Dziesięć tysięcy uścisków

936 80 6
                                    

– Następne wakacje u mnie!-stwierdził Adrian.-Luke, będziemy mieli gdzie polatać na miotłach-dodał, obejmując puchona ramieniem.
– No cóż…-blondyn uśmiechnął się szelmowsko, patrząc na Tianę, która rozmawiała z Venus.-Co racja to racja. Nasza Gwiazdeczka nie postarała się w tej dziedzinie goszczenia znajomych-dodał, próbując wypowiedzieć wszystko w nonszalanckim tonie.
– Grabisz sobie, McKinnon-stwierdziła brunetka, patrząc na chłopaka znad ramienia krukonki.

   Ten się tylko zaśmiał.

   Remus stał na chodniku, rozmawiając z Arianą, która przyszła odebrać Adriana. Chłopak zdecydowanie przebył długą drogę od nienawiści do uwielbienia, które kierował w stronę macochy. W tamtym momencie była istnym wybawieniem. Jego ojciec był raczej ponurakiem, zapatrzonym w papierki i dawne zwyczaje. A Ariana była całkowitym jego przeciwieństwem.

– Twoich jeszcze nie ma, co Smerfetko?-spytał puchon, wieszając się na ramieniu ślizgona.

   Ten zgrabnym ruchem strzepnął dłoń przyjaciela, który zatoczył się i potknął o własne nogi. W ostatnim momencie zdołał utrzymać równowagę, co tylko wpłynęło na niepohamowany śmiech pozostałej trójki.

– To nie było zabawne-bąknął, walcząc z chęcią, by się uśmiechnąć.
– Było-stwierdziła Black.-Twoja mina zwłaszcza.
– Wyglądałeś jakbyś połknął dwie cytryny i grejpfruta!-zaśmiała się Cregence, a Adrian parsknął tak głośno, że gdyby jego ojciec przyszedł go odebrać, natychmiast zostałby zganiony.
– Bardzo śmieszne, bardzo…-mówił blondyn, jednak po chwili i on nie wytrzymał.-To kto po ciebie przychodzi, panno zabawna?-spytał, patrząc na przyjaciółkę z przymrużonymi oczami.
– Mama miała tu być kilka minut temu, ale…-nie zdołała dokończyć, bo na ulicy rozległ się odgłos aportacji.

   Całe szczęście było koło południa, więc wielu mugoli pracowało i szansa na zobaczenie jak ktoś nagle pojawia się na Grimmauld Place była marna. Jednak zamiast burzy rudych loków i eleganckiego garnituru, Venus zobaczyła blond czuprynę oraz kraciastą koszulę w odcieniach przydymionego pomarańczu oraz brązu.

Daid?-zdziwiła się, wypowiadając to po irlandzku.-A gdzie mama?-spytała.
– Coś ważnego zatrzymało ją w Ministerstwie-odparł, przytulając ją na powitanie.-Przepraszam, że tyle to trwało-dodał, patrząc na Remusa.
– Stoją tutaj, bo nie potrafią się rozstać-wilkołak machnął ręką, uśmiechając się promiennie w czym nieco przeszkadzały mu blizny na jego twarzy.-Czego nadal nie rozumiem, bo mają kominki…
– Ale to nie to samo, co rozmowa przez kominek, papá!-oburzyła się Tiana, a ten zaśmiał się pod nosem.
– No?-rozległ się głos Ariany.-Masz wszystko, Adrian? Żadna różdżka nie została?-spytała, mrugając do niego porozumiewawczo. Venus zachichotała pod nosem, a Black jej zawtórowała.
– Nie, nie wydaje mi się…-stwierdził z szerokim uśmiechem.
– Wyślę ci przez kominek-oznajmiła Tiana.
– O ile się nie spali-dodał Lucas, ku przerażeniu ślizgona, który zdzielił go w potylicę z otwartej dłoni.
Sciocco…-bąknął pod nosem, by po chwili zauważyć, że nikt nie rozumie co powiedział.-Głupek z ciebie, wiesz?
– I tak mnie kochacie!-puchon niemalże zanucił te słowa.

   Adrian pokręciła głową, niczym rozczarowany ojciec, jednak pomimo tego, na jego twarzy znajdował się szeroki uśmiech. Tiana i Venus śmiały się lekko, chociaż blondynka skończyła o wiele szybciej od brunetki. Spojrzała na ojca, który posłał jej spojrzenie pełne skruchy.

   Jak zwykle to samo. Po tylu latach krukonka zdawała sobie sprawę z faktu, że jej matki prawie cały czas nie było. Cały czas coś w Ministerstwie. Nawet któregoś razu musiała zrezygnować z ostatniego tygodnia ich miesięcznych wakacji nad Lazurowym Wybrzeżem, bo coś wydarzyło się w pracy. Venus lubiła puchonów, a przykładem mogli być zarówno Lucas jak i Tonks, jednak czasami nienawidziła ich pracowitości. Potrafili zrezygnować z wielu rzeczy, by osiągnąć sukces w tym, co robili… Tak jak Amelia Bones.

PANNA BLACK I era Golden TrioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz