The last lie

551 17 0
                                    


"Dla każdego wyróżniającego się z tłumu, nie poddawajcie się to że jesteście inni nie oznacza że możecie być gorsi, kocham was."

Londyn a jego wybrzeża to dwa inne miejsca, mówię tak bo sama tu mieszkam. Feltham niewielka dzielnica Londynu, w której plotki roznoszą się jak ciepłe bułeczki, wścibscy oraz głośni sąsiedzi to tutaj codzienność. By dojechać do centrum Londynu potrzeba około dwóch godzin, do sklepu minimum pół godziny. Życie w Feltham było trudne, ale nie powiem że nudne w naszej okolicy często zdarzały się dziwne rzeczy przez co bałam się w nocy wychodzić. Mój tata prowadził kancelarię na Hammersmith które było oddalone o około 40 minut jazdy angielskim nadziemnym metrem, za to mama pracowała w domu, rzadko kiedy z niego wychodziła chyba że po zakupy, raz w miesiącu wyjeżdżała na spotkania, zostawałam wtedy sama ponieważ tata całe dnie spędzał w pracy. Nie miałam dużej ilości prawdziwych przyjaciół, byłam popularna na studiach dlatego. większość osób wokół mnie była fałszywa, na przykład Brooklyn.

-To co idziesz dzisiaj z nami na zakupy?-Zapytała rudowłosa, podbiegając do mnie, patrzyła mi w oczy z udawaną nadzieją nie miałam zamiaru z nią iść ale udawałam że się zastanawiam, następnie pokręciłam głową i poszłam dalej. Przewróciłam oczami gdy poczułam że dziewczyna łapie mnie za sweter, odwróciłam się w jej strone czekając na wymuszone błaganie, chodziła ze mną do galerii aby znowu wymusić coś ode mnie, moja rodzina była dość bogata i przez to duża ilość osób mnie wykorzystywała i brała na litość, nie szłam na to ale niektórzy o tym nie wiedzieli i myśleli że im coś kupię.

-Broooklyn, nie mam czasu na kogoś takiego jak ty.

-Szmata.

-Wiem-Powiedziałam po czym szybkim krokiem odeszłam od dziewczyny. Brooklyn jedna z wymuszaczy oraz fałszywych przyjaciół dużo było takich ale ona zapadła mi w pamięci, może dlatego że każda nasza rozmowa konczyła się wyzwizkami w moją stronę, lecz ona sobie nie darowała i codziennie do mnie zagaduje, często daje jej znaki że nic z tego nie będzie ale ona dalej robi to samo. Szybko wsiadłam do metra i pojechałam do domu. Otwierając drzwi poczułam chłód na plecach, może kurwa dlatego że mam sweter z dziurami, w kocówkę jesieni. Wślizgnęłam się szybko do domu zamykając drzwi, moja mama prawdopodobnie była na zakupach, przedsionek mojego domu był

                                                                                    ***

-Nie jestem pewna do tego Lia.-Powiedziała na co od razu zmarszczyłam czoło.

-Ale czego się tu bać? Nie peniaj.-Patrzyłam w lutro prostując moje blond włosy, cały czas patrząc kątem oka na Charllote, moja najlepsza przyjaciółka która jako jedyna oddaje mi pieniądze co do grosza, sama pochodziła z zamożnej rodziny więc za dużo ode mnie nie pożyczała, była średniej wysokości, piękne figura, oraz jej największy kompleks była ciemno skóra, miała dość puszące się ciemne włosy, według mnie jej ciemna karnacja dodawała jej urody, z powodu ciemnego koloru miała wręcz ogromne kompleksy. Zawsze ją wspierałam lecz to nigdy nie pomagało.

-No wiesz jak ostatnio skoczyła się nasza wspólna impreza.-Powiedziała ze łzami w oczach. Ta impreza była dokładnie dwa tygodnie temu, organizował ją jakiś chłopak w naszym wieku, gdy zobaczył Charllote zabrał ją na scenę udając że chce ją przedstawić, dziewczyna od razu na to poszła, jak można było się spodziewać wyśmiał ją. Potem płakała dniami i nocami.

