Wpis 26: Kontrowersyjne środowisko LGBT+

18 3 6
                                    

Myśleliście, że w poprzednim wpisie wkładam kij w mrowisko? W takim razie poczekajmy na wytoczoną mi dramę z powodu tego wpisu!

Oczywiście żarty żartami, ale środowisko LGBT w Polsce nie jest zbyt... Przyjazne. Więc nie zdziwiłoby mnie, gdyby znalazł się jeden z drugim, a żeby mi dopierdolić.

Zdaję sobie też sprawę, że poniższym mogę narazić się na miano "queerfobki" czy kogoś takiego, ale absolutnie nie obchodzi mnie czyjeś zdanie mój temat. Nie chcę być na siłę nazywana tolerancyjną — bo tolerować to ja mogę laktozę — ani żadną aktywistką. Ja tu jestem tylko od dawania rozrywki i dzielenia się własnych opinii. Czy ktoś się z nimi zgadza to inna kwestia i totalnie subiektywna. Macie prawo do własnych.

Skoro ustaliliśmy wszystko na start, to możemy przejść do sedna dzisiejszego wpisu.

Od dawna uważam, że środowisko LGBT w Polsce jest bardzo destrukcyjne. Za granicą spotyka się ludzi znacznie bardziej otwartych niż w Polsce. Mimo iż nie klasyfikuję samą siebie do żadnej szufladki, to mogłabym o sobie powiedzieć tyle, że jestem aseksualna, aromatyczna i biseksualna. Tak. Jak musiałabym się określić, to by pasowało mi najbardziej. Jednak czy jestem częścią LGBT w Polsce? Nie. Tak samo, jak ludzie mogą wierzyć w Boga, a nie kościół, ja mogę być innej orientacji niż hetero i nie przynależeć do LGBT. Poznałam garstkę ludzi, którzy są podobnego zdania co ja i też potrafią nazwać zachowanie LGBT za bardzo wyniosłe.

Jestem za prawami ludzi. Jestem za małżeństwami jednopłciowymi. Jestem za adopcjami. Jestem za prawie wszystkim, o co mogliby prosić, chociaż nie powinni, bo są tak samo ludźmi, jak hetero. LGBT powinno mieć równe prawa. That's all.

Ale niestety nie podoba mi się podejście wielu aktywistów. Nie podobają mi się ich czyny czy słowa. Nie podoba mi się coraz to bardziej rozrastające się drzewko terminów, gdzie brak ich znajomości = queerfobii. Jestem tylko człowiekiem. Nie zabiję drugiej osoby za to, że używa innych zaimków, niż się urodziła. Mam swoje własne granice akceptacji i zostały one naciągnięte. To, że nie rozumiem czegoś albo że nie chcę zrozumieć, nie świadczy o tym, że komuś źle życzę. To nie tak, że nagle wyrzekam się znajomych, bo może gdybym poznała kogoś takiego i takiego to wtedy (przy dobrym vibie) zamieniłabym podejście. Nie zamykam się na ludzi. Zamykam się na akceptowanie wszystkiego, co LGBT stworzy.

Zamykam się na ludzi LGBT, którzy zabraniają hetero pisać o nich książki. Zamykam się na ludzi, którzy łapią drugą osobę za słówka i wciskają jej swoją ideę na siłę. I nie, nie mówię o zaimkach.

Wydarzyła się ciekawa sytuacja na jednej z grup na FB dotyczącej tęczowych książek. Osoba skomentowała post, pisząc, że pierwszy raz spotkała się z wątkiem LGBT w xyz. Druga osoba przyszła i ochrzaniła ją, że ludzie to nie wątki. No właśnie. Niekoniecznie.

Podzielę się z wami swoją opinią na temat przypierdalania się do każdej możliwej pierdoły, która nie tworzy realnie zagrożenia lub nie robi krzywdy. Nazywanie chłopaka kobietą jest krzywdą. Jednak nie potrafię zrozumieć, jak można być złym na kogoś tylko dlatego, że nazywa coś wątkiem. Fikcyjne. Jasne, są zamienniki jak "reprezentacja", ale czy to aż tyle zmienia, żeby być obrażonym?

Bardzo często mówię o czymś jako o wątkach czy motywach. Wątek mafijny. Wątek miłosny. Wątek LGBT. Wątek zdrady. Nie uważam więc, abym celowo wbijała w kogoś szpilkę. Nie robię tego. Nazywam to tak jak mi wygodniej. Nie chcę patrzeć na swoje słowa tak bardzo, aby przypadkiem jedną literą kogoś nie urazić. Bo za chwilę będziemy bali się rozmawiać ze sobą, co już poniekąd ma miejsce. Jeśli ktoś w rozmowie zwróci mi uwagę "mogłabyś mówić w inny sposób" to wtedy najpewniej dostosuje słownictwo. Jednak jak wyrażamy się publicznie i nie używamy wulgaryzmów lub widocznie nie obrażamy, to nie widzę sensu dostosowywania swojego języka do drugiej osoby. Ludzi w Polsce jest od groma. Nie spodobamy się każdemu. Jednak dopóki nie robimy komuś krzywdy celowo, to ja naprawdę nie zrozumiem przypieprzania się o wszystko. Najdrobniejsze detale.

Przyjęło się, że hetero to taka "norma" taki "standard". Z tym nie dyskutuję. Bo to prawda i tak jest. LGBT to dla mnie tak szeroka reprezentacja, że nazywanie tego "wątkiem" nie powinno być zbrodnią. Nie nazywam czego wątkiem lesbijki, wątkiem geja, czy wątkiem trans. To jest zbyt ludzkie.

Wątek mafijny — tam też są ludzie, reprezentacja przestępców.

Wątek romantyczny — tam też są ludzie, reprezentacja zakochanej pary.

Wątek wojenny — tam też są ludzie, reprezentacja ginących żołnierzy.

Więc proszę, zastanówmy się nad tą śmieszną cenzurą, którą zaczynamy sami tworzyć. Nigdy nie zrezygnuję z danego określenia, tylko dlatego, że nie okazuje pełnego szacunku z pokłonem danej reprezentacji. Nikt z LGBT nie jest wyjątkowy. Nikt z hetero nie jest wyjątkowy. Więc nikomu nie będę w dupę włazić (dość dwuznacznie to zabrzmiało).

Ale podzielcie się własnymi opiniami. Jeśli posiadacie inną ode mnie, to nie martwcie się, swojej nie będę wam na siłę wciskać. Każdy z nas mówi własnym językiem i chociaż mówimy po polsku, to może się on różnic. Jeśli wy nie mówicie wątek LGBT to tylko i wyłącznie wasza sprawa i macie takie prawo. Na razie ja też mam prawo mówić to w ten sposób.

Dzięki za uwagę x

Mój monolog //✎Where stories live. Discover now