Słońce zachodziło na czerwono, śnieg w Mieście Skazańców mienił się jak miliony kryształków.
Meredith zamknęła za ostatnim przybyszem drzwi i odwróciła się, by ich policzyć. W korytarzu miotało się teraz ośmioro nowych buntowników, z wszystkich dwunastu zaproszonych. Dziewczyna poczuła w sobie radość, wsparła ręce na biodrach obserwując, jak zaproszeni witają sie ze starymi znajomymi. Gdy wszyscy zdjęli już płaszcze i ośnieżone buty, rozmowy nieco przycichły, a Mary mogła zapytać głośniej:
- Jak to się stało, że wszyscy przyjechaliście razem?
- To proste. Przez śnieżyce przejazdy nad Asulą zostały odwołane na kilka dni. Wszyscy zjeżdżali się do tej wsi nad rzeką, Noris, i tam czekaliśmy na kolejny pociąg.- przemówiła dziewczyna z fioletowymi oczyma.- Dziwnie było, że tyle osób zatrzymało się w tym samym miejscu, a potem miało wysiąść na tej samej stacji. W pociągu dogadaliśmy się.
Equus zaśmiała się serdecznie.
-Caelumia jednak nie jest taka ogromna, jakby się mogło zdawać.
- I tu masz racje.- powiedział Seth wchodząc z salonu. Powitał wszystkich szerokim uśmiechem i skinieniem głowy. Zwrócił się do tej samej kobiety, która przemawiała wcześniej.
- Rosalio, gdzie reszta? Gdzie Sony? Nie spotkaliście go?- Spytał nieco zdziwiony.
- Owszem, spotkaliśmy.- potwierdziła.- Jednak jechał w innym kierunku, podążał do Puszczy Endlandzkiej w jakiś sprawach... - wzruszyła ramionami.- Powiedział tylko, że nie długo do nas dołączy.
-To dobrze. - westchnął tamten i odwrócił się na pięcie. Spojrzał na Mary i klasnął raz w dłonie.- Proponuję od zaraz przenieść się do pokoju obok! Musimy uzgodnić kilka naprawdę ważnych spraw, skoro jesteśmy już w większym gronie. - powiedział i ruszył przedzierając się łokciami do przeciwnych drzwi. Zaraz za nim ruszyła reszta.
W sali zebrań, jak ją wcześniej nazwali, mieścił się długi, podłużny stół pokryty różnymi papierami. Seth znalazł już wcześniej w pudłach na korytarzu kilkanaście map, które teraz stały oparte o ścianę w kącie pokoju.
Pomieszczenie ów było dość duże, by pomieścić naprawdę sporą liczbę osób.
Oprócz dziesięciu miejsc siedzących, pod ścianami stało kilka foteli, które wydawały się zbędne, i wcześniej stały w korytarzu i kuchni. Każdy z nich był inny, jedne zapadały się, inne były twarde i niewygodne. Po mimo wszystko nadal pozostawało naprawdę dużo miejsca, aby reszta mogła stać.
Tak właśnie wszyscy zajęli miejsca. Matt i Martin ugościli sie na fotelach, pozostali zajęli miejsca przy stole.
Seth zajął krzesło u szczytu stołu, obok niego siedziała Mary, Airin. Po jego drugiej stronie zasiedli Marden, Equus. Nowo przybyli rozsiedli się również. Seth wstał.
- Witam na pierwszym zebraniu Ruchu Oporu przeciwko Pierwszemu.- zaczął oficjalnie, co spotkało się z entuzjazmem i wesołymi komentarzami buntowników. Po chwili przemawiający przedstawił wszystkich nowo przybyłych. Przy stole siedziała oto Rosalia Amy Peacock, hybryda wampira i przedwiecznej, fiolotowo oka piękność o czarnych, prostych włosach, które opadały jej na plecy prawie całe je przysłaniając. Zaraz koło niej Marietta Moscov, białogłowa kotołaczka; dalej Nathan Bez Nazwiska, jasnowłosy młodzieniec; bliźniacy Drake i Damian, obaj o złotych oczach i brązowych, kręconych włosach. U drugiego szczytu stołu siedział Vincent, mężczyzna o lekkim zaroście, szarych włosach opadających na ciemne i chłodne oczy. Koło niego stała Felicia Parsiwal. Kobieta przeraźliwie chuda, o ciężkich powiekach nad czarnymi jak noc oczyma, świdrującymi każdego po kolei. Miała splątane, kasztanowe włosy, które jak kotary przysłaniały jej ramiona.
YOU ARE READING
Miasto Skazańców: Opór przeciwko ciemności
AdventureIle byś dał, aby odzyskać wolność? Ile byś poświęcił, aby ochronić najbliższych? Caelumia, niegdyś piękna i potężna, dziś targana jest wojną. W krainie plemi się cierpienie i nędza, krew przelewana jest jak wino, ubodzy obywatele żyją w strachu prze...