Rozdział 11

119 17 4
                                    


Matt


Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Cath już pchała mnie w kierunku kuchni. Udało mi się jedynie odwrócić i po raz ostatni spojrzeć na Willa. Wydawał się być rozbawiony tą sytuacją. Starał mi się coś powiedzieć, ale szybko zasłonił mi go tłum ludzi. Wyczuwając, że jestem na przegranej pozycji, pociągnąłem łyk gorzkiego, złotawego napoju. Nie przepadam za alkoholem, ale jeśli muszę spędzić najbliższy czas z masą obcych ludzi, może się okazać całkiem przydatny. Po chwili zobaczyłem Megan, panią gospodarz tej imprezy. Opierała się o blat stołu i rozmawiała z jakąś dziewczyną. Wyglądała naprawdę ładnie. Jej ciemne, falowane loki opadały kaskadą na odkryte plecy, sięgając łopatek. Miała na sobie top zawiązywany na szyi i spódniczkę. Kiedy się uśmiechała, na policzkach pojawiały się urocze dołeczki. Zbliżyłem się do niej i przywitałem z nią i jej koleżanką. Druga dziewczyna odpowiedziała mi i szybko się ulotniła. Chyba puściła szatynce oczko.

Odezwała się do mnie, próbując przekrzyczeć hałas. Niestety nic nie zrozumiałem.

-Co!? Nic nie słyszę!- zbliżyłem się do niej, żeby lepiej ją słyszeć. Szybko się odsunęła, jakbym miał ją oparzyć. Chyba poczuła się zażenowana swoim zachowaniem. Teraz to ona się przybliżyła i krzyknęła mi prosto do ucha.

-Cieszę się, że udało ci się przyjść!- uśmiechnęła się do mnie uroczo. I co ja miałem odpowiedzieć? Że zostałem zmuszony? Nie miałem innego wyjścia, bo inaczej Cath by się obraziła? Nie, lepiej tego nie mówić. Nie chciałem jej robić przykrości, zwłaszcza, że podobno jej się podobam. Biedna dziewczyna, ma pecha, że padło akurat na mnie.

-Jasne, ja też się cieszę.- posłałem jej łagodny uśmiech, na co się zarumieniła. Od kiedy Cath powiedziała mi, o Megan, zacząłem dostrzegać te wszystkie sygnały, jakie wysyła jej ciało. Wyszliśmy na zewnątrz, by móc w spokoju porozmawiać. Ogród oświetlony był małymi, białymi lampkami, zawieszonymi na werandzie, płocie i owiniętymi wokół wysokiego drzewa. - Podobno chodzisz z Cath na jeszcze kilka innych wykładów. Na jakim kierunku studiujesz?-wolałem wybrać neutralny temat do rozmowy.

-Architekturę i ogrodnictwo. Razem z Cath mam jeszcze chemię, biologię i podstawy fizyki. A ty jesteś na weterynarii?

-Tak, w przyszłości chcę założyć z bratem sieć gabinetów a Stanach.

-Wow, ambitnie.- powiedziała z uznaniem. Zazdroszczę ci, ja na razie wiem tyle, że chcę skończyć studia...


Rozmawiało mi się z nią całkiem przyjemnie. Nie chciało mi się wychodzić, bardzo miło spędzałem z dziewczyną czas. Co chwilę podchodził do nas ktoś z jej znajomych i zamienił z nami parę zdań. Okazało się, że parę osób znałem z widzenia. Nawet nie zauważyłem, kiedy skończyło mi się piwo i podniosłem do ust pusty kubeczek. Szybko ktoś wepchnął mi do dłoni nowy, pełny gorzkiej substancji. Alkohol podziałał na mnie rozluźniająco. Na chwilę wszystkie moje problemy wydały mi się mniej ważne. Gdzieś w tłumie dostrzegłem Nicka zajętego rozmową z jakimiś obcymi dla mnie ludźmi. Poczułem lekkie chłód przy nadgarstku. Zaskoczony spojrzałem w dół i ujrzałem drobną dłoń trzymającą moją rękę.

-Może zatańczymy?- zwróciła się do mnie, ciągnąc mnie lekko w kierunku domu.

-No nie wiem, nie umiem tańczyć.

-Oj, no weź. Tylko na chwilkę. Kto będzie patrzył?- spojrzała na mnie proszącym wzrokiem.

-Oh, no dobra, ale tylko na pięć minut.

-Tak!- posłała mi uradowany uśmiech.


Weszliśmy przez taras. Od razu można było poczuć różnice między świeżym i chłodnym powietrzem na zewnątrz, a tym dusznym, gorącym, śmierdzącym alkoholem, znajdującym się w salonie. Udało nam się znaleźć trochę wolnego miejsca. Światła już dawno zostały zgaszone, a jedynym jego źródłem była mała kula dyskotekowa przytwierdzona do sufitu. Małe, kolorowe plamki światła tańczyły razem z gośćmi, by co jakiś czas zatrzymać się na ich twarzach. Zaczęliśmy tańczyć. Megan udało się nie roześmiać na widok moich ruchów, za co byłem jej na prawdę wdzięczny. Po chwili muzyka przycichła, zostawiając po sobie głuchą ciszę. Wszyscy spojrzeli na siebie zdezorientowani. Następnie usłyszeliśmy delikatne dźwięki układające się w melodię do tańca wolnego. Dobra, tutaj spasuję. Właśnie miałem zejść z parkietu, tak jak większość ludzi, kiedy zatrzymał mnie głos dziewczyny.

-Miało być pięć minut. To nie były nawet dwie. Zostańmy jeszcze na tą jedną piosenkę, proszę.

