Untitled Part 42

4.4K 225 81
                                    


Czytałem drugą wskazówkę kilkakrotnie. Nie mogłem dojść, o co w niej chodzi.


Usiadłem na kanapie i wczytywałem się w każde słowo.


-Iluminati. -Powtarzałem w myślach.


Kto może mieć coś wspólnego z iluminati? Przecież to bez sensu ! A co ma do tego jakiś sześcian?


Chyba że to muszę inaczej zinterpretować.


Sześcian to 3. Czyli trzecia głowa.


Nie szukaj daleko, nie szukaj blisko. Najbliższy pokój należy do Simona, najdalszy do Aldony. A ten pomiędzy ?


-Tak nareszcie !


Szybko popędziłem pod drzwi Feliksa. Zapukałem trzy raz. Dlaczego ? Bo iluminati ma trzy kąty ! Trzy ściany !


Otworzył mi drzwi. Spojrzał na mnie życzliwie i uśmiechnął się.


-Brawo ! Myślałem, że nie podołasz zadaniu. W końcu Weronika, wybrała jedne z trudniejszych. Nie będę ci jeszcze utrudniał i pozwalał na grzebanie w moich rzeczach, więc proszę trzymaj tę głowę i zmykaj do niej.


Podziękowałem i z szerokim uśmiechem wpadłem do pokoju Weroniki. Zapomniałem zapukać, ale to teraz najmniej ważne.


Leżała na łóżku przy laptopie i przeglądała coś. Rzuciłem ją głową, żeby zwróciła na mnie uwagę. Na moje nieszczęście trafiłem obok jej głowy. Dziewczyna gwałtownie podniosła się i strzeliła mi groźne spojrzenie.


-Wykonałem zadanie. -Powiedziałem z wielkim bananem na twarzy.


-I co mam bić ci brawo? -Zapytała poirytowana.


Uniosłem lekko brew do góry i odwróciłem się na pięcie. Wychodząc, trzasnąłem drzwiami i udałem się do swojego pokoju. Myślałem, że to, co było pomiędzy mną a Weroniką, to było szczere. Jednak myliłem się. Woli tego lalusia Kamila. Palant.


Wchodząc do swojego pokoju, kopnąłem drzwi z całej siły. Byłem mega wkurzony. Usiadłem na łóżku i zacząłem rzucać poduszkami po całym pokoju.


W tamtej chwili nie chciałbym siebie spotkać, bo pewnie bym siebie zabił.


Nie panowałem nad sobą.


-Hej, wszystko okej ? -Do pokoju weszła Aldona.


-Tak wszystko w, jak najlepszym porządku ! A teraz wypad !


-Ej, co jest? Coś nie tak? Chcesz może pogadać.


Nic jej nie odpowiedziałem, tylko wstałem z łóżka i zacząłem się kierować w jej stronę. Dziewczyna wpatrywała się w moje tęczówki bez strachu. Nie wiedziałem, co właśnie robie.


Chwyciłem jej nadgarstki z całej siły i rzuciłem nią o ścianę. Nieznacznie jękła i opadła na podłogę. Patrzyła na mnie z jedną iskierką w oku. Nagle po jej poliku spłynęła łza. Byłem tak wściekły, że nawet mnie to nie ruszyło. Kopałem w jej żebra. Płacz zmieszał się z jękami. Po jakimś czasie nogi zaczęły mnie boleć i rzuciłem się na nią z pięściami. Z jej warg zaczęła płynąć ciemna krew. Wygląda strasznie na jej bladej, posiniaczonej twarzy.


Opadłem na podłogę. Spojrzałem na swoje ręce i na Aldonę. Zakrywała rękoma twarz. Cała się trzęsła. Skulona przy ścianie, niewinna niczemu dziewczyna. (Zdjęcie nad rozdziałem)


Zacząłem trzeźwo patrzyć na całą sytuację, popatrzyłem ponownie na swoje ręce. Była tam krew, jej krew. Wstałem oszołomiony i zacząłem dygotać.


-Aldona, wyjdź. Nie chce zrobić, ci krzywdy.


Powiedziałem załamującym się głosem i spojrzałem na wychodzącą postać. Przecież ona nie była niczemu winna, a ja ją tak skrzywdziłem.


Uderzyłem głową w materac i usnąłem.


Nie trudno zgadnąć, co mi się śniło. Widziałem skuloną posturę Aldony i mnie wściekłego. To wcale nie musiało się wydarzyć!


Obudziłem się samoczynnie. Był wieczór tego samego dnia. W domu, co chwila było słychać jakieś rozmowy. Nie odważyłem się wychodzić z pokoju. Nie miałem odwagi spojrzeć komukolwiek w oczy. To, co zrobiłem było niewybaczalne.


Jestem potworem ! To wszystko przez to, że tu jestem ! Przez te cholerne szkolenia ! Po co one wogóle są ? Wolałbym umrzeć niż robić takie coś na co dzień !


Krzyczałem na siebie w myślach.


Nagle do pokoju wszedł Feliks z kamienną miną, on już wiedział, co zrobiłem. Teraz dałbym się mu zabić, nawet w największych torturach.


-Spokojnie wiem, co się stało. Aldona jest w stanie stabilnym. Ma parę złamanych żeber i siniaków, ale to wszystko.


-Spokojnie ?! Feliks, ty sobie żarty robisz ?


-Adam, ale to nic takiego. Właśnie chciałbym prosić cię, abyś tej nocy udał się ze mną w jedno miejsce. Tam wykonasz ostatnią część szkolenia. Najtrudniejszą. Nie przejmuj się, wiem, że dasz sobie radę. -Powiedziawszy to, klepnął mnie po ramieniu.


-Ta na pewno. Już ! Kiedy wychodzimy?


-Za 15 minut, ubierz się na czarno. Nie chcemy, by ktoś nas zauważył. Weź ze sobą jeden z najostrzejszych noży. Będę czekać na tarasie. Do zobaczenia.


Po tych słowach Feliks opuścił mój pokój.


Nie zastanawiałem się nawet nad celem tego szkolenia, chciałem jak najszybciej opuścić ten budynek i znaleźć się gdzieś indziej.


Byłem gotowy i zszedłem na dół. Na szczęście wszyscy byli w swoich pokojach. Nikt mnie nie widział. Na tarasie wyczekiwał mnie Feliks. Zobaczywszy mnie, pomachał. Odmachałem.


Doszedłem do Feliksa i spojrzałem na niego. Był także ubrany na czarno, a włosy miał zaczesane do tyłu. Szedł wolniej niż ja, ponieważ był o wiele starszy.


Po długim spacerze dotarliśmy do dziwnego budynku. To, co się tam znajdowało, odjęło mi mowę.

Najpiękniejsza ŚMIERĆWhere stories live. Discover now