Rozdział 37

4.3K 244 25
                                    


ROZDZIAŁ 37

LEA

Od dwóch godzin siedzieliśmy przy jednym stole, jak jedna wielka rodzina, choć nie wszyscy byliśmy spokrewnieni. Na szczęście, bo kiedy spojrzeć na to, co działo się między mną i Zanderem, byłoby to niezdrowe.

Z uwagą starałam się słuchać i od czasu do czasu dorzucać swoją opinię do trwającej rozmowy, ale nie potrafiłam się skupić, przez cholernego Zandera Kane'a. Nie wiem, czy robił to celowo, czy wychodziło mu to naturalnie, ale przy każdym naszym kontakcie wzrokowym, brakło mi tchu. Kiedy prosiłam o solniczkę, paliła mnie skóra, gdy niby przypadkiem nasze dłonie się ze sobą zetknęły. Nawet kiedy wypowiadał moje imię, miałam wrażenie, że celowo zniżał głos. Moje ciało szalało, myśli urządzały sobie wędrówki w bardzo zakazane zakątki mojego umysłu i nie wiedziałam, ile jeszcze wytrzymam, tym bardziej, że nie chciałam, aby ktoś coś zauważył. Gdybym była w związku z Zanderem, byłoby inaczej, ale jasno ustaliliśmy, co nas łączy. A gdyby o tym dowiedział się Carter... Obawiałam się, że nawet ich przyjaźń nie byłaby wystarczającą ochroną dla zielonookiego bruneta.

– A ty czym się zajmujesz, Lea? – Przyjaciel Isy zwrócił się tym razem do mnie.

Wydawał się przyjazny i choć bez problemu złapał wspólny język z niemal wszystkimi przy stole, coś nie dawało mi spokoju. Patrzyłam na niego i nie czułam, by jego uśmiech, ton głosu czy nawet mimika i gesty były naturalne. Nawet jego imię mi do niego nie pasowało, choć Nicholas było dość popularnym męskim imieniem.

– Studiuję psychologię i dorywczo pracuje w firmie, zajmującej się organizacją imprez – odpowiedziałam ze słabym uśmiechem, a Zander lekko zakaszlał, udając, że zakrztusił się przełykanym drinkiem.

– Nie umiesz połykać? – Isa prychnęła, zerkając na kuzyna.

– Nie ja powinienem to umieć – odgryzł się, na co wywróciłam oczami.

Mimo wszystko cieszyłam się, że Isa zabrała głos, bo dzięki temu może nikt nie zaczął się doszukiwać w zachowaniu Zandera jakiś ukrytych znaczeń. Ja nie musiałam się ich doszukiwać, bo wiedziałam, że chodziło mu o moje piątkowe zajęcia, czyli tańczenie w klubie.

– Ciekawe – mruknął z uznaniem. – A na którym roku jesteś?

– Właśnie będę zaczynać ostatni.

– Licencjata, tak? – upewnił się na co słabo się zaśmiałam i pokręciłam głową.

– Nie, magisterka.

– Kurde, wyglądasz strasznie młodo.

– Szybciej poszłam do szkoły – wyjaśniłam, wzruszając ramionami.

– Czyli jesteś geniuszem.

Zanderowi chyba powoli przestawała się podobać ta pogawędka i skupienie Nicholasa akurat na mnie, bo zacisnął palce na szklance, wbijając w nią wzrok. Zerknęłam na jego oczy, które gwałtownie pociemniały i choć biologicznie pewnie nie było to możliwe, to czasami właśnie takie odnosiłam wrażenie.

– Nie, zwyczajnie rodzice mieli duże ambicje – odparłam zgodnie z prawdą. – Prawdziwym geniuszem jest Zander. – Skierowałam uwagę Nicholasa na bruneta, który mordował szkocką w szklance.

– Doprawdy? – Chłopak czy tam przyjaciel Isy uniósł brwi w zdziwieniu i teraz to Zandera zaczął wypytywać o różne rzeczy.

Postanowiłam skorzystać z okazji i ochłonąć, wymykając się do kuchni. Nalałam sobie wody, upiłam kilka nieśpiesznych łyków i wzięłam głęboki oddech, opierając dłonie o kuchenny blat. Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam powieki, ciesząc się chwilą spokoju. Wieczór był bardzo miły i musiałam przyznać, że choć facet Isy niespecjalnie przypadł mi do gustu, wydawał się całkiem sympatyczny Jednak spędzanie czasu w towarzystwie Zandera, kiedy tak na mnie działał było nieznośne.

Is everything I wantWhere stories live. Discover now