Wiedział

119 5 0
                                    

Czy żałowałam tego co robiłam z Victorem? Nie zabardzo, wiedziałam że dla chłopaka seks nic nie znaczy. Chociaż nie z każdym tak było, dla niektórych był to znak zaufania i miłości do drugiej osoby. Nie traktowałam tego poważnie miałam nadzieje że dla Williamsa też.

-Ale cudeńko!-Wdusiła z siebie Luna wskazując w stronę sklepu z obuwiem, i to w chuj drogim obuwiem. Dziewczyna od razu wbiegła do sklepu, razem z Vanessa znudzone chodziłyśmy za Luna która ciągnęła nas po każdym sklepie po pięć razy bo czegoś nie zauważyła. Gdy weszłam do sklepu poczułam gorąco które we mnie uderzyło, wizęłam głęboki wdech podając Vanessie torby które nosiłyśmy za blond włosa. Carter wzięła odetnie torby przyglądając mi się uważnie, od razu wybiegłam ze sklepu biegnąc do łazienek szybko weszłam do jednej z kabin nawet nie martwiąc się o zamknięcie drzwi i zmusiłam się do wymiotów. Vanessa nie musiała tego widzieć. Nagle poczułam wibracje, siedząc na podłodze zobaczyłam numer nieznany nie chciałam odbierać ale ten ktoś nie przestawał się do mnie dobijać.

-Kurwa czego.-Warknęłam do słuchawki, obstawiałam że ktoś ponownie chce mi zagrozić, nie interesowało mnie to.

-Też miło mi cię słyszeć Wilson.-Od razu poznałam głos Davida.-Weź popilnuj aby Luna nie wydała już więcej pieniędzy z naszego konta bankowego.

-Czekaj.-Zaczęłam wycierając usta papierem toaletowym.-Jesteście parą?

-Nikt ci nie powiedział?

-Nie

-Dobra, to ja ci powiem. Ja jestem z Luną, Vanessa tak nieoficjalnie z Apollo, A Aria i Rocky.-Przerwał biorąc głęboki wdech.-To trudna sprawa. Raz się kłócą raz pieprzą na zgodę

Zaśmiałam się cicho na jego słowa po czym wyszłam z kabiny zastając tam Vanessę nie miała toreb więc obstawiam że oddała je Lunie.

-David zadzwonię później.-Mruknęłam rozłączając się.

-David jest zajęty.-Wysyczała obchodząc mnie dookoła, wiedziała że zwymiotowała jedzenie.

-Wiem przecież, za kogo mnie uważasz.

-Obiecałaś.-Powiedziała stojąc za mną, stanęła przede mną kręcąc wokół palca kosmyk swoich włosów.-Umiem być suką.

-Vanessa.-Mruknęłam, wiedziałam do czego dążyła chciała powiedzieć wszystko Victorowi.

-Wiesz już że się o tym dowie.-Oparła się o zlew wpatrując się we mnie.-Nie pozwolę na to abyś cierpiała przez środowisko w które wciągnął cię Victor.

-Jak mu powiesz.-Warknęłąm wskazując w jej stronę wskazującym palcem-To koniec naszej przyjaźni.

-Przepraszam Lia.-Westchnęła.-Jestem w stanie to poświęcić abyś się nie krzywdziła, albo mu sama powiedz albo ja to powiem, zapewne wolałby usłyszeć to z twoich ust ale nie mam wyboru. Masz czas do jutra.-To koniec, jestem pewna że mu to powie, bałam się mu sama powiedzieć. Po co wciska nos w nie swoje sprawy. Napewno nie z dobroci tylko z nudy w swoim życiu. Dziewczyna wyszła bez słowa na co wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam znany mi numer.

-Przyjedziesz?

-Nie mam zajęcia.-Mruknęła znudzona Charlotte.-Kończę pa.

Jak miałam wrócić, nie miałam ochoty chodzić z nimi jakby nigdy nic. Victor. Ponownie wybrałam numer przykładając telefon do ucha.

-Czyżby Panna Wilson zadzwoniła do mnie z własnej woli?

-Przyjedziesz po mnie do galerii?

-Lia jestem w kancelarii.

The last lie [18+]Where stories live. Discover now