Rozdział 8

4K 174 22
                                    


ROZDZIAŁ 8

ZANDER

Szedłem korytarzem w stronę wind i widziałem, że wszyscy schodzili mi z drogi. Zresztą było tak od kilku dni. Kiedy przechodziłem obok stanowiska pracy mojej sekretarki, wpatrywała się w ekran komputera, zapewne tylko udając, że pracowała. Skąd to wiedziałem? Bo od trzech dni robiła wszystko, by tylko nie musieć spojrzeć mi w oczy.

Poniekąd im się nie dziwiłem. Przez ostatnie dwa tygodnie zwolniłem trójkę ludzi, w tym dostawcę pizzy, którego nie miałem prawa zwolnić, bo dla mnie nie pracował. A miałem wrażenie, że z każdym kolejnym dniem było tylko gorzej.

Nagle się zatrzymałem i spojrzałem na pozostawiony na środku korytarza wózek z pocztą.

– Czy wszystkim w tej pierdolonej firmie brakuje kompetencji do wykonywania najprostszych zadań?! – Mój głos rozniósł się echem, a ludzie, którzy stali w zasięgu wzroku pozamykali się w gabinetach.

Przez ten burdel na każdym kroku, zapomniałem, po co i gdzie właściwie miałem iść. Wściekły spojrzałem na rozsuwające się drzwi windy, zamierzając wrócić do gabinetu, by nikogo nie zabić, ale wtedy ich zobaczyłem.

Matteo, a obok niego stała Isabella.

– Isa? – Zmarszczyłem brwi na widok siostry tego palanta. – Co ty robisz w Nowym Jorku?

– Tak witasz swoją ulubioną kuzynkę? – Roześmiała się, ruszając w moją stronę z szeroko rozpostartymi ramionami. Objęła mnie na powitanie, a po chwili odsunęła się na krok i uważnie mi się przyjrzała, mrużąc oczy. – Jesteś spięty. – To nie było pytanie, dlatego pozostawiłem to bez komentarza.

– Miałaś przyjechać do tego kretyna na wakacje. – Skinąłem głową na jej brata a mojego kuzyna, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.

– Wiem, dlatego przyjechałam. – Przeczesała palcami hebanowe włosy, odgarniając je do tyłu.

– O ile się nie myślę, to w Europie rok akademicki się jeszcze nie skończył – odchrząknąłem, spoglądając na przesuwające się wskazówki na tarczy mojego zegarka. – Przejdźmy do mojego gabinetu – zaproponowałem, nie chcąc poruszać prywatnych tematów na forum firmy.

Isabella skinęła głową i ruszyła u mego boku we wskazanym kierunku, a za nami szedł oburczały, niczym kiepsko opłacona dziwka, Matteo. Przepuściłem kuzynkę jako pierwszą i podszedłem do barku z alkoholem, którego nie zwykłem pić w pracy, ale znałem Isę.

– Więc? – odchrząknąłem, nalewając jej czystego rumu.

– Zaliczyłam wszystko szybciej i doszłam do porozumienia z profesorami, że mogę sobie odpuścić obecność na pozostałych zajęciach w tym roku.

Rozsiadła się na kanapie, z uśmiechem przyjmując ode mnie szklankę z jej ulubionym alkoholem. Matteo dostał nagłego ataku kaszlu na słowa siostry, a ta jedynie spojrzała na niego z politowaniem, jakby jego reakcja była przesadzona.

– Zaliczyła, ale nie przedmioty – prychnął pod nosem, a kąciki moich ust nieco powędrowały do góry.

– Rżniesz profesorów? – To było pytanie, ale już znałem odpowiedź.

– Błagam – westchnęła i teatralnie machnęła dłonią. – Nie wszystkich. – Upiła łyk, kontynuując: – Jeden ma z osiemdziesiąt lat, pewnie dostałby zawału w trakcie orgazmu. – Otarła kącik ust, ścierając lekko rozmazaną czerwoną pomadkę. – A nogi Clary Meyer nie widziały w tym dziesięcioleciu depilatora, więc jej cipka pewnie jest w podobnym stanie. – Skrzywiła się z grymasem, przesuwając wzrokiem po gabinecie, aż w końcu skupiła go na mnie.

Is everything I wantWhere stories live. Discover now