Rozdział 13

3.9K 173 16
                                    


ROZDZIAŁ 13

ZANDER

Trzymałem przyłożony do policzka telefon, ale w najmniejszym stopniu nie słuchałem tego, co do powiedzenia miał mi mój ojciec. Okazało się, że Sutton miała dość wyświadczania mi przysług i sama się zwolniła, wyjawiając przy okazji całą prawdę na swój i mój temat. Wkurzyło go nie tylko pozyskiwanie danych, które mogły zaszkodzić firmie i jego klientom, ale również nie był zbyt szczęśliwy z powodu mojej niewielkiej manipulacji, której się dopuściłem na jego pracownikach.

– Możemy udawać, że powiedziałeś już wszystko, bo nie mam czasu – przerwałem mu w końcu, obserwując notowania na giełdzie.

– Szkodzisz rodzinie – wytknął.

– Nie rodzinie tylko ewentualnie twojej firmie – poprawiłem go, zamykając laptopa. – I sam mnie uczyłeś, żeby rozdzielać emocje od interesów.

– Porozmawiamy o tym na niedzielnym obiedzie.

– Jakim obiedzie? – Nie miałem pojęcia o czym do diabła mówił.

– W niedzielę matka organizuję obiad rodzinny i jeżeli nie chcesz sprawić jej przykrości, zjawisz się.

– Obiad rodzinny? – Przeczesałem palcami włosy, wprowadzając je w lekki nieład. – Kto ma być na tym obiedzie? – Zagadnąłem, choć i tak wiedziałem, że się nie zjawie.

– My, Matteo z rodzicami i słyszałem, że Isabella również zjawiła się w Nowym Jorku – oznajmił, a później mówił coś jeszcze, ale sadzone jajka ze śniadania podeszły mi do gardła.

Czyli będzie również ona...

Nigdy nikomu nie powiedziałem o tym, co się kiedyś działo. To było pojebane i niemoralne, ale nigdy nie wydarzyło się nic, na co sam bym się nie zgodził. Nie miałem jednak zamiaru oszukiwać się, że to wszystko nie przyczyniło się do syfu, jaki teraz miałem w głowie.

– Będę wtedy w Vegas i wybacz, ale już naprawdę muszę kończyć.

Nie czekając na jego reakcję, odłożyłem telefon i powędrowałem wzrokiem w kierunku wejścia do apartamentu. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów postanowiłem zostać w domu i odwołałem wszystkie umówione na dziś spotkania. Ataki migreny ostatnio zaczęły przybierać na sile.

Niechętnie zwlokłem się z kanapy i podszedłem do drzwi, do których ktoś natrętnie się dobijał. Ochrona na parterze wpuszczała do budynku tylko jego mieszkańców i osoby wpisane do księgi gości. Mogłem zatem już w tej chwili obstawiać, czyją gębę zobaczę, gdy je otworzę.

– Umierasz? – zagadnął Carter, wchodząc jak do siebie.

– Kiedy na ciebie patrzę, żałuję, że jednak nie – odgryzłem się, ruszając za przyjacielem, który wszedł do salonu a następnie usiadł na kanapę. – Wpadłeś na to, że może mi przeszkadzasz? – prychnąłem, zgarniając z blatu butelkę z wodą.

– Niby w czym? – Zmierzył mnie wzrokiem.

– W ruchaniu – rzuciłem.

– W tym stroju? – parsknął. – Chyba co najwyżej swojej ręki.

Pokazałem mu środkowy palec i usiadłem obok niego. Faktycznie, nie często można było mnie zobaczyć w szarych dresach i czarnej, klasycznej koszulce, ale nocny atak bólu głowy, nieźle dał mi się we znaki.

Is everything I wantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz