/sixteen/

114 18 1
                                    

Oparłam głowę o szybę pojazdu, podczas gdy Ashton spokojnie jechał w stronę domu. Parę minut temu poprosiłam go, by zostawił mnie u Luke'a. Nie byłam zbyt świadoma tego, co do niego powiedziałam, ale był to impuls i kiedy teraz o tym myślę, nie chcę by było inaczej. Wpatrywałam się w pustą drogę. Dziwiło mnie, że o tej godzinie ulice są całkiem puste, tylko czasami mijał nas jakiś samochód. Normalnie stalibyśmy w jakimś korku, ale dzisiaj wszystko jest nie tak jak powinno. Pocierałam nadgarstki, które strasznie bolały po tak mocnym związaniu.

– Myślałam o powrocie do szkoły. – Nie byłam jeszcze gotowa na rozmowę, choć słowa i tak same wypłynęły z moich ust. Kątem oka spojrzałam na zdziwioną twarz Ashtona.

– Czy to aby na pewno dobry pomysł? – Przechylił lekko twarz w moją stronę.

Przypomniało mi to sytuację sprzed naszego wspólnego samochodowego wypadku. Wystraszona spojrzałam na ulicę, by upewnić się, czy nic nie jedzie w naszą stronę. Głośno odetchnęłam, gdy dostrzegłam wciąż tak samo pustą ulicę.

– Nie mogę wiecznie nic nie robić – odpowiedziałam. Krzyżując dłonie ponownie oparłam głowę o szybę. – Mogłabym zacząć od przyszłego semestru w trybie indywidualnym. Wakacyjna przerwa skończyła się kilka miesięcy temu, mam zbyt wiele materiału do nadrobienia, więc nie mogę zapisać się na normalne lekcje – dodałam po chwili namysłu.

– Wciąż uważam to za głupi pomysł – powiedział, gdy w samochodzie panowała całkowita cisza, a ja miałam już nadzieję, że nic jej nie przerwie. – W każdej chwili może się coś znów stać. To nie tak, że wątpię w ciebie, bo doskonale wiem, że dasz sobie radę. Ale nigdy nic nie wiadomo. Jason może odpuścić, ale pamiętaj, że postrzelenie ciebie nie było jego sprawką.

Przez chwilę zastanawiałam się nad słowami Ashtona. Oboje wiedzieliśmy, że nie tkwimy już w mojej grze i kto inny przejął nad nią kontrolę. Ktoś o wiele gorszy i o wiele trudniejszy do rozgryzienia. Ale nie zamierzałam przez to rezygnować z normalnego życia. Został mi ostatni rok szkoły przed studiami i zamierzam go zdać. Nieważne co by się stało, nie zawalę niczego.

Wysiadłam z samochodu nie żegnając się z Ashtonem i od razu pobiegłam w stronę drzwi. Tak jak prosiłam, chłopak odwiózł mnie pod dom Hemmingsa. Wiedziałam, gdzie trzyma zapasowy klucz, więc szybko go wyszukałam, by nie wchodzić tylnym wejściem. Zamykając za sobą drzwi widziałam powoli odjeżdżający samochód Irwina. Odetchnęłam, wiedząc, że teraz jestem już całkowicie sama i nic mi nie grozi. Choć nawet tego nie byłam pewna. W głowie wciąż kłębiły mi się słowa anonima, który kazał uważać na Ashtona. Zdenerwowana i roztrzęsiona wyjęłam telefon, by napisać Lukowi, że jestem w jego domu. Chłopak szybko odpisał, informując, że będzie za parę minut. Nie zamierzałam bezczynnie siedzieć. Włączyłam aplikację, w międzyczasie chwytając czajnik, żeby zaparzyć trochę herbaty. Kiedy usłyszałam dźwięk nowej wiadomości, wrzucałam do dzbanka dwie saszetki czarnej herbaty... jedyna, którą Luke naprawdę lubi.

jazzparker jest offline.

~ jazzparker: wpadniesz jutro?

~ lucyh: żaden problem

~ lucyh: będę o 10. xx

Ponownie odłożyłam telefon i zalałam w tym czasie dzbanek. Usłyszałam ciche przekręcanie klucza w drzwiach, co mogło oznaczać, że Luke już wrócił. Uśmiechnęłam się, choć wcale nie wiedziałam czemu. Czułam, że po tym wszystkim tylko jemu mogę szczerze zaufać i wcale się tego nie bałam.

~ luhe: bądź rozsądna

luhe jest offline.

Obróciłam się z kubkiem w ręce w momencie, w którym Luke wchodził do kuchni. Spostrzegłam, że chowa telefon do kieszeni spodni, co od razu wzbudziło we mnie falę podejrzeń. Spojrzałam na niego z lekko uniesionymi brwiami. Nie wydawało mi się to ani trochę dziwne, że anonim zniknął po wysłaniu tylko jednej wiadomości. Luke nie mógłby ze mną pisać, bo cała prawda wreszcie wyszłaby na jaw.

Online † hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz