19. Rozdział 2.5

50 5 2
                                    

~ * ~

Do sali treningowej weszli uczniowie. Nie umknęła im obecność nieznanej osoby, która na pierwszy rzut oka wyglądała na obcokrajowca. Ludność na zachodniej stronie Wega różniła się od niej wyglądem. Cera dziewczyny miała dużo chłodniejszy odcień. Ich włosy w większej mierze mieściły się w jasnej palecie barw. Mieszkańcy Alcor najczęściej byli blondynami, ci mieszkający w Mizar głównie posiadali bladoblond włosy, a ci z Muscida rudy i rudawy blond. Ciemne, co prawda zdarzały się od czasu do czasu, przykładem może być sama wybranka władcy Muscida, jednak były rzadkością. Zwłaszcza czarne jak bezgwiezdna noc. Stojąca po środku sali treningowej postać wyróżniała się od razu. Spoglądając na nią niepewnie i nieufnie, zatrzymali się w progu. Alicja widząc to, lekko się uśmiechnęła, uspokoiła ich i gestem ręki zaprosiła do zajęcia miejsc na trybunach. Uspokojeni ruszyli w ich stronę, siadali, zerkając co chwila na przybysza i szepcząc między sobą. Muscida zrobiła krok w ich kierunku, uniosła dalej ściskany w dłoni miecz dziadka Tay i wskazała na nią.

– Jak zauważyliście, mamy dziś gościa – powiedziała z uśmiechem do dzieciaków.

– Al! Co ty kombinujesz? – syknął jej do ucha Oskar, stojąc niebezpiecznie blisko.

– Daj mi mówić – zbyła go, jednocześnie zerkając na brunetkę.

– Chyba zgłupiałaś! On jest obcy, nie możesz go tak tu wpuszczać i...

– I co? – Spojrzała na niego znacząco. – Co ci nie pasuje?

Tay obserwowała ich, z uwagą nastawiając uszu, by dobrze usłyszeć, co o niej mówią. Czuła się nieswojo w tym miejscu, w sumie to czuła się zagrożona. Zerknęła na miecz dziadka, który spoczywał w dłoniach rudej, czułaby się pewniej, gdyby mogła mieć go w swoich.

Za to Anastazja w spokoju obserwowała zielonooką. Użyła na niej Tknięcia, wiedziała już, że nie jest chłopcem. Zaintrygowała ją jej postać i była ciekawa, co aż tak zwróciło uwagę rudej. Wiedziała doskonale, że planów to ona nie miała zbyt wielkich, Alicja jest impulsywnym i zbyt chaotycznym stworzeniem, żeby planować. Płynie na chwili, a głupie pomysły wpadają jej co chwilę, a przemyśla je dopiero, kiedy już jest w trakcie ich realizowania. Miała wrażenie, że nawet same Gwiazdy zawsze przymykają oczy na jej wybryki albo łatwo jej przebaczają. Jeszcze tylko Oskar niczego się nie domyślał.

– An, nie masz zajęć? – zapytała Alicja. Nie umknęło jej to, jak obserwowała czarnowłosą, była świadoma tego, że jej przyjaciółka już zna prawdę.

– Już skończyłam.

– Czyli zaszczycisz nas swoją obecnością?

– Z przyjemnością. – Uśmiechnęła się nikle.

– Dziś będzie pokaz! – uniosła nieco głos.

Po sali poniósł się szmer zadowolenia. Dało się wyczuć ekscytację wśród dzieciaków, kiedy wymieniali się krótkimi uwagami. Jednak nie było dane rudej napawać się tym widokiem. Poczuła mocny chwyt na ramieniu i szarpnięcie. Oskar pociągnął ją w stronę fotela, rzucając do An, żeby zajęła się na chwilę dzieciakami. Uścisk nie bolał, ale na pewno nie należał do przyjemnych, więc kiedy już dociągnął ją na miejsce, wyrwała mu się i spojrzała na niego gniewnie.

– Dzieciaku, czy ty czasami myślisz? – warknął, dawno nie pokazywał jej się w takim stanie. – Czy w tej twojej pięknej, władczej główce jest coś takiego jak mózg?!

Skrzywiła się, nie lubiła, kiedy ktoś nazywał ją dzieckiem, zdławiła jednak w sobie ochotę znaglenia go. Uznała to za pytanie retoryczne i spojrzała w kierunku dziewczyn. Anastazja coś mówiła do podopiecznych, a zielonooka z zainteresowaniem jej słuchała. Rudowłosa skupiła się na jednym szczególe. Ślicznie wygląda, gdy nieświadomie uchyla usta...

Wega. Zakończmy wojnę.Where stories live. Discover now