7. Jak pomagać

1K 122 43
                                    

      – To gdzieś tutaj.  Gorg zatrzymał się na skalnej półce, na którą wbiegli z także już od jakiegoś czasu słyszącym stąd nawoływania Pilipixem.
      – Halo!? Jest tu ktoś?!  krzyknął, rozglądając się na wszystkie strony.
      – Tu, na dole!  odpowiedział mu dziecięcy głos. Spuścił spojrzenie, szukając jego źródła, i natrafił na niewielką szczelinę. Uklęknął, by spojrzeć w jej ciemne wnętrze, a wdzierające się tam snopy światła ułatwiły wilczym ślepiom zlokalizowanie młodego centaura, leżącego na samym dole dziury, w którą musiał nieopatrznie wpaść.

      – Możesz się ruszać?! – krzyknął tym razem prosto w dół.
      – Nie! Chyba złamałem nogę! Bardzo boli! – poskarżyło mu się źrebię.
      – Spokojnie, wyciągniemy cię stamtąd!
      – Wyciągniemy?  Pilipix przysiadł się szybko do niego. – A niby jak chcesz to zrobić? Wyczarujesz mu schody?!
      Nic na to nie odpowiedział, myśląc gorączkowo.
      – Gorg, nie damy rady mu pomóc. Ty pewnie nawet się tam nie zmieścisz, a ja ze złamanym skrzydłem mogę co najwyżej również tam wpaść. – Mimo sceptycznego podejścia chochlika, to właśnie on podsunął szatynowi rozwiązanie.

      Zielone spojrzenie wbiło się znacząco w swojego małego przyjaciela.

      – No co?...

~~*~~

      – ...W ogóle mi się to nie podoba!  oznajmił spanikowany Pilipix, gdy Gorg spuszczał go powoli w dół na sznurze z lian, które zerwał z pobliskich drzew i związał ze sobą.
      – Nie wierć się, bo cię upuszczę!  odkrzyknął mu tylko wilkołak, dalej opuszczając na dno jaskini.

      W pewnym momencie bransoleta rozświetliła nieco jej mrok.
      – Gooorg...
      – Wiem, czuję! Po prostu... Spróbuj skupić się na tym, że cały czas jestem na końcu liany! – Wilk miał nadzieję, że uda się oszukać trochę łączącą ich magię, i – bardzo chcąc pomóc źrebięciu – nie przestawał wymuszonego partnera opuszczać, mimo że czuł rosnącą tęsknotę.
      W miarę jak chochlik zbliżał się do dna, obie "ozdoby" świeciły coraz mocniej.

      – Gorg, to się nie uda!
      – Patrz na mnie! Jestem tu, dotykam tej samej liany co ty, patrz na mnie!  Szatyn także z całych sił starał się nie wciągnąć topika z powrotem na górę do siebie. Jednak kiedy ten go posłuchał i ich spojrzenia się spotkały, bransolety jakby lekko przygasły.
      – Jeszcze tylko trochę!
      W końcu niebieskie stopy dotknęły kamiennej posadzki.
      – Dobra, a teraz go przywiąż! Szybko!

      Pilipix przeniósł wzrok na centaura i aż skulił się z bólu, tracąc z oczu współnosiciela swej klątwy.
      – Nic panu nie jest?  zaniepokoiło się wgapiające w niego dziecko. Powtarzając sobie w myślach, że Gorg cały czas jest na końcu liany, którą trzyma, zdołał wziąć się w garść i do szkraba podejść.
      – Nie, a tobie?
      – Chcę do mamy.
      – Niedługo do niej wrócisz  uspokoił przerażone źrebię, starając się jak najszybciej i jak najdokładniej obwiązać sznur między jego nogami, tworząc prowizoryczną uprząż.

      – Okej, wciągaj!  krzyknął do Gorga, gdy skończył, łapiąc się mocno liny nad grzbietem konika. Wilkor zaparł się i nie bez wysiłku wciągnął ich obu na górę.
      Chłopiec z ulgą powitał powierzchnię, kładąc się w bezpiecznej odległości od szczeliny, a Pilipix od razu wylądował w silnych ramionach, których właściciel miał wręcz ochotę całować go po twarzy. Zamiast tego przytulił go tylko mocno, rad, że już jest blisko.

Saga Nici 1: Pojednani. |boys love story|Where stories live. Discover now