14. Idzie ze mną mój lęk

43 6 0
                                    

Trigger Warnings: tortury, przemoc

🦌

marzec 1980

James przesunął palcami po materiale peleryny-niewidki, ledwo rejestrując odgłosy dobiegające z salonu. Już od paru dni czuł się tak, jakby całe otoczenie go opływało, jakby znajdował się w głębokiej wodzie zagłuszającej wszystkie dźwięki — właściwie odkąd tylko skończyła się bitwa pod Tyntagielem.

Zamknął oczy, koncentrując się na miękkości materiału. Nie wiedział, z czego peleryna została zrobiona, ale wydawała się aksamitna, a jednocześnie trwalsza niż metal i dziwnie przyjemna w dotyku. Musiała nosić ślady wielu pokoleń noszących ją Potterów, jednak nie zniszczyły jej ani użytkowanie, ani upływ czasu.

Zacisnął powieki na tyle mocno, że przed oczami zatańczyły mu kolorowe plamy. Ciężar na jego ramionach wcale się nie zmniejszył i echo własnego serca dźwięczało w jego uszach jak natrętna mucha.

W czasie bitwy stracili dwie osoby, stracili z oczu Voldemorta, stracili szanse na wygranie wojny, a przy tym wielu z walczących odniosło poważne obrażenia — w tym Sirius. Być może nie przegrali tej walki z kretesem, bo udało im się złapać wielu uciekinierów, ale nie osiągnęli też głównego celu, a wszystko dlatego, że James nie był w stanie w porę zadać decydującego ciosu, że nie był w stanie dopaść Voldemorta w porę, zapobiec jego ucieczce...

— Przyszedł Sirius. Nie chcesz się z nim zobaczyć?

Drgnął, słysząc głos Lily dochodzący od progu. Jego ręce zacisnęły się na pelerynie.

— Nie.

Nie otworzył nawet oczu, ale czuł obejmujące go w pasie ramiona Lily i wypukłość jej brzucha.

Lily przez długą chwilę milczała, on również — aż wreszcie jej ręce go opuściły.

— W porządku — powiedziała cicho. — Będziemy na dole, gdybyś chciał dołączyć.

Echo jej kroków ucichło na schodach dopiero chwilę później, i usłyszał dochodzące z salonu głosy, choć nieco przytłumione.

— Więc już się czujesz całkiem dobrze? Żadnych powikłań po twoich ranach?

James z wściekłością cisnął pelerynę w kąt.

👑

Regulus nie podniósł się z kolan. Nie mógłby, nawet gdyby chciał — jego ciało za bardzo drżało, by mógł złapać równowagę. Kałuża krwi pod jego stopami powiększała się z każdą minutą, jednak skupił się właśnie na niej, by nie stracić zdrowych zmysłów. Władza nad własnym ciałem już dawno go opuściła, a rozum wycofał się na sam skraj świadomości, byle tylko w jakiś sposób przyćmić ból.

Ale ból był natarczywy. Ból był gorszy niż cokolwiek, co Regulus doświadczył w całym swoim krótkim życiu, i gdy czerwone plamy zaczęły migotać w jego polu widzenia, pomyślał, że naprawdę niedługo umrze.

— Nie chcesz jeszcze nic powiedzieć, Regulusie? Nie masz nic na swoją obronę?

Głos Voldemorta był zaskakująco łagodny, ale Regulus wiedział, że to tylko złuda.

Łania w czerwieni | Trylogia Łani 3 | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz