Untitled Part 32

5.2K 253 10
                                    

Gdy wróciłem do domu i powiadomiłem wszystkich o naszym czynie, poszedłem od razu spać. Nie miałem siły nawet słuchać pochwał. Odłożyłem na półkę torbę z narzędziami i usnąłem w błogim śnie. Noc minęła jak zwykle bardzo szybko.
Przebudziłem się koło 8:00. W domu panował gwar. Było słychać krzyk Weroniki i Kamila. Pewnie się pokłócili albo coś. Nie miałem zamiaru schodzić, póki to wszystko się nie uspokoi. Wyjrzałem za okno. Na taras padały ciepłe promienie słońca. Na krześle siedział Jonatan. Las dawał poczucie świeżości. Z zielonych igiełek spadały małe kropelki deszczu, który padał w nocy. Patrzyłem na ten krajobraz dłuższą chwilę. Później powędrowałem do łazienki, żeby ogarnąć mój busz na głowie. Wziąłem szybki prysznic i umyłem zęby. Wróciłem do pokoju i znalazłem nowe ciuchy. Była to ciemnoniebieska bluza z kapturem i czarna dresy. Włożyłem także szare buty i usiadłem na łóżku.
Spojrzałem na torbę ociekającą krwią. Przypomniało mi się, że nie zdążyłem jeszcze oczyścić sprzętu. Od razu zabrałem to do łazienki i porządnie wymyłem. Wszystkie narzędzia położyłem wokół umywalki, aby wyschły. Torbę powiesiłem na suszarce.
Nie słyszałem już żadnych krzyków na dole, więc postanowiłem przyjść na śniadanie. Jadalnie była prawie pusta. Przy stole siedział tylko Feliks, a w kuchni siedziała Aldona.
-Dzień Dobry wszystkim
-Dobry. -Odpowiedzieli równocześnie.
Chyba coś było nie tak. Feliks nawet na mnie raz nie spojrzał, a Aldona nie odezwała się ani słowem. Zajrzałem do lodówki i wyjąłem kabanosy, jajka i chleb. Co ?! Co robi chleb w lodówce ? WTF? Dobra nieważne zrobiłem jajecznice i usiadłem obok Feliksa. Pałaszowaniem bardzo szybko, może jeszcze we krwi miałem trochę adrenaliny ze wczorajszego dnia.
-A więc, z kim dzisiaj zacznę szkolenie ? -Zapytałem z pełnymi ustami.
-Eh... najpierw musisz przejść szkolenie, które polega na wytrzymałości bólu. -Powiedział z trudem.
-Jak to ? Nie rozumiem ? Na czym to polega ? Z kim to będą szkolenia? -Zacząłem swoją serię pytań. Widocznie to nie spodobało się Feliksowi, bo przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadał.
-Będziesz bity i w każdy sposób nacinany. Szkolenie to przejdziesz razem z Simonem. -Jego głos zadrżał.
Usłyszałem, jak ktoś zbił talerz. Aldona upuściła go i z płaczem wybiegła z kuchni. Nie wiedziałem nawet dlaczego. Moja mina zrzedła na wieść, że szkolenie ma odbyć się ze znienawidzonym Simonem.
Feliks tylko poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z jadalni. Był bardzo przybity. Chyba wszyscy byli na mnie źli. Nie wiem, co jest grane, wiem tyle, że jest źle.
Postanowiłem nie tracić czasu i pójść do pokoju Simona. Stanąłem na progu jego drzwi. Były czarne z czerwonym napisem „ PAIN", co oznaczało ból i cierpienie. Na samą myśl przeszły mnie ciarki.
Nie pewną ręką zapukałem do drzwi, nie czekałem długo, kiedy otworzył je Simon. Miał na sobie kolczastą obroże i bat w ręku. Z jego dolnej wargi sączyła się krew. Jak zawsze był ubrany na czarno. Jego ręce nadal oplatywały biało-czerwone bandaże. Gestem ręki zaprosił mnie do środka. Z gęsią skórką na całym ciele wszedłem do jego komnaty. Było ciemno i nic nie widziałem.
-Simon, mógłbyś zapalić światło ? -Powiedziałem, lekko dygocząc.
Pokiwał głową i zapalił. Rozbłysły czerwone światła. Pokój był naprawdę ogromny, a brak okien wprawiał mnie w osłupienie. Po lewej stronie stało łóżko, na którym nie było materacu, tylko gwoździe. Troszkę dalej wisiały liny. Na środku pokoju leżały czarne kamienie, przypominające węgiel. Po prawej zaś stronie był wielki łańcuch, a obok szafeczka. Tam właśnie kierował mnie Simon. Otworzył jedną z półek i zobaczyłem różnego rodzaju bicze i kneble. Ich widok mnie przeraził.
Poczułem zimny oddech na ramieniu. W Simonie krew wrzała jak nigdy dotąd. Odwróciłem się nie pewnie w jego stronę. Jego czarne oczy, jasno mówiły, że mam usiąść pod ścianą z łańcuchami. Nie chciałem się narażać, więc szybko to zrobiłem. Simon ucieszył się na znak mojego posłuszeństwa. Nie czekałem długo na jego ruch. Jego chude i zimne ręce chwyciły moje. Wyciągnął je do góry i przypiął łańcuchem. Na razie czułem duży dyskomfort, ale nie ból. Kazał mi wstać. Od razu to uczyniłem. Podciągnął łańcuch tak wysoko, że musiałem stawać na palcach. Patrzył chwilę na mnie. Czułem się dość dziwnie, a w dodatku zaczynały boleć mnie palce u stóp.
Twarz Simona zbliżała się do mojej.
-No co Adamie ? Nadal jesteś taki chojrak ? Jak bardzo się boisz w skali od 1 do 10 ? - Zapytał z chrypką w gardle.
-Sześć. -Powiedziałem przełykając ślinę.
Simon chwycił półkę i wyjął z niej bicz z numerem sześć i knebel ze znaczkiem podobnym do szóstki. Ich czarny, połyskujący kolor przyprawiał mnie o palpitację serca.
Za chwilę miał się zacząć mój horror...

Najpiękniejsza ŚMIERĆWhere stories live. Discover now