13. Krew z mojej krwi

42 5 0
                                    

Blood of my blood, skin of my skin

You're in roundelay water again

Though I liked summer light on you

If we ride a winter-long wind

Well time's not what I belong to

And you're not the season you're in

Fleet Foxes, I'm not my season

🐾

marzec 1980

Sześć godzin.

Tylko sześć godzin dzieliło ich od bitwy, i powinni właśnie odpoczywać i nabierać sił, lecz Sirius nie mógł zasnąć. Powietrze w sypialni wydawało się duszne, więc wyszedł na balkon, zostawiając Remusa zawiniętego w kołdrę.

Niebo było upstrzone gwiazdami, wyróżniającymi się niczym świetliki na tle granatu. Wydawało się niemalże papierowe, nierzeczywiste, zwłaszcza z marcowym wiatrem szarpiącym połami kurtki, którą Sirius narzucił na siebie tuż przed wyjściem.

Sirius sięgnął po papierosa, nie odrywając wzroku od nieba. Z łatwością zlokalizwał swoją gwiazdę w gwiazdozbiorze Wielkiego Psa, doskonale widoczną zimową porą, tuż pod Betelgezą. Cały ten gwiazdozbiór nie miał wiele wspólnego z psem — wyglądał raczej jak dwa rzucone na krzyż kije, i dopiero przy odrobinie wyobraźni dało się dopatrzeć głowy zwierzęcia, korpusu oraz łap. Tak czy siak starożytni astronomowie musieli być nieźle naćpani. Tak samo jak jego matka, gdy wybierała imiona dla swoich dzieci.

Każde z tych imion brzmiało niezwykle pompatycznie.

Sirius.

Regulus.

Pies i król. Jeden przeznaczony do tego, by rządzić, a drugi... Drugi mógł skończyć na ulicy jak bezpański pies, i nikogo by to nie zdziwiło ani nikt nie kiwnąłby palcem, by temu zapobiec.

No, może poza jego przyjaciółmi.

Zapalił papierosa bezróżdżkowym zaklęciem i zaciągnął się dymem. Minęło już całkiem sporo czasu od chwili, gdy miał okazję zapalić — teraz, w godzinach niepokoju przed bitwą, znajomy smak dymu przyniósł mu ukojenie.

Zakon przygotowywał się do bitwy od bardzo długiego czasu. Pożar Hogwartu odrobinę ich spowolnił, lecz później podwoili wysiłki, by nadrobić straty. Nie było chyba osoby, która nie brała udziału w opracowywaniu strategii lub wspieraniu wszystkich, którzy mieli ruszyć do bitwy; każdy starał się pomóc, jak tylko mógł. Mimo to, Sirius czuł palący niepokój — nie był pewien, czy wszystkie ich wysiłki były wystarczające, by pokonać Voldemorta. Zakon nie miał nawet przewagi liczebnej, chociaż po ich stronie walczyło wielu doskonałych w boju czarodziejów i nawiązali wiele sojuszy; mogło się to okazać jednak niewystarczające, zwłaszcza że mieli ograniczone możliwości manewru w okolicy Tyntagielu ze względu na Śmierciożerców patrolujących teren i przygotowujących rytuał dla Voldemorta.

Pomimo tygodni, dni, godzin przygotowań coś mogło pójść nie tak. Zawsze coś mogło pójść nie tak, jednak teraz ważyły się losy całego czarodziejskiego świata, i każdy błąd mógł ich drogo kosztować.

Łania w czerwieni | Trylogia Łani 3 | ✓Where stories live. Discover now