Rozdział 21 Przyjaciele z różnych stron

111 10 5
                                    

Airin przez dłuższą chwilę milczała, gdy stanął przed nią owy mężczyzna.

Widać było pokrewieństwo miedzy nim, a bliźniaczkami, chociaż z Mary łączyły go tylko oczy. Cała reszta, rysy, bladość, postawa, a nawet mimika były identyczne z jej. Tylko włosy stanowiły zagadkę, były ni to rude, ni to blond.

Philip zmarszczył brwi w tym samym momencie, co ona.

To było, i komiczne, i przerażające.

-A więc...- zaczął równie speszony co ona.

-Nie mam pojęcia co powiedzieć.- westchnęła cicho w odpowiedzi. Miała

wrażenie, że on doskonale ją rozumie.

Dziewczyna próbowała uciec wzrokiem. Ta sytuacja była bardzo nie zręczna.

Z każdą sekundą coraz mocniej podzielała złość siostry. Choć pierwszy raz od wielu setek lat widziała rodziców, czuła do nich rosnące obrzydzenie, ze względu na Heliosa.

Jej ciekawości natomiast nie było granic. Chciała odejść z bratem z tego miasta, spędzić z nim tyle czasu, ile potrzeba by go dostatecznie poznać. By wiedzieć o nim tyle, ile powinno się wiedzieć o własnym bracie.

W tej sytuacji dostrzegła między sobą i Mary wielkie podobieństwo: obie nie cierpiały swoich rodziców.

Ruda postanowiła ignorować przedwiecznych. W jej głowie pojawił się jasny plan, usnuty z tej ciszy, która zalegała w tym pomieszczeniu.

Podeszła do Philipa, bardzo wolno, przyglądała się jego twarzy i oczom, starała się rozgryźć ich zawiły wyraz.

Teja i Hyperion milczeli. Zdawać się mogło, że każdy, łącznie z Airin, tylko czeka co za chwilę się wydarzy.

Wsłuchując się w swój własny, przyspieszony oddech, przemierzyła odległość między nią, a bratem.

Gdy znalazła się pół metra od niego nachyliła się, a on uczynił to samo. Dzięki temu mogła szepnąć mu do ucha:

-Wiem, jak się czujesz. Kiedy dam znak... Biegnij za mną.

 

***

 

Zdyszane rodzeństwo oparło się o wapienną skałkę. Dopiero teraz byli pewni, że nikt ich nie goni. Gdy spojrzeli na siebie, oboje wybuchnęli śmiechem.

Właśnie uciekli z domu rodziców; z domu, gdzie od prawie dwóch tysięcy lat ich okłamywano. Gdy patrzyli na siebie oboje odczuwali to samo. Nigdy już nie chcieli tam wracać.

Philip podniósł głowę. Po drodze wymieniali się krótkimi informacjami, biegli ponad pół godziny. Mogli by dłużej, gdyby nie Airin, która miała słabą kondycję, jak na przedwieczną.

-Miły początek.- zauważył Helios i wyprostował się. Wsparł ręce na biodrach. -Naprawdę ciekawy.

Airin pokiwała głową z uśmiechem.

-A będzie jeszcze lepszy, kiedy znajdziemy Mary.- dodała Ruda i rozejrzała się, jakby z nadzieją, że wyjdzie gdzieś zza rogu.

 

Nie musieli szukać długo. Pogłoski o Wojowniczce szukającej sprzymierzeńców obiegły całe miasto, wystarczyło iść za nimi.

Głosy przechodniów doprowadziły ich na niewielką platformę, na środku której wydrążony był okrąg, do którego z góry wpadał wodospad. Czarnowłosa stała na niewielkiej skrzynce, w okół niej zgromadziło się kilka dziesiątek herosów i przedwiecznych. Zanim weszli na most, słyszeli już jej słowa, które wypełniały ciszę. Nikt nie odważył się odezwać.

Miasto Skazańców: Opór przeciwko ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz