10. Rozdział 1.10

101 14 11
                                    


~* ~


– Panie. – Teres ukłonił się lekko swojemu władcy. Obserwował z uwagą, jak stoi przy oknie i wpatrywał się w widok za nim.

Dumał. Zawsze, kiedy Orrin dumał przybierał spokojny wyraz twarzy, nawet kiedy dotyczyło to myśli nieprzyjemnych. Tak już miał. Odkąd się znali, od nastoletnich cykli. Czasem przyjaciele nabijali się z, przyszłego wówczas, władcy, że wyduma w końcu przyszłość. Zdarzało się czasem, że odrywał się od rzeczywistości i zatapiał się w myślach, kiedyś najczęściej o swojej przyszłości. Teraz? Ostatnimi czasy głównie martwił się o bezpieczeństwo ludzi, których musiał chronić z woli Gwiazd. Starał się wypełniać wyznaczone mu zadanie jak najlepiej, jednak nie działo się dobrze ostatnimi czasy. Pozorny spokój i porządek, który widział za szybami swojej posiadłości, w każdym momencie mógł runąć. Rudy władca Muscida oderwał wzrok od swojego miasta i uśmiechnął się do starego przyjaciela.

– Teresie, kochany. – Rozpromieniony władca rozchylił ramiona i ruszył do przyjaciela. Spotkali się w połowie drogi, łącząc się w męskim uścisku. – Mówiłem tyle razy, żebyś na osobności nie dbał o tytuł. Zbyt wiele razem przeszliśmy.

– Wybacz, druhu. – Uwolnił się z uścisku. – Zbyt długo cię nie widziałem.

– Co bardzo mnie smuci. Jak wygląda sytuacja na granicy?

– Nieciekawie... – westchnął i pozwolił sobie usiąść w fotelu. – Między pasmami gór mieszane wojsko wciąż napiera. W mniejszej lub większej częstotliwości. Kiedy przez parę dni panowała cisza, a zwiady nie napotkały wrogich jednostek postanowiłem odwiedzić moich kochanych przyjaciół i ulubioną rozpieszczoną pannicę.

– Żeby tylko tego nie usłyszała. – Zaśmiał się. – Tak bardzo cieszyła się na wieść o twoim powrocie i trening z tobą – powiedział zmartwiony.

– Hm... – brunet podrapał się po zaroście. – I teraz nasz kochany władca powie mi złą wiadomość.

– Zbyt dobrze mnie znasz. – Uśmiechnął się smutnie.

– A czy mógłbym...?

– Wolałbym, żebyś się z nią nie widział. Wygadasz się.

– Jakbym mógł! – oburzył się. – Nie ważne, co mi zaraz powiesz, zachowam to i zdradzę tylko Gwiazdom.

Władca spojrzał znacząco na Tersa i uśmiechnął się lekko.

– Och, masz rację – parsknął. – Twoja córka umie ze mnie wszystko wyciągnąć.

– Miłość do Ealish cię oślepia. Za bardzo jej pobłażasz

– Jestem jej ulubionym wujem, co zrobić? – Wzruszył teatralnie ramionami.

Rozbawienie mężczyzny za chwilę minęło. Zawiesił wzrok na wzorzastym, bordowym dywanie. Władca od razu to zauważył i również radość z niego uleciała. Teres potarł palce u prawej ręki i spojrzał na Orrina.

– Miałem nadzieję... – Zawiesił głos. – Pytałem służbę, wiem, że nie ma go w posiadłości.

– Spokojnie, zobaczycie się – Uśmiechnął się lekko na widok iskierki w spojrzeniu przyjaciela. ­– Pojedziesz do Bidevena na zachodnią granicę z Megrez. Jest tam od paru dni. Warty zostały zaatakowane, a wokół widać niebezpieczne poruszenie wroga. Na razie nic groźnego, ale...

– Czyżby przemieścili się spod gór?

– Nie możemy tego wykluczyć. – Odwrócił wzrok, jakby bał się spojrzeć przyjacielowi w twarz. – Potrzebuję tu Bidevena. Musimy podjąć pewne ważne zbrojne decyzje. Z Finnem stwierdziliśmy, że jest nam niepotrzebny. Do tego niedługo odbędzie się spotkanie władców i...

Wega. Zakończmy wojnę.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz