyjaciel. Jak my mamy po tym normalnie rozmawiać, spędzać czas? Istnieje jeszcze szansa, że nie będzie tego pamiętać. Kiedy odchodził, wyglądał jakby w ogóle nie dotarło do niego to, co zrobił... Boże, niech on o tym nie pamięta. Po moich plecach przeszedł dreszcz. Kurtkę wciąż trzymałem w dłoni. Powinienem już pójść, gdyby ktoś mnie teraz widział, uznałby mnie za jakiegoś menela. Wyjąłem telefon. Dochodziła druga. Wstałem i włożyłem kurtkę. Przy ruchu zabrzęczały kluczyki schowane w kieszeni. Muszę mu jutro odstawić samochód i przy okazji z nim porozmawiać.



Matt


Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych chwil tego dnia. Czułem się chory, głowa pulsowała tępym bólem, a żołądek postanowił żyć własnym życiem i zaczął robić koziołki w moim brzuchu. Szybko się podniosłem, by udać się do łazienki. Zbyt szybko. Kiedy tylko usiadłem prosto na łóżku, poczułem się, jakby ktoś mi przywalił w głowę kijem baseball'owym. Jakoś udało mi się powstrzymać zawartość żołądka przed niekontrolowanym wydostaniem się na wolność. Zapomniałem po powrocie zasłonić okna, więc do wnętrza dostawały się promienie słońca, dobitnie drażniąc moje oczy. Zanim przystosowałem wzrok do jasności panującej w pokoju, poczułem ruch przy nodze. Swoim zachowaniem obudziłem Buddy'ego. Nadal mrużąc oczy, spojrzałem na niego i pogłaskałem po głowie.

- Dzień dobry, kolego. Przepraszam, że musisz mnie oglądać w takim stanie. - uśmiechnąłem się lekko.

Miałem w głowie straszny mętlik. Starałem się poukładać w chronologicznej kolejności wydarzenia wczorajszego dnia. Zamknąłem oczy, bo słońce nie przestawało mi ich podrażniać. Początek pamiętam dobrze. Rozmowę z Megan i jej znajomymi, alkohol, taniec. Pocałunek. Pamiętam, że Will się z kimś całował. Powróciły do mnie uczucia, które wczoraj towarzyszyły temu wydarzeniu. Znowu ten ból w piersi. Jestem zazdrosny o mojego przyjaciela? W którym momencie, ja się pytam, moje uczucia do niego się zmieniły? Nawet tego nie zauważyłem. Wszystko zaczęło się od zwykłego fizycznego zauroczenia. Nie sądziłem, że mogę tak szybko poczuć coś po tym, co zrobił mi Mark. Ale czy ja właściwie coś czuję? Teraz tylko żal. Nie wydaje mi się, żebym był zakochany. Tak trudno to wyjaśnić... Lubię spędzać z nim czas, mamy podobne zainteresowania, ale czy to wystarczy? Kiedy o nim myślę, nie czuję żadnych motylków, ani nic innego. Czuję się po prostu dobrze. Z resztą, nawet, gdybym się zakochał, to on i tak woli dziewczyny. Wczoraj wyraźnie to pokazał. Pocałunek. Pocałunek. Dlaczego wydaje mi się, że coś mi umyka? Po tym jak zobaczyłem go z tą rudą, straciłem rachubę w ilości wypitego alkoholu. Cholera. Nigdy więcej nie doprowadzę siebie to takiego stanu. Pocałunek. Pocałunek. Wstrzymałem oddech. Myślałem, że zaraz zejdę na zawał.

POCAŁUNEK

Czy ja?

Przed oczami zaczęły mi przewijać się sceny z wczorajszego powrotu do domu. Will mnie odprowadził. Pożyczył mi kurtkę. Rozmawialiśmy jeszcze trochę. A ja myślałem o tym, że chcę go pocałować... Że chcę zetrzeć z niego ślad, jaki pozostawiła po sobie tamta laska. Pokazać, że to ja jestem go godny.

Pieskie ŻycieWhere stories live. Discover now