Rozdział 28

4.3K 264 95
                                    

ROZDZIAŁ 28

ZANDER

Wszedłem do firmy wkurzony i niewyspany. Mój pobyt w Japonii miał trwać mniej więcej tyle, co powiedzenie jebanego „Abrakadabra" a spędziłem tam cztery dni. Sfrustrowany, przetarłem twarz dłonią i wszedłem do gabinetu, uprzednie witając się ze Emily, na której starałem się już nie wyładowywać swojej złości. Istniało ryzyko, że pewnego dnia nie wytrzyma i rzuci tę pracę, a naprawdę ciężko było znaleźć sekretarkę, która umiała ogarnąć wszystkie moje sprawy.

Kiedy tylko otworzyłem drzwi, skrzywiłem się na widok Isy, która siedziała na kanapie i wesoło gawędziła przez telefon, nie zwracając na mnie zbytnio uwagi.

– To ubierz tę beżową, co ostatnio chciałaś. – Machnęła mi ręką na powitanie.

Wywróciłem oczami i usiadłem za biurkiem, natychmiast uruchamiając laptopa. Wiedziałem, ile pracy mi się nagromadziło przez te cztery cholernie długie dni. Wyjazd do Japonii był nieplanowany i nagły. Nie miałem czasu pozałatwiać pewnych spraw przed wyjazdem, wiec musiały poczekać na mój powrót, a w między czasie lista zadań do wykonania wydłużyła się przynajmniej o trzy razy.

– Tak i koniecznie daj znać, jak się spisał. Wygląda na takiego, co zna się na rzeczy – dodała szeptem. – Pa!

– Nie możesz urządzać sobie tego typu rozmów gdzieś indziej? – warknąłem, gdy tylko odsunęła telefon od policzka. – I co właściwie robisz w moim biurze?

– Czekam na ciebie – odparła, niezrażona moim tonem.

– Miło – prychnąłem zirytowany.

– Ciągle chodzisz naburmuszony. – Powoli wstała z kanapy i ruszyła w moim kierunku. W końcu dostrzegając, że zamierzałem ją ignorować, przysiadła na brzegu biurka. Czułem, że mi się przyglądała. – I ta rozmowa była bardzo ważna – dodała.

– Tak? – Prychnąłem, odbierając maile. – A co od tego telefonu zależało? Życie małych fok, czy chodziło o ocieplenie klimatu? – zakpiłem, nawet na nią nie spoglądając.

Nie miałem czasu na głupoty.

– Musiałam doradzić Lei, co ma ubrać na randkę.

Znieruchomiałem.

– Komu? – Przełknąłem ślinę, tępo wpatrując się w ekran laptopa.

– Lei. – Byłem pewien, że w tym momencie spojrzała na mnie jak na idiotę. – Urocza brunetka, siostra twojego przyjaciela? – podpowiedziała, jakbym serio nie wiedział o jaką Leę chodziło. – Masz chyba jet laga.

– Wiem, kto to, kurwa, jest Lea – warknąłem, hamując się przed rozwaleniem kolejnego mebla w swoim gabinecie. – Czemu jej radziłaś, co ma ubrać randkę? – Skrzywiłem się.

– Bo idzie na randkę? – odpowiedziała pytaniem. – Tak, wiem, że dla ciebie to coś obcego, ale ludzie czasami chodzą na randki – zakpiła, oglądając swoje czerwone, długie paznokcie.

Wziąłem głęboki oddech, starając się opanować narastającą złość.

– Byłyśmy ostatnio w klubie – odezwała się, najwidoczniej uważając moje milczenie za zachęcenie do kontynuowania opowieści o ich podbojach, kiedy ja siedziałem w pieprzonej Japonii. – I było tam dwóch facetów, jeden z nich od początku nie mógł oderwać oczu od Lei – opowiadała podekscytowana i przez chwilę miałem wrażenie, że robiła to celowo. – I kiedy tańczyłyśmy, to facet do niej podbił i cholera, gdybyś widział Leę na parkiecie. – Powachlowała się dłonią. – Wyglądała tak seksownie, że facet prawie doszedł w trakcie tańca. – Parsknęła.

Is everything I wantWhere stories live. Discover now