8. Podążę w zamieć

65 6 4
                                    

grudzień 1979

Pomieszczenie, w którym przyjmował Czarny Pan, wydawało się ciemniejsze niż zwykle. Regulus poczuł przebiegający po plecach, gdy zajmował swoje miejsce w szeregu, na tyłach; dzisiaj miał za zadanie wyłącznie obserwować. W zupełności mu to odpowiadało, zwłaszcza że maska na jego twarzy i płaszcz zapewniały mu pewną dozę anonimowości, wystarczającą, by nie rzucał się w oczy.

Jeszcze przed nadejściem Czarnego Pana wśród Śmierciożerców unosił się strach. Nikt nie rozmawiał głośno — nieliczne rozmowy toczyły się szeptem — i wszyscy pozostawali w stanie gotowości, zupełnie jakby miał na nich znienacka spaść bicz. I tak zresztą mogło się stać.

Regulus wypatrzył w tłumie parę znajomych twarzy i skinął głową, gdy ich oczy się spotkały. Za maską pozwolił sobie na drwiący uśmiech, którego nikt nie mógł zobaczyć, i przeszedł go dreszcz ekscytacji z powodu cienkiej, drżącej nici wiążącej go z jego własnymi sojusznikami, których szeregi się powiększały każdego dnia.

Nie tkwił sam w tym gównie.

Dzisiaj gniew Czarnego Pana padał na członków Wewnętrznego Kręgu. Regulus musiał zmusić się do tego, żeby stać w bezruchu; wszystkie mięśnie jego ciała napięły się bez udziału woli — adrenalina przygotowywała go do walki lub ucieczki — kiedy oglądał krwawy spektakl. Czarny Pan lubił przeciągać tortury, nawet gdy chodziło o osoby mu najbliższe, i Regulus uświadomił sobie, że bycie blisko jego tronu nie oznaczało, że ta pozycja była dana raz na zawsze.

— Cóż, Mulligan? Jesteś gotów wyznać swoją zdradę?

Strzęp człowieka leżący na podłodze frenetycznie potrząsnął głową, i Regulus zobaczył, że Czarny Pan westchnął niemalże z żalem, bawiąc się różdżką w pajęczych rękach. Gdyby nie absurdalność sytuacji, Regulus pomyślałby, że wyglądał jak nauczyciel mający skarcić ulubionego ucznia.

Ale czerwone światło klątwy Cruciatus było znacznie okrutniejsze niż jakakolwiek kara, którą nauczyciel mógł zadać uczniom.

Regulus wziął głęboki oddech, po czym wypuścił powietrze z płuc, licząc do dziesięciu. Dopadło go dziwne poczucie surrealizmu — nie był sobą, nie stał w tym pomieszczeniu bez okien i bez mebli, lecz przebywał już daleko stąd, z Dorcas, w bezpieczeństwie jej pokoju i jej ramion, ale —

Nie, teraz nie był sobą, lecz Śmierciożercą o czarnym sercu, w którym nie było miejsca na litość i które pozostawało zimne. Tylko zamrożone do cna serce przypominające okruch lodu mogło przetrwać.

— Przyznaję się! Przyznaję!

Wrzask Mulligana wibrował w uszach Regulusa i chociaż umysł błagał go o zamknięcie oczu, zmusił się do patrzenie na mężczyznę. To mógł być on — to on mógł tak skończyć przy najmniejszym nieostrożnym ruchu, najmniejszym potknięciu, i zaraz znalazłoby się mnóstwo osób, które zechciałyby go skopać, tak jak on zrobiłby to z innymi. Nikt by się nie zawahał przed wepchnięciem noża w plecy własnego sojusznika, a jednak musieli się wiązać z innymi, bo tylko w grupach mogli przetrwać i piąć się w górę. Samotne wilki nie miały szans na przeżycie, a tu wszystko się sprowadzało właśnie do tego — do przeżycia, do przeżycia za wszelką cenę.

— Hm.

Czarny Pan nie znał litości — nawet taki nowicjusz jak Regulus dobrze o tym wiedział, więc teraz tylko beznamiętnie patrzył, jak ofiara kończy swój nędzny żywot, wykończona brakiem litości.

Łania w czerwieni | Trylogia Łani 3 | ✓Where stories live. Discover now