Wpis 17: Dobry przykład?

150 11 12
                                    

Jak mam być szczera, to nie do końca wiedziałam, jaki tutaj dać tytuł. Nie jestem też pewna, czy nie podzielę tej notki na dwie części.

Od razu mówię, że pomysł na wpis wpadł mi z facebook'a ze stronki "Stylowi". Tam powstał właśnie taki post, jak to jest z zaszczepianiem w dziecku miłości do książek. No ekhem, otwieram nitkę komentarzy na wasze pomysły (nie sugerujcie się zdjęciem). 

Zacznijmy od tego, że ja swoją pierwszą książkę przeczytałam w trzeciej gimnazjum, na okienku, gdzie to wolałam poczekać w szkole na następną lekcję. Wtedy koleżanka pisała sprawdzian, a ja z nudów sięgnęłam po książkę "Oskar i Pani Róża", którą to wypożyczyła z biblioteki szkolnej. Czytałam, czytałam, aż nie wiedziałam, kiedy czas upłynął, a ja nieśmiało poprosiłam ją o pożyczenie mi jej... do jutra. Tak, w jeden wieczór wiedziałam, że ją ogarnę, choć pierwszy raz czytałam cokolwiek (no nie byłam debilem, haha). Oczywiście rodzice szok, ja zresztą też, ale straszliwie pokochałam tę historię i to był zapalnik do czytania.

Więc skoro znamy już moją historię, przejdźmy do mojego pomysłu na zaszczepienie chęci czytania u młodych. Nie ma na to lekarstwa. Można być naprawdę dobrym rodzicem, o co w dzisiejszych czasach naprawdę trudno, i czytać dziecku co noc do snu, czy nawet czytać do brzuszka, gdy jest się w ciąży, ale czy to coś da? No, tego nikt nie wie. Moja teoria jest chyba znana każdemu człowiekowi, nie dlatego, że jest moja, a dlatego, że każdy powinien znać tę teorię. G U S T A. Brzmi znajomo? No powinno. Każdy ma swój charakter, który jest kreowany już od pierwszych dni życia. Brzmi absurdalnie, ale przecież to prawda. Dzieci są różne, jedne psocą, płaczą w nocy, inne są ciche i grzeczne. Przykładów multum, więc dlaczego tak nie miałoby być z czytaniem? Jedni wolą kino inni literaturę. Jedni są optymistami inni pesymistami. 

Moim zdaniem to, czy dziecko będzie zasypiało z telefonem w ręku, czy z książką, jest kwestią wychowania przez rodziców, niemniej jednak nie można zmusić nikogo do czytania. Chociaż kwestią sporną jest szkoła. Tak, każdy wie, że to, do czego nas zmuszają, jest złe, niefajne i zapewne nudne. Szkoła zmusza do czytania lektur, robiąc z nich potem sprawdziany. Jak na początku edukacji są to lektury przyjemne, bajkowe wręcz, tak im dalej, tym gorzej. W liceum miałam okropne opowiadanie, z którego potem miałam egzamin semestralny w postaci rozprawki. "Proszę państwa do gazu", bo tak zwał się ten koszmar, było chyba najgorszym, co czytałam. Jak to ja - nie czytałam lektur nawet po tak pięknej Pani Róży, ale tego dnia była na lekcji sama, więc nauczycielka dała mi książkę i kazała czytać ze zrozumieniem, bo zaraz porozmawiamy, a ja... nic nie potrafiłam zapamiętać, bo mój mózg pragnął zapomnieć. To był koszmar! Zostałam wciągnięta do brutalnego świata, pełnego smrodu, brudu i zgnilizny. Czytałam ohydne opisy i wczuwałam się (niestety) w jeszcze gorsze postaci. 

Wtedy też zrozumiałam, że przecież to historia i powinno się ją znać, ale... naprawdę? W taki sposób? To było brutalne, nawet jak na czasy licealne. Zrozumiałam także jeden ważny aspekt; to nie pierwsza "lektura szkolna", która przenosi nas do brutalnego świata. A Krzyżacy? Kamienie na szaniec? Okay, okay, historia powiecie, znowu, ale nie sądzę, by młodzież wolała czytać o czasach wojennych niż o przyjemnym świecie fantasy czy jakimś innym, bardziej realnym. Świat nie jest usłany różami i każdy głupek to wie, jednak czy dorośli powinni zmuszać dzieci do czytania o przemocy? Ci sami dorośli, którzy kłamią? 

Przypomina mi się słynne "przeproś kolegę", co wykonuje dziecko od razu, by mieć spokój, a nie "bo żałuję". Ale nie o tym teraz mowa...

No nie wiem... Ja lubię mieć kontrolę nad tym, co czytam, chcę czytać to, co jest w moich gustach, a nie to, czego nienawidzę. No bo umówmy się, chłopak lubujący thrillery nie chcę nagle czytać o życiu miłostkowym jakiejś nastolatki (taki przykład, gdy chłopak NAPRAWDĘ nie ma na to ochoty).

Rozpisałam się, ale ostatnim ważnym aspektem tego wpisu jest spis lektur szkolnych. Dlaczego nikt tego nie zmienia? Na przestrzeni kilkunastu lat na pewno wyszły takie tytuły, które są godne do reprezentowania książek w spisie lektur szkolnych. Dlaczego nikt tego nie zmieni po tylu latach? 

Ps. Czy tylko mnie zawsze męczy utwór wierszowany pisany od deski do deski takimi słowami, że trzy godziny trzeba się zastanawiać "CO AUTOR MIAŁ NA MYŚLI", zamiast czerpać przyjemność z faktu wczuwania się? Okay, są niektóre prace ciekawe (William Szekspir całym serduszkiem btw), ale wciąż...

Koniecznie dajcie znać, jak to było z wami, jak zaczęła się wasza historia z książkami i co wy sądzicie o szkolnych lekturach?


Dziękuję za uwagę xx

Mój monolog //✎Where stories live. Discover now