No cóż, obiecałem, więc słowa dotrzymam. Podszedłem powoli do dziewczyny. Ona nieśmiało położyła moje dłonie na swojej talii, a swoje zawiesiła na mojej szyi. Znowu się zarumieniła i odwróciła wzrok. Jeśli dla niej ta sytuacja jest krępująca, to co ja mam powiedzieć? Gej tańczy wolnego z dziewczyną, której się prawdopodobnie podoba. I jak ja mam wybrnąć z tej sytuacji? Co, jeśli będzie chciała czegoś więcej? W tej chwili nieźle się wystraszyłem. Co by było, gdyby się dowiedziała? Może i by zrozumiała, ale nie miałem zamiaru tego sprawdzać. Wie tylko Arthur i to mi wystarczy. Ostatnie, czego bym chciał, to powtórka z liceum.

Co jakiś czas spoglądała mi w oczy, ale nie na długo. Kiedy jestem blisko niej, zachowuje się zupełnie inaczej, niż wtedy, gdy staliśmy w ogrodzie oddaleni metr od siebie. Straciła swoją wyluzowaną postawę i pewność siebie. Rozejrzałem się po sali. Ci najbardziej pijani znaleźli sobie miejsce do spania i można byłoby uznać ich za martwych, gdyby nie poruszyli od czasu do czasu ręką. Osoby bardziej trzeźwe znalazły paczkę markerów i bawiły się w dekorowanie twarzy swoich śpiących znajomych. Ci, którzy mogli jeszcze ustać na nogach całowali się po kątach. Pomyślałem, że dawno nie widziałem nikogo z mojej paczki. Przyjrzałem się uważniej ludziom, co było dość trudne. Kolorowe światła zniekształcały rysy twarzy. W końcu znalazłem Cath. Rysowała właśnie hitlerowski wąsik i okulary jakiemuś chłopakowi leżącemu na kanapie. Nigdzie nie widziałem Nicka. Może jest w innej części domu. A Will? Jego też nie ma. Chociaż, chwila! Nie byłem pewny, czy osoba, na którą patrzę to mój przyjaciel. Jego twarz zasłaniały rude włosy dziewczyny, z którą się całował. To mało powiedziane! Ona wpychała mu cały język do ust, jakby chciała go nim udusić! Odsunęła się na chwilę. Tak. To był Will...

Nie wiem, co w tym momencie czułem. Żal? Zazdrość? Cierpienie? Złość?

Cokolwiek to było, spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Na sercu ciążył mi w tym momencie ogromny ciężar i rósł w zatrważającym tempie. Nie potrafiłem się ruszyć. Po prostu tak stałem. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić.

-Matt? Halo, Matt!- ocknąłem się.- Piosenka się skończyła. Coś się stało?- patrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem. Na nowo rozbrzmiewała głośna muzyka i ludzie ruszyli, by tańczyć.

-Co? Nie, nic się nie stało. J-ja muszę się przewietrzyć. Daj mi chwilkę.

Odwróciłem się i szybkim krokiem wyszedłem z domu, nie czekając na rekcję dziewczyny. Na dworze nie spotkałem nikogo. Nic dziwnego, skoro jest tak zimno. Przynajmniej mogę pobyć trochę sam. W ogóle nie rozumiałem swojego zachowania. Dlaczego poczułem się tak okropnie? Dlaczego widok Willa z dziewczyną tak bardzo wyprowadził mnie z równowagi? Dlaczego... płaczę?

Usiadłem na zimnej ławce i pociągnąłem nosem. Zostawiłem w środku kurtkę. Jak nie zachoruję, to będzie cud. Zimno jesiennej nocy wdzierało się do moich płuc z każdym oddechem. Starałem się uspokoić. Po moich policzkach spływały łzy. Nie rozumiałem swoich uczuć. Przecież Will jest moim przyjacielem, do jasnej cholery! Przez ten cały czas nawet nie przyśniło mi się, żebym mógł poczuć do niego coś ponad to! Znamy się, ile? Półtora miesiąca? Mimo wszystko, kiedy go przed chwilą zobaczyłem... Coś we mnie pękło. Wiedziałem, że nie należało tu przychodzić. To druga nieudana impreza z rzędu. Zakręciło mi się w głowie. Chyba za dużo wypiłem, zawsze miałem do tego słabą głowę. Nie, żebym często miał okazję, żeby się napić. Jedyne, czego teraz chciałem, to położyć się w łóżku i przykryć kołdrą po czubek głowy. Przynajmniej Buddy czeka na mnie w domu. Tak bardzo chciałbym się do niego przytulić, spojrzeć w te jego mądre oczy. Może on miałby dla mnie jakąś radę... Wow. Serio przesadziłem z tym piciem. Prosić psa o pomoc w sprawach sercowych. Chociaż, może jeszcze się napiję...



Dzisiaj miałam dobry humor, więc uraczę Was tym oto rozdziałem. Znajcie moją dobroć. A tak na serio, cieszę się, że w końcu nadszedł czas na ten rozdział. Akcję wymyśliłam dość dawno i zależało mi, aby szybko napisać ten i następny rozdział. Można by powiedzieć, że w końcu dzieje się coś związanego ze sprawami sercowymi bohaterów. Wreszcie! Po (czekajcie, muszę sprawdzić) jedenastu rozdziałach! Długo każę Wam czekać na jakiekolwiek sceny boyxboy. Nie bijcie! Momentami sama zapominam, że oznaczyłam to opowiadanie jako yaoi/shounen ai. Ja już uciekam, mam nadzieję, że się Wam podobało i jakoś umiliłam Wam dzień/wieczór/noc, czy o jakiej porze to czytacie. Do napisania :)


Pieskie ŻycieWhere stories live. Discover now