Rozdział 48

3.2K 208 29
                                    

ROZDZIAŁ 48

ZANDER

Pewnym krokiem wszedłem do Elysium, kiwając na powitanie głową do ludzi, z którymi zamieniłem więcej niż trzy zdania. Nie byłem pewien, po co Lea umówiła się ze mną w podziemiach lokalu, bo właśnie tam znajdowały się sale ze striptizem, ale teraz nie miałem innego wyjścia, jak udać się tam, gdzie mi kazała. Na terenie Elysium nie można było mieć żadnych urządzeń elektronicznych, więc pozostało mi zapytać ją prosto w twarz, co tym razem wymyśliła. A musiałem przyznać, że zachodziłem o to w głowie od chwili, gdy napisała SMS-a, którego niemal odczytał jej pierdolony brat.

Tak, Carter był moim przyjacielem, ale wkurwiło mnie to jego pytanie, po co Lea do mnie pisze. Sam nie raz wysyłał mnie na ratunek małej Rhodes, a teraz pieprzone pretensje, że się do mnie odzywa i dlaczego. Przez ułamek sekundy miałem na końcu języka, że pewnie stęskniła się za moim kutasem, ale wiedziałem, że pierwszą rzeczą jaką Carter by zrobił, to byłoby strzelenie mnie w ryj. I czy miałbym do niego o to pretensje? Nie, bo sam nie raz miałem ochotę dać sobie po mordzie za to, co robiłem z Leą.

– Dzień dobry, panie Kane – usłyszałem kobiecy głos, gdy tylko zszedłem po schodach do piwnicy, która w żadnym razie jej nie przypominała. – Proszę udać się za mną.

– Jestem umówiony – mruknąłem, niezainteresowany jej wskazówkami.

– Tak, mam pana zaprowadzić do odpowiedniego pokoju – wyjaśniła, wskazując ręką na wąski korytarz.

Spojrzałem na kobietę i skinąłem głową, pozwalając jej wykonać swoją pracę. Ignorując kuso ubrane kelnerki, które się nieopodal przechadzały, dotarliśmy pod zamknięte drzwi. Pracownica Elysium tajemniczo się uśmiechnęła, stanęła z boku, umożliwiając mi położenie dłoni na klamce i zanim odeszła, dodała:

– Życzę udanego wieczoru.

Wszedłem do pokoju, marszcząc brwi, bo nikogo w nim nie było. Pośrodku znajdował się niewielki podest z rurką dla striptizerki, na wprost niewielka sofa i dwa fotele z drewnianymi podłokietnikami. Rozejrzałem się, powoli zbliżając do jednego z foteli i gdy tylko zająłem na nim miejsce, wszystkie światła zgasły. Nie wystraszyłem się, ale byłem zaintrygowany.

Po chwili z głośników wydobyła się melodia dobrze znanej mi piosenki, którą Lea ostatnimi czasy obsesyjnie puszczała w samochodzie, i która leciała podczas jej pierwszego występu w Elysium. The Weeknd – Wicked Games.

Kiedy usłyszałem pierwsze słowa piosenki, czerwone światła oświetliły podest, a na okrągłej scenie zobaczyłem Leę. Stała w wysokich szpilkach i tym samym białym komplecie, który kiedyś miała na sobie podczas występu tanecznego. To była krótka spódniczka i gorset, który unosił jej piersi. Chciałem wstać, ale wtedy zobaczyłem, że pokręciła słabo głową, więc opadłem z powrotem na miejsce. 

Zaczęła się powoli poruszać do spokojnej melodii, okręcając wokół metalowej rurki pośrodku małej sceny. Zmysłowo kołysała biodrami, prezentując układ, który z całą pewnością miała przygotowany już wcześniej i jeżeli myślałem, że taniec, który prezentowała w każdy piątek był seksowny, to nie wiedziałem o czym mówię. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Była zjawiskowa i perfekcyjna w każdym jebanym calu.

Jej ruchy stawały się upływającymi sekundami coraz bardziej zmysłowe. Owinęła się wokół rury, unosząc i następnie z gracją osuwając po niej w dół. Miałem wrażenie, że każdy ruch miała precyzyjnie wykalkulowany.

Chłonąłem ten widok i badałem każdy fragment jej ciała, gdy wykonała kolejne figury. W pewnym momencie zatrzymała się przed metalową rurką i rozstawiając szerzej nogi na niebotycznie wysokich szpilkach, osunęła się w dół, nie spuszczając ze mnie wzroku. Sensualnie wodziła dłońmi po ciele. Klęczała przede mną, aż w końcu opadła piersiami na podłogę i wypięła do góry pośladki, falując biodrami w górę i dół. Naprawdę resztkami silnej woli zdołałem pozostać na miejscu, ale piosenka w końcu dobiegła końca.

Is everything I wantWhere stories live. Discover now