15. lecz wiosennie nam jest w naszym niebie

45 4 0
                                    

październik 2014



Zaczął się rok akademicki, ten szalony okres imprez i chodzenia skacowanym na zajęcia. Jak wielu mówi - najlepszy okres w życiu. Być może, nie wiem, jesteśmy na samym początku, dlatego nie mogliśmy sobie odpuścić największej imprezy rozpoczynającej rok akademicki w Szczecinie.


Nie zamierzałam cię tam spotykać - broń Boże, naprawdę nie chciałam tego, bo nie wydobrzałam po ostatnim naszym spotkaniu, jednak czułam potrzebę pójścia tam. I być może wcale bym cię nie zobaczyła gdyby nie fakt, że gdy ja już stałam w kolejce do szatni ty dopiero wchodziłeś z Adrianem. Byliśmy szczęśliwi i odrobinę pijani (ty może trochę bardzo bardziej niż odrobinę). Twoje ramiona owinęły się wokół mojej talii i tłumaczyliśmy to jako nadrobienie zaległości w byciu miłym dla siebie po 2 latach nienawidzenia się, bo przecież każda wymówka jest dobra, prawda mój drogi?


Nie przeszkadzało mi nawet to jak powiedziałeś 'Nela, ale pamiętaj ja mam dziewczynę", gdy trzymałeś moją rękę w swojej większej. Nie miało to znaczenia, gdy w naszym ciele płynęły endorfiny wywołane tańcem, alkoholem i głośnym śpiewaniem piosenek. A już szczególnie temu, gdy porwałeś mnie do tańca, gdy w całym klubie leciało „Facet to świnia", gdy nareszcie mogłam ci to wykrzyczeć w twarz bez żadnych konsekwencji, a ty po prostu odpowiadałeś, że wiesz. Gdy traktowaliśmy tą piosenkę tak personalnie, gdy nasze dłonie się łączyły, gdy widziałam aprobatę w twoich oczach do mojego stroju i zachowania, gdy po prostu byliśmy ciesząc się chwilą. Brakowało mi tego.


Nawet tego jak bardzo przedrzeźnialiście mnie, gdy wyrywałam jakieś chłopaka, gdy się z nim całowałam, gdy spłoszyłeś go chwytając mnie za rękę, choć od tamtego momentu w pewien sposób byłam z nim. Gdy patrzyłeś z podziwem jak nisko schodzimy na parkiet z Adrianem, bo co nam szkodzi? Przecież oboje jesteśmy wolni, młodzi i szczęśliwi.


Gdy twoje dłonie szukały mojej talii, gdy ja łapałam jedną z nich by gdzieś przejść. Żadnego wykorzystywania się, żadnych uczuć. Nic, tylko zabawa, czyli to o co zawsze ci chodziło.


Dlatego nie przejmowałam się, gdy wracałam na bosaka wraz z kuzynką Adriana, bo nasze szpilki już nas uwierały, gdy my szliśmy pod ramię jak najlepsi przyjaciele.


Wyczuwałam wiosenny powiew w jesiennym wietrze i deszczu, bo nigdy nie czułam się lepiej jak spacerując z tobą po nocnym Szczecinie.


Nigdy wcześniej nie czułam się tak wolna, jak w tamtym momencie, gdy szczerze rozmawialiśmy o naszych uczuciach, pierwszy raz, na ławce na przystanku autobusowym. Gdy przyznałeś, że zawsze cię to przerastało.


Wszystko co złe z tobą było już za mną, nic gorszego stać już się nie mogło.

Od autorki: więc jeżeli dobrze pamiętam zostało nam 8 części do końca! A jako, że jestem uziemiona przez przeciążone kolano, kto wie może zakończymy tą historię do soboty (to bardzo by mnie cieszyło) i wtedy zostaną tylko dodatki, które nawet nie wiem czy chcecie.
Do jutra!

Nasze nieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz