/eleven/

206 13 1
                                    

- No way! Pieprzysz! - zaśmiałam się, słuchając słów przyjaciółki. Podeszłam do okna, by lekko je uchylić i wolno wciągnęłam zimne powietrze przedostające się z dworu.

- Nie. - odwróciłam się w stronę Jazzy, a uśmiech znajdujący się na mojej twarzy był nie do powstrzymania.

To jest tak, jak wtedy gdy dostajesz na urodziny wymarzony prezent. Uśmiechasz się, bo to jedyna zwyczajna reakcja opisująca twoje emocje. Mogłabym zacząć skakać i piszczeć, ale ten szeroki i nie schodzący z mojej twarzy uśmiech jest o wiele lepszy i wygodniejszy.

Podeszłam do łóżka, by usiąść na nim zwijając się w mały kłębek. Ukradkiem sięgnęłam po telefon Jazmyn, żeby szybko napisać sms'a do Caluma. Nie chciałam już dłużej czekać, mogłam albo zacząć działać, albo zrezygnować ze wszystkich planów, jakie dotychczas wpadły mi do głowy.

~ Przyjdź do Jazzy. Lucy

Skasowałam wiadomość zaraz po wysłaniu i odłożyłam telefon w tym samym momencie, w którym przyjaciółka na mnie spojrzała. Poczułam jak poliki zaczynają mnie piec i zaczęłam mieć już małe wyrzuty sumienia, ale wiedziałam, że nie postąpiłam źle.

- No co? - zapytałam, wywracając oczami i śmiejąc się. Jazzy głośno westchnęła, dając mi tym samym znać, że coś jest nie tak.. ale bałam się pytać o co chodzi.

~ luhe: co Ty odpierdalasz?!

~ lucyh: teraz?

~ luhe: TAK!

~ lucyh: patrzę jak Jazzy leży

lucyh pisze...

~ luhe: nigdy więcej nie wychodź sama z domu. chyba, że chcesz zginąć

~ lucyh: o czym Ty mówisz?

~ luhe: wyjrzyj przez okno.

luhe jest offline.

Ponownie podeszłam do okna. Rozglądając się po ulicy zauważyłam dwa czarne samochody z przyciemnionymi szybami. Wystraszyłam się, a moje serce w tym samym momencie zaczęło bić znacznie szybciej. Zauważyłam jak w jednym samochodzie szyba pasażera powoli się opuszcza, zatrzymując się, gdy zakryte okularami oczy zostały ukazane. Uważnie przyglądałam się osobie, która również patrzała na mnie, ale to było jak zabawa w ciuciubabkę. W końcu oba samochody ruszyły, a ja przerzuciłam swój wzrok w kierunku zbliżającego się do drzwi Caluma. Wiedziałam, że chłopak zauważył moje zdenerwowanie, ale mam nadzieję, że nie nie spostrzegł samochodów, a jeśli jednak tak było, oby tylko o to nie wypytywał. Szybko zbiegłam na dół, żeby wpuścić go do środka i w skrócie opowiedziałam mu, co musi zrobić. W gruncie rzeczy nie było to nic trudnego. Zaparzyłam trzy herbaty, dwie z nich postawiłam na tacy, zaraz obok miseczki z pierniczkami i innymi ciastkami, które znalazłam w przypadkowej szafie. Podałam naczynie Hood'owi i nakierowałam go na pokój Jazzy. Wolno otworzyłam drzwi pomieszczenia, pozwalając mu przygotować się psychicznie na to spotkanie. W głębi duszy naprawdę się cieszyłam, bo wiem, że im obu naprawdę na sobie zależy i nie mogę ich winić za to co zrobili, bo ja prawdopodobnie postąpiłabym tak samo. Posłałam chłopakowi zachęcające spojrzenie i lekko pchnęłam go do środka pokoju, a potem zamknęłam drzwi i poszłam z powrotem na dół.

- Jesteś genialna. - powiedziałam sama do siebie, cicho się śmiejąc.

Chwyciłam swój kubek z herbatą i usiadłam na kanapie w salonie, uprzednio okrywając się czerwonym kocem leżącym na stoliku. Włączyłam telewizor na przypadkowym kanale muzycznym, starając się nie zapaść w sen. Cieszyłam się, kiedy po pewnym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi, ale nie byłam pewna, czy powinnam otwierać. Cicho podeszłam do okna, uchyliłam zasłonę i spojrzałam na osobę stojącą na zewnątrz. Odetchnęłam z ulgą, gdy rozpoznałam chłopaka, który naruszył mój spokój.

Online † hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz