Zgodziła się!?

1.3K 114 9
                                    

– Teraz to się musi udać, chłopaki.
– Nie jestem co to tego pewny, George-oznajmił Lee.-Myślicie, że takie przekupstwo coś da?
– Jak nie, jak tak?-odparł Fred, podrzucając w powietrzu babeczkę zwiniętą z kuchni.

   Listopad przyszedł w zatrważającym tempie. Następna pełnia minęła na tyle spokojnie, że Tiana nie musiała nawet zostawać na noc w Skrzydle. Cieszyło to nie tylko jak i panią Pomfrey, ale także Lucasa, który zadowolony był z możliwości zdobycia kilku punktów na transmutacji dzięki wiedzy brunetki. Ta skiwtowała całą sytuację przewróceniem oczami, choć nie ukrywała lekkiego uśmiechu, który cisnął się jej na usta.

– Podsłuchałem jak Black gadała z profesor Sprout na temat McKinnona-ciągnął dalej rudzielec.-Nasz uroczy puchonek ma jutro urodziny. Trzeba to zapisać w kalendarzu-dodał, wycierając niewidzialną łezkę.
– Który dzisiaj?-spytał jego brat, udając wzruszoną matkę. Lee zaśmiał się głośno i również zaczął grać swoją rolę niczym najlepszy aktor.
– Mamy…-powiedział, wyciągając z kieszeni szaty niewidzialny kalendarz.-14 listopada. Te dzieci tak szybko dorastają-dopowiedział, a bliźniak po jego lewej zakrztusił się sokiem ze śmiechu.

   W tym samym czasie dwie dwunastolatki siedziały przy stole krukonów z nietęgimi minami. Gdyby ich wzrok potrafił zabijać, gryfoni już dawno byliby martwi. Żadna nie chciała nic mówić. Znaczy się, nawet bardzo chciały skomentować ich zachowanie. Ale żadna nie chciała przegrać zakładu. Co wprawiało Lucasa w pewnego rodzaju euforię. Siedział w taki sposób, że nie widział stołu gryfonów, za to twarze dwóch nastolatek znajdowały się naprzeciwko niego. Idealne rozpoczęcie dnia, jeśli miał być szczery.

– Smerfetko, podasz mi masło?-spytał, uśmiechając się pod nosem.

   Dziewczyna zacisnęła pięści, odetchnęła głęboko i podała chłopakowi to, o co prosił. Starała się na niego nie patrzeć, wiedząc jak wielką radość sprawia mu cała ta sytuacja.

– Gwiazdeczko, jak tam twoje zielarstwo?-spytał puchon. On również nie zamierzał odpuszczać.-Widziałem jak zostałaś po lekcji, żeby porozmawiać ze Sprout. Coś nie tak z twoją mandragorą?-zaciekawił się, nachylając nad stołem i mrugając przesadnie.
– Świetnie-odparła dziewczyna z zaciśniętymi zębami.-Za to ty równie dobrze się bawisz, co Pajacu?
– Wyśmienicie-puchon niemalże wyśpiewał to słowo, smarując masłem swojego tosta.

   Lucas myślał, że ten dzień nie może być już zabawniejszy. Jak bardzo się mylił.

   Tuż po eliksirach z dwójką ślizgonów i całą grupą z Ravenclaw, puchonki skierowali się na historię magii. Krukoni i ślizgoni mieli teraz zaklęcia, a co za tym szło, Lucas musiał spędzić najnudniejszą lekcję całkowicie sam. Z drugiej strony wiedział, że Tiana zapisywałaby coś ze słów nauczyciela, a Venus byłaby po prostu w swojej swerze snów, więc i tak by się nudził.

   Chłopak usiadł w przedostatnim rzędzie i to tak, by Binns nie zauważył jak układa mugolskie karty na stoliku i gra w pasjansa. Otoczył się resztą dwunastolatków, którzy go zakrywali, co nie było jakimś wielkim wyczynem, bo chłopak był wzrostu elfa. W dodatku posiadał nieco spiczaste, elfie uszy i ze spokojem mógłby robić za pomocnika grubasa z reklam z mugolskiej firmy Coca-Cola.

– Psst-usłyszał za sobą jakoś w połowie lekcji.-McKinnon!-chłopak za nim dodał ni to szeptcząc, ni to krzycząc.
– Zajęty jestem, Jordan-odparł, przekładając jedną z kart.
– Chcesz piankę?-spytał ciemnoskóry, powodując szybkie odwrócenie się puchona w jego stronę.

   Bliźniacy siedzieli jedno miejsce dalej, przyglądając się całej sytuacji i przybijając sobie piątkę pod blatem biurka.

– Czemu nagle jesteś taki miły, Jordan?-Lucas spytał podejrzliwie, spoglądając na wyszczerzonych bliźniaków.-I dlaczego ci dwaj cieszą się jak hieny?
– Nie zwracaj na nich uwagi-brunet machnął dłonią, zbywając przyjaciół.-Chcesz? Mi już za słodko.
– Jak zjem to moje włosy zrobią się złoto-czerwone, mam rację?-spytał, nadal niepewny.
– Nie-odparł Lee.

   Gryfon wyciągnął jedną z paczki i zjadł na oczach puchona. Ten odczekał chwilę, jednak nic się nie stało. Wyciągnął dłoń po piankę i sam ją zjadł. Nadal nic.

– Dzięki, Jordan-odparł, wracając do swojego pasjansa.
– Wiesz co? Weź wszystkie. Mi już serio za słodko-oznajmił gryfon, rzucając paczkę na miejsce przed sobą.

   Ta wylądowała na kartach Lucasa, rozwalając je nieco. Chłopak spojrzał na Jordana i podziękował skinieniem głowy. Nadal był niepewny co do jego zachowania. Albo go podpuszczał, albo czegoś chciał. Wszystko wyjaśniło się kilka minut później, kiedy puchon poczuł jak ktoś stuka go w ramię.

– Ej, McKinnon-odezwał się jeden z bliźniaków.-Słyszałeś, że ktoś z naszego roku luntykuje?
– Co?-blondyn parsknął z rozbawieniem.
– Nie patrz tak na nas, McKinnon-odezwał się drugi.-Nie jesteśmy jakimiś rogaczami z porożem.

   Luntykuje… Rogaczami… Lucas pokręcił głową, próbując się nie zaśmiać. Czyli to o to im chodziło! Marlene opowiadała mu o Huncwotach no i o tym, że dwoje z nich było ojcami Tiany.

– Mam wrażenie, że coś knujecie-stwierdził, odwracając się do swoich kart.-I to coś niedobrego-dodał.

   Tym razem to bliźniacy połknęli haczyk. Ich oczy zabłyszczały się radośnie, tak samo jak oczy Lee. Black nie była jedyna. On coś wiedział i możliwe, że z nim udałoby się wejść w jakiś układ.

*'*

   Tego dnia zaklęcia były naprawdę nudne. Flitwick całą lekcję opowiadał o zastosowaniach zaklęcia Accio. Profesor tak się rozglądał, że wielu uczniów w pewnym momencie zaczęło się zastanawiać czy to jednak nie historia magii.

   Jednak w ostatniej ławce wszystko zdawało się być o wiele ciekawsze. Tiana całą godzinę szeptała z Venus, która rozrysowywała coś na czystym pergaminie. Uśmiechy nie znikały im z twarzy, a głosy zdawały się bardzo podekscytowane. Już z daleka widać było, że nie mogły usiedzieć na swoich miejscach.

– No dobrze-oznajmił mały profesorek.-Dzisiaj nie zdążymy już go przećwiczyć, ale zrobimy to na następnej lekcji. Nie zapomnijcie swoich różdżek!-dodał, obserwując jak uczniowie powoli wychodzą z klasy.
– Zgodziła się!?-spytała blondynka, wytrzeszczając oczy, gdy wraz z Black wychodziły jako ostatnie.
– Zgodziła się-odparła ślizgonka, a drzwi za nimi zamknęły się po chwili.

   Nauczyciel zszedł ze swojej katedry i pokręcił głową. Czuł, że bliźniacy Weasley za kilka lat mogą być tylko ziarenkiem soli w porównaniu z nową przyjaźnią krukonki, ślizgoni i puchona.

   A były to bardzo prawdopodobne przypuszczenia.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz