/ten/

228 17 1
                                    

- Odprowadzę cię. - obejrzałam się za siebie, gdy powoli zakładałam buty.

Poczułam dziwne ukłucie w sercu, uzmysławiając sobie, że jeszcze jakiś czas temu, nie mówiłby mi, że to zrobi. Rozstanie z Hemmings'em to najlepsze rozwiązanie dla nas obojga, ale linka, która mnie do niego ciągnęła, była długa i wciąż nie chciała zniknąć. Pomijając to, co teraz dla mnie robi, wciąż mam w głowie obraz złego Luka.

- Dam sobie radę. - powiedziałam dosyć pewnym tonem, z nadzieją, że jednak zrobi to, co zamierzał i kolejne piętnaście minut spędzimy razem. 

- Chciałabyś. - jego ironiczny ton sprawił, że musiałam mocno zagryźć policzki, żeby się nie zaśmiać.

Wspólnie opuściliśmy jego dom i pustą uliczką zmierzaliśmy w znanym nam kierunku. Wyczuwałam dziwne napięcie istniejące między nami, ale to chyba było lepsze niż rozmowa.. o czym w ogóle mielibyśmy rozmawiać? Ja i on nie mamy wspólnych tematów już od dawna. Spuściłam głowę w dół, by patrzeć, jak powoli poruszam na zmianę stopami. Szłam z dłońmi schowanymi w kieszenie, czasem tylko wyjmując prawą rękę, by zaczesać włosy za ucho. Ukradkiem spoglądałam na Luke'a, który cały czas pozostawał z tym samym, skupionym wyrazem twarzy. Zastanawiałam się o czym myśli, ale nie chciałam go o to pytać. To przestało być moją sprawą.

- Czemu luhe? - zapytałam, unosząc do góry brwi i patrząc na niego. Chłopak wyraźnie się wystraszył, gdy usłyszał moje pytanie, a zdezorientowanie na jego twarzy było mocno zauważalne.

- Co? - zatrzymał się i zrobił kilka kroków w tył. Przeszło mi nawet przez myśl, że zaraz się odwróci i zacznie biec do domu, ale nic takiego się nie wydarzyło.

- Czemu luhe, a nie na przykład lukeh, lhemm, albo cokolwiek innego. - stanęłam naprzeciwko niego i uważnie przyglądałam się jego twarzy. - Przecież wiem, że to ty. 

- Hale, jesteś taka śmieszna. - gestem ręki pokazał mi, że mam dalej iść, jednak ja odebrałam to w zupełnie inny sposób i schyliłam się, chcąc uniknąć ciosu, który nigdy nie miał nadejść. Widząc wystraszoną twarz Luke'a, wyprostowałam się i zaczęłam iść szybciej niż wcześniejszym razem. 

Wiedziałam, że Luke wciąż pozostał w miejscu, ale nie chciałam by był teraz obok. Powinien być świadomy całego tego zła, które mi wyrządził. Nigdy nie zapomnę unoszącej się ręki, która chwilę później lądowała gdzieś na moim ciele, sprawiając niezmiernie wielki ból. Same uderzenia nie były straszne, czułam ból przez to, że robiła to osoba, która tak dużo dla mnie znaczyła, i z którą tak wiele przeżyłam. 

- Lucy.. - poczułam gwałtowne szarpnięcie za rękę, które spowodowało, że odwróciłam się w stronę chłopaka. Starałam się jak najbardziej unikać jego wzrok, ale moje próby poszły na marne.

- Daj spokój Luke, nie zmienisz tego, co było. - z całych sił walczyłam sama ze sobą, by nie pozwolić ani jednej łzie wypłynąć z oczu, a drgające usta zahamowałam mocnymi przygryzieniami wewnętrznej strony warg. 

- Nigdy bym ci tego nie zrobił.. już nie. - spojrzałam na niego, by zobaczyć w oczach szczerość i ból, z którym przemawiał. 

Bałam się, że to jego kolejna gierka. Przypomniałam sobie moment, w którym przyszedł do mojego domu i ponownie mi groził. Ten chłopak, który stał teraz przede mną, był całkowicie inny. To był ten Luke, którego znałam.. to był mój Luke. Zastanawiałam się, skąd ta nagła zmiana. Co, jeśli to właśnie on chciał mojej śmierci? Co, jeśli to on zaplanował tamten wypadek, a teraz udaje przyjaciela, by podejrzenia nie spadły na niego? Czuję się jak w zamkniętym pudełku, które nigdy nie będzie miało wyjścia. 

Online † hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz