Untitled Part 6

22.5K 882 260
                                    


-Mija kolejna noc, a ja zastanawiam się, kiedy ją zabić? Widziałem Julke, która spokojnie spała w nocy. Eh, jest taka piękna, gdy śpi. Byłem też u Weroniki. Ona prawie wcale nie spała, cały czas rozglądała się. Jakby wiedziała, że na nią patrze. Pomimo tych ich ślicznych buziek muszę jedną z nich zabić. Zrobię to jutro, a teraz pójdę spać.- Mówiłem sam do siebie.
*6:53 rano.*
Wstałem bardzo wcześnie. Za oknem widziałem tylko szary świat i ludzi ze spuszczonymi głowami. Oni wiedzieli, że następna młoda dziewczyna umrze. Każdy patrzył w chodnik. Wszyscy byli dziwnie zamyśleni. Do tego ten pieprzony deszcz rozmywał wszystko. Wstałem z łóżka i powędrowałem do łazienki, żeby jakoś wyglądać. Potem zjadłem parówki, ta najlepszy posiłek zabójcy. Ubrałem się w ciepła kurtkę i zadzwoniłem do Weroniki. Niestety nie odbierała. To zepsuło mi plany. Postanowiłem więc pójść do szpitala, gdzie leżała.
*9:47*
Jestem w szpitalu. Strasznie tu zimno. Coraz bardziej się boje o swoją psychikę ! Cały czas gadam do siebie. No trudno jakoś muszę z tym żyć. Podszedłem do sali nr 13. Chwyciłem za klamkę. Ku mojemu zdziwieniu drzwi były zamknięte. Byłem pewien, że Weronika zamknęła się w nocy i jeszcze nie wstała, żeby otworzyć. Udałem się do pokoju lekarzy, gdzie spytałem o nią. Lekarze nie mieli zielonego pojęcia ,o kogo mi chodzi. Po tych słowach przeszły mnie ciarki. Wybiegłem ze szpitala i szybko wszedłem na Facebook'a szukałem jej w znajomych, ale nie znalazłem! Co jest kurwa grane ? Nie wiedziałem co robić. Nagle znikła? Tak po prostu? -Wtedy już nie mówiłem, tylko krzyczałem sam do siebie.
*12:03*
Poszedłem nad rzekę. Tu miałem wszystko przygotowane. Miało być tak pięknie, ale musiała zniknąć! Siedziałem tak dobre trzy godziny, kiedy usłyszałem kroki. Odwróciłem się gwałtownie. Zobaczyłem piękne długie nogi, króciutką spódniczkę, długie włosy do pasa, piękne piersi i olśniewającą twarz. Jej oczy były piękniejsze niż niebo, które zaczęło wychodzić zza szarych chmurek. Jej spódniczka powiewała na wiaterku. Nie mogłem oderwać wzroku. Dziewczyna o imieniu Julia stała przede mną. Nie wiedziałem skąd, ona się wzięła, ale cieszyłem się, że przyszła. Siedzieliśmy nad rzeką długi czas. Trzymałem ją za rękę i całowałem w policzek, który zawsze był zaczerwieniony. Zbliżał się wieczór, było coraz chłodniej. Julka wtuliła się we mnie. Nie powiem, było przyjemnie. Cieszyłem się, że wzięła kurtkę, bo w innym wypadku ja musiałbym jej dać swoją, a tego nie zamierzałem. Nastała zupełna noc, a my cały czas rozmawialiśmy. Wpadłem na świetny pomysł i od razu jej go oznajmiłem.
- Kochanie poczekaj chwileczkę, tu obok jest stara szopa, a w niej są zapasy z winem. Pójdę i przyniosę najlepsze, jakie znajdę. - Powiedziałem z uśmiechem.
- Oczywiście. Idź, ale szybko wracaj ! -Powiedziała, po czym ucałowała mój rozpalony policzek.
Wiedziałem, że uwielbia wino. W sumie ona uwielbia wszystko, co ma trochę procenty.
*22:34*
Wróciłem tak szybko, jak się dało. Zdziwił mnie fakt, że nie było jej. Zacząłem się rozglądać. Nie było nikogo. Moje serca przeżyło zawał, kiedy nagle wyskoczyła z krzaków. Głupiutka myślała, że mnie wystraszy. Usiedliśmy w tym samym miejscu. Otworzyłem z trudem butelkę. Nie mieliśmy kieliszków, ale jej to nie przeszkadzało. Wzięła pierwszego łyka. Widocznie jej bardzo smakowało. Potem napiłem się ja. Nienawidziłem wina. Udawałem, że też mi smakuje. Gdy tylko odwróciła głowę wyplułem zawartość, którą miałem w ustach. Tak minęła nam następna godzina.
Julka chciała bardzo wracać, ale ja pragnąłem spędzić z nią więcej czasu. Mówiła, że źle się czuje. Eh, dziewczyny ! Czy one zawsze tak mają?! Po wielu prośbach zgodziłem się na powrót. Za to zostałem pocałowany w czoło. Właśnie byliśmy obok tej szopy, kiedy ona zemdlała. Nie wiedząc, co zrobić wciągnąłem ją do niej. Położyłem na stercie gratów. Niechcący przewróciłem jakiś bak i wylała się jego zawartość. Zapach substancji drażnił moje nozdrza. Nie skupiałem się za bardzo na nim, bo chciałem ratować Julkę. Reanimowałem ją, ale nic nie pomagało. Czułem doskonale jej puls i bicie serca. Nie wytrzymałem i zapaliłem szluga. W połowie upuściłem go. Wybiegłem jak najszybciej z szopy. Cała szopa płonęła, a w niej Julia.
Na szczęście, nawet jej urok nie przeszkodził mi w trzeźwym myśleniu. Dałem do wina trochę cyjanku potasu, żeby się udusiła. Ja nie piłem specjalnie. Kładąc ją w szopie, miałem obmyślony plan. Wylałem szybko bak z benzyną i zapalając ostatniego szluga rzuciłem go wprost na wylaną ciecz.
-Niech suka ginie w piekle ! - Zacząłem krzyczeć.
Pobiegłem do domu jak najszybciej, żeby nikt nie zauważył mnie przy miejscu zdarzenia. Koło 00:13 było słychać dźwięk syreny strażackiej i jadących radiowozów policji.
-Troszkę się panowie spóźniliście. - Syknąłem w stronę okna.
Byłem bardzo dumny z tego zabójstwa. Chciałem odpocząć i przespać się, ale coś mi nie pozwalało. To było okropne uczucie. Jakbym był obserwowany z każdego kąta mojego brudnego pokoju.

Najpiękniejsza ŚMIERĆWhere stories live. Discover now