Untitled Part 29

6.2K 273 33
                                    

Przebudziłem się równo o 6:00. W domu powoli robił się szum. Widocznie większość już wstała. Przetarłem zaspane oczy i zajrzałem do komody z ubraniami. Wybrałem niebieską koszulkę i siwe dresy. Zmieniłem gacie i założyłem skarpetki. Poszedłem do toalety i się trochę ogarnąłem. Około 6:28 byłem już całkowicie gotowy. Zszedłem na dół. W kuchni pałętała się tylko jedna osoba, Aldona. Miała na sobie czarne leginsy i czerwoną bokserkę. Włosy ładnie spięte w kucyk. Była uśmiechnięta, robiąc naleśniki. Idealnie pasowała mi w kuchni. Wyglądała uroczo. Przyglądałem się jej dłuższą chwilę.
-Adam ! Łobuzie, nakryj do stołu ! -Krzyknęła, gdy tylko mnie zobaczyła.
-Dzień Dobry ! - Uśmiechnąłem się i zrobiłem to, co kazała.
Na jej policzkach zagościły rumieńce, bo zrozumiała, że się wcale nie przywitała. W sumie z czerwonymi policzkami jej ładniej. Usiadłem na jednym z drewnianych krzesełek i czekałem na śniadanie. Nie czekałem długo, kiedy do kuchni wpadł Jonatan i od razu włożył dwa palce do słoika z nutellą. Od razu dostał po głowie drewnianą łyżką od Aldony. Nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Chwilę później do kuchni wpadł pobudzony Kamil i zabrał ze sobą zimną Cole z lodówki. Nie wiedzieliśmy co się dzieje. Po jakiś 3 minutach usłyszeliśmy na górze straszliwe krzyki. Tak to była Weronika, najwidoczniej miała niezapomnianą pobudkę ! Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Zza drzwi wychyliła się postać Feliksa. Najwidoczniej dopiero teraz wrócił do domu. Był lekko zmęczony, usiadł przy stole i czekał na porcje naleśników.
Wszyscy w kuchni usłyszeliśmy ciężkie i powolne stąpanie na schodach. Przed nami pojawił się anioł. Dosłownie, anioł ! A, nie to nie anioł, to tylko Kamil cały w pierzach. Chyba porządnie oberwał od Weroniki poduszkami. Odstawił pustą butelkę i otrzepał się z piórek. Z wielkim krzykiem Weronika zbiegła z góry.
-Teraz się nauczysz głąbie, że masz mnie tak nie budzić !- Zachichotała.
Kamil tylko mruknął coś pod nosem i razem z Weroniką zasiedli do stołu. Aldona nakładała już pierwsze naleśniki.
Usłyszeliśmy wielki trzask. Nasze oczy skierowały się w stronę wielkich okien w salonie połączonym z kuchnią. Do pomieszczenia wpadł Simon. Rozbił całe okno.
-Cholera Simon ! Znowu !? Co Ty drzwi nie widzisz, czy jak ?! - Zaczął się wydzierać Feliks.
-Dobra, luz. Kupię drugie. -Mruknął i także zasiadł do stołu.
Naleśniki były gotowe, wszyscy pałaszowaliśmy. Aldona patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Nie pojmowała, że mogę być aż taki głodny.
Po śniadaniu w kuchni sprzątali Jonatan i Simon. Każdy wiedział, że to skończy się remontem, albo kupnem nowych naczyń.
Ja z Aldoną poszliśmy w las. Tam miały zacząć się nasze pierwsze szkolenia. Nie powiem lekko się bałem. Nie wiedziałem co mnie czeka.
Stanęliśmy przed wielki dębem. Weronika wskazała na niego palcem, a w chwili później wdrałapa się na pierwszą gałąź, która była na piątym metrze. Sam nie wiem jak ona to zrobiła. Kazała zrobić to samo.
Złapałem się wystającej kory i odepchnąłem nogami od ziemi. To jednak nie było takie trudne. Jedną ręką chwyciłem za wystającą kikut, gdzie wcześniej była gałąź. Szybko mi poszło. Byłem prawie na gałęzi, gdyby nie rozbawiły mnie słowa Aldony.
-Ej, ej kochany jądra to trochę szerzej ! - Zaśmiała się.
Wybuchnąłem śmiechem i spadłem wprost na tyłek. Jej śmiech był wtedy jeszcze głośniejszy. Śmiała się jak dziecko, które jest łaskotane.
-Ciota z Ciebie ! Właź, bo nie zaliczę ci szkolenia, a wtedy trafisz do Simona ! Tam to nawet 5 minut nie przeżyjesz. -Ledwo ją rozumiałem, przez ciągłe chichotanie.
-Dobra, dobra ! Czekaj, jak Cię tam dorwę to pożałujesz ! - Powiedziałem z szerokim uśmiechem na twarzy.
Ponownie wdrapałem się na drzewo, tym razem jej głupie docinki nie zwaliły mnie. Dostałem się na gałąź. Ona z niej jak małpka zeskoczyła i kazała zrobić to samo.
-A więc rozgrzewkę mamy za sobą ! Pora na coś lepszego !- Powiedziawszy to, zaczęła biec na palcach omijając gałązki.
Zrobiłem to, co ona. Nagle zatrzymała się i kazała zachowywać się cicho. Posłuchałem jej. Oboje kucaliśmy za krzakami. Jednym okiem zauważyłem, że przed nami jest jeleń. Pierwszy raz widziałem jelenia na żywo. Jego rogi, były wielkie, niczym korzenie drzewa.
Aldona wyjęła z kieszeni mały scyzoryk i wzięła nóż. Zatkała ręką mi usta, żeby nic nie mówił. Jednym celnym ruchem cisnęła w jelenia. Trafiła mu między oczy. Zdezorientowany jeleń pobiegł w stronę krzaków gdzie zahaczył rogami o gałęzie. Tam także zdechł.
Razem z Aldoną podeszliśmy do niego i wyczołgaliśmy go na czysty teren. Wyjęła z jego głowy scyzoryk, który utknął dość głęboko. Rozcięła brzuch zwierzęciu. Miałem ochotę zwymiotować. Wsadziła tam zgrabną rękę i wyjęła jedną z nerek.
-Teraz Ty ! Pamiętaj to szkolenie ! Jak zawalisz to trafisz do Simona.-Jej słowa były dość motywujące.
Patrzyłem na bezbronne zwierzę. Wsadziłem rękę i czułem jak po mnie spływa zimny pot. Czułem jego wszystkie narządy i tryskającą krew. Wymioty stawały mi w gardle. Wiedziałem mniej więcej gdzie były nerki, bo miałem 6 z biologii. Aldona była dość zaskoczona, że za pierwszym razem i w tak krótkim czasie udało mi się to wykonać.
Zostawiliśmy ciało zwierzęcia w lesie i razem z nerkami wróciliśmy do domu.

Najpiękniejsza ŚMIERĆDove le storie prendono vita. Scoprilo ora