17. Jak zostać razem za wszelką cenę

998 125 54
                                    

      Zatrzymali konia dopiero gdy odjechali daleko i upewnili się, że nie mają ogona. Zwierzę rżało nerwowo i próbowało stawać dęba.
      Wysiedli z powozu.

      – Dobra, odczaruj nas  zarządził Gorg, a Pilipix przywrócił im normalny wygląd. Wilk w tym czasie rozejrzał się uważnie, upewniając, że są sami i że jest względnie bezpiecznie, a następnie wyciągnął z plecaka mapę i kompas.
      – Daj, ja to zrobię. Ty idź uspokój konia.  Chochlik wyciągnął ręce po przyrządy.
      – Na pewno?
      – A masz jakiekolwiek pojęcie, jak tego używać? – Uniósł brew, doskonale znając odpowiedź na to pytanie. – Obiecywałem, że zaprowadzę nas na bagna. Poradzę sobie, idź.

      Gorg zostawił mu więc kierunkowskazy i podszedł do zimnokrwistej, gniadej klaczy, zaczynając próby uspokojenia jej. Pilipix przysiadł przy kole od wozu i rozłożył mapę na ziemi. Od razu znalazł na niej pustynię, co dało mu dobry punkt odniesienia. Później ustalił, gdzie mniej więcej powinni się teraz znajdować, a następnie odszukał ciemną plamę na lewo od tego miejsca, którą oznaczone były interesujące ich bagna.
      I przeraziło go to, jak niewiele już drogi im zostało.
      Jak niewiele wspólnej drogi...

      Zerknął na Gorga, który właśnie chciał pogłaskać policzek konia, ale ten kłapnął pyskiem. Powrócił wzrokiem do mapy, układając na niej kompas tak, by kierunki obu rzeczy się pokryły. Następnie obrócił jedno i drugie w taki sposób, aby północ na mapie zgadzała się z północą rzeczywistą, po czym podniósł urządzenie i trzymając je poziomo do ziemi, zwrócił się w stronę punktu, do którego zmierzali. Teraz wystarczyło poruszać się w kierunku, który wyznaczył, a na pewno prędzej czy później znajdą się w pobliżu bagien.
      Prędzej... czy później...

      Znowu zerknął na Gorga. Wilkołak był całkowicie skupiony na klaczy. Skończył właśnie poprawiać jej ogłowie ze strony, po której obaj byli, i teraz przeszedł na drugą, aby zrobić to samo. Znikając tym samym za ciałem konia i wozem, za którego pomocą mogli całkiem szybko dojechać na miejsce.

      Spojrzenie chochlika powędrowało na drewniane koło pojazdu, przy którym siedział, trzymane w miejscu przez trzy śrubki.
      Następnie psotnik zaczął działać bardzo szybko, bardzo niewiele przy tym myśląc.

      Wyrwał igłę z kompasu i jej końcem (nie tym ostrym, tylko tym o prostym brzegu) zaczął odkręcać śrubki. Całkiem odkręcił jedną... drugą... – przy tej zerknął nerwowo na klacz, która już się uspokoiła – a trzecią zdążył jedynie mocno poluzować.
      Kiedy Gorg przechodził z powrotem na stronę, po której siedział, cisnął dwoma wyciągniętymi śrubkami w krzaki, a popsuty kompas schował do kieszeni.

      W momencie gdy wilk wyszedł zza konia i go zobaczył, Pix już podrywał się z ziemi. Gniotąc mapę, migiem ją złożył, również wsuwając do kieszonki.

      – Już? Wiesz gdzie iść? 
      – Tak!  wystrzelił odpowiedź na pytanie szatyna jak z karabinu.
      – A więc...? – pogonił go ten, a diablik wyciągnął rękę, która w pierwszej sekundzie miała już wskazać kierunek, który wyznaczył, ale w ostatniej chwili przesunęła się ostro w prawo.
      – O tam!  

      Wilcze spojrzenie powędrowało w stronę, którą wskazywał palec, po czym wróciło do chochlika.
      – Jesteś pewien? 
      – Stuprocentowo! Nasze bagna są tam. 
      – No okej... To wsiadaj. – Zielone tęczówki wskazały na wóz, a Pixie szybko do niego wskoczył. Gorg wsiadł zaraz za nim i złapał za lejce.
      – Wio!  pogonił konia, tym razem lekko go tylko smagając. Pojazd ruszył, chybocąc się nieznacznie...

Saga Nici 1: Pojednani. |boys love story|Where stories live. Discover now