11. W miłości jedność

81 3 0
                                    

TW: tortury

styczeń – luty 1980

Kawa smakowała wyjątkowo gorzko tej nocy nawet pomimo nadmiarowych dwóch łyżeczek cukru oraz mleka, więc Lily krzywiła się przy każdym łyku. Jej wzrok nie opuszczał notatek rozlanych po całym stole; spędziła nad nimi już całe tygodnie, lecz nie była bliżej zapanowania nad chaosem.

Spotkania Zakonu też wcale nie pomagały, bo zazwyczaj kończyły się kolejną kłótnią.

— Nie ma mowy, żeby Regulus się narażał!

Regulusa zazwyczaj i tak na tych spotkaniach nie było, bo się narażał wśród sojuszników Czarnego Pana, więc nie mógł zaprotestować. Lily również nie potrafiła go obronić. Chciała krzyczeć, że Regulus nie jest już małym dzieckiem, że oni wszyscy są młodzi, a wojna i tak ich dosięgła, że wiek nie miał kompletnie żadnego znaczenia, kiedy ich wybór został ograniczony.

— To jest cholernie niebezpieczny pomysł, Lily, i dobrze o tym wiesz.

— Może Dumbledore będzie miał lepszy.

Mieli stać ramię w ramię, jako zjednoczony front, a Voldemort siał wśród nich niepokój i zamęt, nawet o tym nie wiedząc. Ich plan miał już teraz tyle luk, że Lily szacowała prawdopodobieństwo jego powodzenia na czterdzieści procent, może pięćdziesiąt, jeśli Merlin będzie im sprzyjał. Każdy punkt tego planu zasadzał się na kolejnych jeśli — jeśli zdołają stworzyć fałszywą przepowiednię, jeśli Regulus zdoła ją wykraść i dostarczyć Voldemortowi, jeśli Voldemort się na nią nabierze. Nic z tego nie trzymało się kupy i w zasadzie próbowali tylko ratować tonący statek.

W otulonej zimą Dolinie Godryka wojna wydawała się zaledwie majaczyć na horyzoncie, ale i tutaj niepokój rósł w miarę jak dostawali kolejne wieści o zniszczeniach następnych miasteczek, zamachach na Mugoli oraz Mugolaków i pojawiającym się praktycznie codziennie gdzieś na horyzoncie Mrocznym Znaku. W Londynie wojna wrzała na ich progu, święty Mungo pękał w szwach, i pozostały już tylko nieliczne oazy spokoju.

Mieli coraz mniej czasu.

— Im bardziej zwlekamy, tym silniejszy staje się Voldemort. Fałszywa przepowiednia go nie powstrzyma.

— Ale być może go spowolni.

Być może — znowu kalkulowanie prawdopodobieństwa i chwytanie się brzytwy, bez żadnej gwarancji na wygraną.

Lily podniosła do oczu jedną z kartek, na której nabazgrała ostatni ze szkiców składników na eliksir do utworzenia fałszywej przepowiedni. Nawet z wiedzą, którą miała do dyspozycji, nie była w stanie udoskonalić formuły. Nie mogła również poprosić o pomoc nikogo, nawet sojuszników ze szpitala świętego Munga, bo wystarczyłoby tylko słowo wypowiedziane w złą godzinę do niewłaściwej osoby, a ich plan mógłby się wydać. Nie, musiała to zachować w tajemnicy.

Jednak wszystkie dotychczasowe próby uwarzenia nowego eliksiru spełzły na niczym.

trzy łyżeczki sproszkowanej łysiczki meksykańskiej

piętnaście płatków niezpominajek

dwa litry wody Leto

Łania w czerwieni | Trylogia Łani 3 | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz