Część szósta

3K 290 125
                                    

Kolejny dzień siedziałam na scenie w sali gimnastycznej, obserwując trening męskiej drużyny siatkówki. Musiałam jakoś zabijać czas, niezapełniony przez kilkugodzinne treningi. Kageyama wydawał się dość zadowolony faktem, że może się przede mną popisać swoimi umiejętnościami, ale ja na złość przyjacielowi nie zwracałam na niego szczególnej uwagi. Obserwowałam głównie Tsukishime. Jego blok, atak, serw, obronę. Zaczęłam też dostrzegać rolę chłopaka o nazwisku Nishinoya, ich libero. Ten niski drugoklasista był szybki, zwinny i był w stanie odebrać niemal każdą piłkę. Potrafił uratować najbardziej zwaloną akcję, dzięki czemu drużyna zawsze mogła polegać na nim w stu procentach.
Obserwując treningi chłopaków, zapragnęłam nauczyć się choć podstaw gry w siatkówkę. Kiedy poprosiłam Kageyame o kilka lekcji, zarzekał się, że nie ma czasu. Nie zamierzałam jednak tak łatwo odpuścić.

— Jak kostka? — głos Tsukishimy wyrwał mnie z zamyślenia. Przeniosłam wzrok na blondyna i uśmiechnęłam się.

— Nadgarstek — poprawiłam go. — I dziękuję, ma się dobrze.

Chłopak oparł się o scenę obok mnie i przyłożył do ust butelkę wody.

— Nauczysz mnie grać w siatkówkę? — wypaliłam bez zastanowienia. Chłopak spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, po czym zlustrował mnie kpiącym spojrzeniem.

— Najpierw się wylecz — powiedział. — Nie będę brał odpowiedzialności za twoje zdrowie.

— No dobra — odparłam. — Za kilka tygodni wracam do treningów. Wolne mam w czwartki, więc może po waszym treningu?

— Mam zostawać tu jeszcze dłużej? — zapytał.

— Bardzo bym była wdzięczna — odparłam, krzyżując nogi w kostkach. Chłopak ponownie napił się wody, po czym przetarł usta dłonią i spojrzał na mnie brązowymi oczami.

— Raczej nie — prychnął, po czym odszedł do reszty drużyny. Pokręciłam głową z dezaprobatą. Cały Tsukishima. Ale przecież tak samo mówił gdy zapraszałam go na zawody, a jednak przyszedł. Chyba jednak trochę mu na mnie zależy.

***

— Za trzy tygodnie gramy mecz z Aoba Johsai — powiedział Kageyama, a ja omal nie zachłysnęłam się sokiem.

— Co? — zapytałam.

— To co słyszysz — odparł, patrząc na mnie ze zdziwieniem. — Byłoby miło gdybyś przyszła. Z tego co wiem nie masz w tym czasie treningu.

— Jasne — zaśmiałam się. — To będzie ciekawe.

— O co ci chodzi? — zapytał Kageyama.

— Akatsu jest z Aoba Johsai — przypomniałam. — Ja i mój wspaniały brat bliźniak będziemy kibicować przeciwnym drużynom — parsknęłam. — To się może skończyć tylko śmiercią.

— No rzeczywiście może być ciekawie — przyznał Kageyama. — Chyba sobie nie odpuścisz, prawda? Okazja do oglądania swojego najlepszego przyjaciela w akcji i do tego możliwość utarcia nosa Akatsu, kiedy wygramy. Kuszące, prawda?

Udałam zamyślenie, nawijając na palec kosmyk włosów.

— No cóż. Chyba nie dam rady odmówić — uśmiechnęłam się i poklepałam chłopaka po ramieniu.

***

Akatsu był na treningu, a rodzice w pracy. Byłam w stu procentach przygotowana na jutrzejszą lekcję i nie miałam co ze sobą zrobić. Normalnie poszłabym biegać, ale trenerka wyraźnie mi tego zabroniła. Nie mając innego wyjścia postanowiłam zjeść kolację w samotności. W książce kulinarnej, którą dostałam od mamy na ostatnie urodziny znalazłam odpowiedni przepis i już po chwili wpadłam w wir działania. Byłam w swoim żywiole. Żar ognia na kuchence, bulgocząca w garnku woda, zapach przypraw w powietrzu i dźwięk muzyki, wydobywającej się z odtwarzacza To wszystko sprawiało, że czułam się jak w siódmym niebie. Podśpiewując, ścierałam ser, mieszałam sos i nagrzewałam piekarnik. Nastawiłam wodę na herbatę i wytarłam dłonie w ścierkę, czekając na makaron. Nagle dobiegł mnie dźwięk dzwonka. Podeszłam do drzwi, uprzednio przeglądając się szybko w lustrze w holu i otworzyłam drzwi. Zamurowało mnie. Z otwartymi ustami przypatrywałam się stojącej przede mną postaci.

— T-tsukishima? — zapytałam glupio. Chłopak przewrócił oczami.

— Rozumiem, że byłem ostatnią osobą, której się tu spodziewałaś, ale bez przesady — prychnął. Szybkim ruchem wygładziłam bluzkę i założyłam włosy za ucho, przywołując na twarz zwykły uśmieszek.

— W czym mogę pomóc? — zapytałam, splatając dłonie za plecami.

— Zachowujesz się jakbym chciał kupić mąkę czy coś równie głupiego — zauważył, patrząc na mnie z góry.

— No dobra czego chcesz? — zapytałam lekko zirytowana. Chłopak parsknął.

— Trzeba było tak od razu — powiedział. — Po co bawić się w jakieś grzeczności.

Pokręciłam głową z dezaprobatą.

— No to?

— Mama mnie przysłała — powiedział wyraźnie niezadowolony tym faktem. — Mam zostawić jakieś plany, projekty, nie wiadomo co... Po prostu jej to przekaż  — dodał, podając mi foliową koszulkę wypchaną kartkami. Wzięłam ją od chłopaka i uśmiechnęłam się.

— Może wejdziesz na chwilę? — zapytałam. — Właśnie kończę kolację.

Chłopak zastanowił się chwilę.

— No dobra — powiedział i wszedł do środka. Byłam pewna, że to wszystko przez ten zapach, wypełniający cały dom. Zaprowadziłam Tsukkiego do kuchni i kazałam usiąść przy stole. Po chwili podałam mu herbatę i wróciłam do gotowania.

— Ładny dom — powiedział, opierając się o blat.

— W stylu skandynawskim — oznajmiłam. — Nie jesteśmy tradycjonalistami.

— Zauważyłem — mruknął, zaglądając mi przez ramię. — Co to jest?

— Lasagne — odparłam spokojnie. — Włoskie danie.

— Włoskie?

— Yhym. Fascynuje mnie kuchnia europejska. W zasadzie nie gotuje nic innego, co nie znaczy, że nie umiem. Tradycyjne japońskie potrawy są zbyt oklepane. Wolę poznawać nowe smaki. Marzę o podróży po Europie.

— Yhymm...

— Jadłeś kiedyś coś europejskiego?

— Nie.

— A chciałbyś?

— Nie.

Parsknęłam słysząc odpowiedź chłopaka. Wyjęłam danie z piekarnika i postawiłam na blacie.

— No chyba mi nie powiesz, że to nie wygląda świetnie? — odezwałam się, podziwiając swoje dzieło.

— Może — odparł blondyn. Nałożyłam mu jego porcję i postawiłam na stole razem z widelcem, po czym usiadłam obok, przesuwając do siebie swój talerz. Chłopak usiadł i zmierzył sztuciec podejrzliwym wzrokiem.

— Ja mam tym jeść? — zapytał, podnosząc narzędzie. — Ty chyba kpisz.

Parsknęłam śmiechem, chowając twarz w rękaw.

— Matsuzawa, to jest totalna przesada, nie uważasz?

— Mogę ci dać pałeczki — wzruszyłam ramionami. — Ale powodzenia w jedzeniu lasagne.

Chłopak obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem i szturchnął potrawę widelcem.

— Patrz — poleciłam. — Nabijasz i jesz. Banał — dodałam z pełnymi ustami. Blondyn powtórzył czynność, krzywiąc się. Po chwili otworzył oczy ze zdziwieniem, po czym spojrzał najpierw na mnie, potem na lasagne i znów na mnie. Zaśmiałam się, wiedząc jego reakcję.

— Matsuzawa, to jest całkiem znośne — powiedział z uznaniem, wkładając do ust kolejną porcję. — No dobra, to jest lepsze niż znośne.

— Zapakuję ci na wynos — powiedziałam z uśmiechem. Chłopak zerknął na mnie kątem oka.

— Zaczynam wątpić w twoje pochodzenie — powiedział. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i pochyliłam nad talerzem.

✔️W oczekiwaniu na księżyc || Tsukishima Kei x OCWhere stories live. Discover now