-Obiecuje że jak ktoś cię wyśmieje to sama mu przywalę, mój tata ma jedną z lepszych kancelarii w Londynie.-Dziewczyna cicho się zaśmiała a potem usiadła na moim łóżku, przyjrzałam się swoim odbiciu, miałam podobny wzrost jak Charlotte przyznam miałam smukłą talię, miałam na sobie czarną sukienkę do połowy biodra a na to marynarkę szpilki miałam w tym samym kolorze jak sukienkę, włosy miałam upięte w kucyk z którego wystawały dwa zakręcone lokówką pasma z obu stron, szybko popsikałam je lakierem i

Zajęłam się ubraniem dla Charlotte, dziewczyna nie lubiła pokazywać swoich nóg z powodu blizn które sama sobie robiła, wiedziałam o tym więc wybrałam jej, mój ulubiony szary kombinezon z cięciami na rękawie.

                                                                               ***

Charlotte uwielbiała moje żarty, postanowiłam poprawić jej chumor opowiadając jej jeden, dziewczyna zaśmiała się w niebogłosy przez co zwróciła uwagę starszych chłopaków idąc przed nami, jeden z nich ruszył w naszą stronę pewnym krokiem.

-Skąd pochodzisz?-Zapytał jeden z chłopaków.

-New Jersey.-Odpowiedziała Charlotte ze zmarszczonymi brwiami.

-Dobra to słuchaj, jesteś w Londynie a nie w New Jersey, więc nie strzęp tak swojej czarnej mordy, albo wracaj stąd skąd przyszłaś.-Od razu podniosłam wzrok znad telefonu patrząc na chłopaka który to powiedział.-Masz ładną koleżankę.

-A ty miałeś ładną mordę póki ci jej nie uszkodziłam-Wycecidziłam przez zaciśniętę zęby, i zanim chłopak mógł coś powiedzieć moja pięść wylądowała na jego twarzy, reszta chłopaków od razu się na mnie rzuciła i przycisnęła do ściany, gdy wreszcie jeden odważył się kopnąć mnie z całej siły w brzuch. Usłyszałam krzyki Charlotte gdy ja zwijałam się z bólu. Grupka chłopaków odwróciła się jak na zawołanie puszczając mnie od ściany.

-Co tam się do chuja dzieje?-Zapytał niski męski głos zmierzający w naszym kierunku.

-Panie Victorze, to nie tak jak pan myśli..-Powiedział jeden z grupki, gdy reszta odsunęła się odemnie, spojrzałam na wysokiego szatyna z ciemnymi oczami.

-Co żeście jej zrobili-Powiedział kucając przedemną.-Victor Williams.-Przedstawił się widocznie oczekując odpowiedzi odemnie.

-Lia  Wilson.-Powiedziałam cicho, patrząc na Charlotte stojącą za nim.

-Spierdalać, już.-Powiedział stanowczym głosem do grupki chłopaków. Ci od razu uciekli zostawiając mnie i Charlotte samą z nim.-Ty też.-Powiedział do dziewczyny.

-To moja przyjaciółka.-Mruknęłam, męszczyzna zmarszczył brwi, następnie podał mi rękę którą olałam i wstałam bez jego pomocy, złapałam za rękę Charlotte i ruszyłyśmy w stronę lokalu.

                                                                                      ***

Impreza okazała się nudna więc w środku wyszłyśmy, pod lokalem stał ten sam mężczyzna, udawałam że go nie widzę wracając do domu metrem. Charlotte wysiadła przystanek wcześniej niż ja. Jak już mówiłam nienawidzę wracać sama w nocy do domu. Leżałam w wannie gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi.

-Co?-Zapytałam dalej leżąc w wannie.

-Brook wychodz, konkurencja Ojca kancelarii przyszła.-Przewróciłam oczami, było dość późno jak na gości, ubrałam krótką marynarkę pod którą nałożyłam biały top, do tego szerokie jeansy, włosy związałam kokardą i zeszłam na dół, przy stole siedział tata a okok niego mama, za to naprzeciwko nich siedziała znana mi już osoba. 

The last lie [18+]Where stories live. Discover now