/five/

429 12 1
                                    

- Pozbierajmy wszystko w całość. Uważasz, że przeciwny samochód jechał wprost na was? - młody policjant przypatrywał się mojej twarzy, a ja czułam się przez to coraz gorzej. Miałam wrażenie, że słowa, które wypowiedziałam krążyły gdzieś we wszechświecie, jakby nigdy nie miały zostać przez nikogo usłyszane.

- Tak. Na chwilę spojrzałam na Ashton'a, on wtedy również odwrócił twarz w moją stronę, ale kątem oka widziałam ten samochód. Jedyne co zdążyłam zrobić to odpiąć pas i wykręcić kierownicę w inną stronę tak, żebyśmy uniknęli zderzenia. - ponownie powiedziałam to, co według mnie było prawdą. Przecież nie mogło mi się to przyśnić, prawda?

Policjant wciąż wyglądał tak, jakby mi nie wierzył. Zaczęło mnie to irytować i naprawdę miałam ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz co o nim myślę. Podobno miałam teraz odpoczywać, ale jego obecność wcale nie działała na mnie dobrze. Błagam, niech już sobie idzie.

- Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz, czemu odpięłaś pas? - słysząc kolejne pytanie pozostałam chwilę w ciszy, by jakoś przypomnieć sobie, co mną wtedy kierowało. Policjant najwyraźniej wyczuł moją niepewność, ale nie zmuszał mnie do nagłej wypowiedzi.

- Myślę, że to był taki odruch.. nie wiem. Chodzi o to, że.. chciałam go obronić. - ostatnią część wyszeptałam bardziej do siebie niż do przesłuchującej mnie osoby.

- Swoim ciałem?

- Tak. Zakrywając go moim ciałem mogłam przejąć wszystko na siebie, ale nie zdążyłam tego zrobić.

Na krótką chwilę zamknęłam oczy, by ponownie przyswoić pojawiające się w głowie wspomnienia zakrwawionego i nieprzytomnego Ashton'a. Ten widok wciąż przyprawiał moje ciało o ciarki.

- Czy to możliwe, że ktoś specjalnie spowodował ten wypadek? - zapytałam, gdy zauważyłam, że policjant powoli wycofuje się z pokoju. Skoro on męczył mnie od godziny, przysługuje mi prawo zadać kilka pytań jemu, prawda?

- Jest taka opcja, jednak uważamy, że nie było to planowane.

- Wiadomo kto to zrobił? - ponownie zadałam pytanie. Tym razem mężczyzna jedynie obdarował mnie przyjaznym spojrzeniem i pożegnał się. W chwili, gdy opuszczał pokój, do środka z dużą sportową torbą weszła mama.

- Pomyślałam, że przyniosę ci kilka rzeczy..

- Laptop też? - przerwałam w chwili, gdy usłyszałam słowa matki.

Kobieta rozpięła torbę, początkowo wyciągając z niej same ciuchy. Coraz bardziej się niecierpliwiłam i jedyne co chciałam to dostać laptop w ręce i napisać wystarczająco ciętą wiadomość do osoby, która odwiedziła mnie podczas śpiączki zostawiając obskurnie denerwujący list. Kiedy układałam w głowie słowa, które za chwilę napiszę, mama wreszcie wyciągnęła z dna torby biały sprzęt i podała mi go. Oczywiście nie zabrakło przy tym monologu na temat tego, że powinnam wreszcie przyłączyć się do realnego życia i przestać bywać częściej w wirtualnym, ale hej! przecież jestem w szpitalu, co innego mi zostało? Po włączeniu systemu czekałam aż wyskoczy okienko komunikatora. Nie zajęło to dużo czasu, ale zdążyłam zapomnieć wcześniej przygotowaną w głowie wiadomość.

- Mamo, mogłabyś pójść zapytać pielęgniarek jakie jest hasło do WiFi? - zapytałam rodzicielkę, gdy wreszcie odkryłam powód braku możliwości zmiany statusu na dostępny. Mama wykonała moją prośbę, a gdy wróciła z hasłem zapisanym na karteczce, zaczęłam się śmiać widząc jak łatwe ono jest.

jesteś online

luhe jest offline

~ lucyh: Ty pieprzony dupku! Twoja obecność na sali, w której słodko spałam była zupełnie zbędna! jesteś ostatnią osobą na liście ludzi, którzy mają prawo mnie odwiedzać. właściwie to nie! nie masz nawet prawa widnieć na tej liście! a Twoją wiadomość w postaci listu mogłeś wsadzić sobie w dupę!

Online † hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz