Część pierwsza

4.2K 320 290
                                    

Matsuzawa Yuki

Wybiegłam z sali gimnastycznej i na prośbę nauczyciela skierowałam się do większej hali, w której odbywał się właśnie trening drużyny siatkarskiej. Weszłam do środka i poszukałam wzrokiem trenera. Gdy dostrzegłam blondwłosego mężczyznę, ruszyłam w jego stronę.

— Uwaga! — usłyszałam, a zaraz potem poczułam mocne uderzenie prosto w twarz. Zgięłam się wpół, łapiąc za obolały nos.

— Cholera — zaklęłam cicho. Po chwili otoczyło mnie grono siatkarzy, pochylając się nade mną i pytając czy wszystko w porządku.

— Bardzo nam przykro — powiedział brązowowłosy trzecioklasista. Spojrzałam na niego ukradkiem.

— Żyjesz? — zapytał Kageyama, kładąc dłoń na moich plecach. Odetchnęłam z ulgą, wdzięczna za obecność przyjaciela. Powoli podniosłam głowę i spojrzałam najpierw na Tobio, a potem na resztę siatkarzy. Odsunęłam dłoń od twarzy i dostrzegłam na niej odrobinę krwi. Jęknęłam w duchu.

— Tsukishima, ty idioto — warknął Kageyama na wysokiego blondyna w czarnych okularach. — Naucz się w końcu porządnie odbierać.

Chłopak poprawił okulary z miną, która nie zdradzała nawet cienia emocji.

— Nic mi nie jest — powiedziałam, chcąc złagodzić sytuacje.

— Tsukishima — zaczął Daichi i znacząco kiwnął głową w moją stronę. — Przeproś.

— Nie — odparł chłopak stanowczo. Uniosłam brwi że zdziwieniem. Ten to ma tupet. Kageyama zacisnął pięści.

— Masz natychmiast przeprosić, bo inaczej...

— Hej, wszystko w porządku, nic się nie stało — zapewniłam szybko. — Będę się już zbierać.

— Przepraszamy — powiedział Daichi, a cała drużyna, z wyjątkiem blondyna, pochyliła głowy.

— Nie ma sprawy — odparłam i mrugnęłam porozumiewawczo do kapitana. — Chciałam zapytać czy możecie pożyczyć nam piłki do kosza z magazynu.

— Jasne — odparł Sawamura. — Ktoś je zaraz doniesie, a ty idź szybko do pielęgniarki.

— Dobra, dzięki — powiedziałam i wycofałam się w stronę wyjścia. Siatkarze powrócili na boisko. Odwróciłam się w drzwiach i napotkałam obojętne spojrzenie blondyna. Bez wahania pokazałam mu środkowy palec i wyszłam z sali.

***

— Zrobiłbyś coś do picia — mruknęłam, siadając na kanapie obok przyjaciela.

— Że niby ja? — zapytał Kageyama, otwierając zeszyt.

— Tak, ty — odparłam. — Jeżeli mam cię uczyć angielskiego, potrzebuję herbaty dla wzmocnienia cierpliwości.

— Sugerujesz, że jestem tępy? — mruknął, stukając się w nadgarstek końcówką długopisu.

— Ja nic nie sugeruję — odpowiedziałam. — Ja stwierdzam fakty.

Brunet przewrócił oczami i ruszył w stronę kuchni. Wrócił po kilku minutach i postawił przede mną dwa kubki parującej zielonej herbaty.

— O czym tak myślisz? — zapytał, widząc moje nieobecne spojrzenie.

— O tym waszym treningu — powiedziałam. — Nadal mnie boli nos.

Kageyama prychnął i opadł na miejsce obok mnie.

— To nie jest śmieszne — mruknęłam, wpatrzona w punkt przed sobą.

— Ja się nie śmieje — odparł poważnie chłopak i sięgnął po zeszyt. — Zaczynamy?

— Ten blondyn... — mruknęłam. — Tsukishima...

— Hmm? — westchnął brunet, wlepiając wzrok w otwartą stronę.

— To dupek — dokończyłam. — Ale strasznie mi się podoba.

Kageyama momentalnie podniósł na mnie przerażony wzrok.

— Że co?!

— Wysoki, przystojny, inteligentny... — rozmarzyłam się. — Prawie ideał.

— Nie, nie, nie, ty nie mówisz poważnie, prawda? — zapytał z przerażeniem. — Tsukishima?! Naprawdę?! Gorzej ci?

— Chyba się zakochałam — ciągnęłam, częściowo ignorując wypowiedź przyjaciela. Chłopak przyłożył rękę do twarzy w geście poddania.

— Proszę cię, Yuki — jęknął. — Nie mogłaś się... zakochać — ostatnie słowo z trudem przeszło mu przez gardło. — Naprawdę nie...

— Miłość jest ślepa — odparłam.

— I naszło cię tak z dnia na dzień?

— No skąd! Mam na niego oko od początku roku szkolnego.

— Nie, Yuki. Wybierz kogoś innego. Tanaka, Yamagucci, ktokolwiek. Nawet Hinata! Ale nie on — jęknął.

— Trochę za późno — stwierdziłam, patrząc na chłopaka.

— Jesteś szurnięta — westchnął z rezygnacją. — To się źle skończy...

***

— Co robisz po szkole? — zapytałam czarnowłosego pierwszoklasistę.

— Mam trening — odparł. — Chcesz przyjść?

— I znowu dostać piłką w twarz? Nie dzięki.

— Powinnaś mi się odwdzięczyć — powiedział. — Ja widziałem jak trenujesz.

Przewróciłam oczami.

— Wprosiłeś się — odparłam. — Ją cie nie zapraszałam.

— Przyjdź — powiedział. — Będziesz mogła pogapić się na swojego kochasia.

Pokazałam brunetowi język i poprawiłam torbę na ramieniu.

— Spadaj — rzuciłam. — Obiecałam Akatsu, że zrobimy sobie maraton horrorów.

— Akatsu nie będzie się wściekał, jeżeli późno wrócisz. Za bardzo mnie lubi.

— Zdajesz sobie sprawę, że to jedyny dzień kiedy nie mam treningu, prawda? — zapytałam.

— I tak wiem że przyjdziesz — powiedział z uśmiechem i odszedł w stronę klasy. Westchnęła ze zrezygnowaniem, w duchu przyznając mu rację.

✔️W oczekiwaniu na księżyc || Tsukishima Kei x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz