Idzie luty...

1.1K 97 4
                                    

   Drugie półrocze wcale nie było taką świetną zabawą jakiej spodziewali się drugoklasiści.

   Pierwszy miesiąc po powrocie dał uczniom naprawdę dużo do roboty. Aż do połowy lutego drugi rocznik był cały czas zawalany różnymi wypracowaniami i esejami, dlatego cała czwórka spotykała się wyłącznie w bibliotece, chcąc zdobyć jak najlepsze oceny. Tiana pomagała wszystkim z eliksirami. Adrian czuł się wniebowzięty kiedy mógł potłumaczyć Lucasowi materiał z zielarstwa (chłopak dość szybko przekonał się do Pucey'a, ale nawet pomimo tego nazywał go Tłuczkiem). Venus gadała jak najęta, kiedy ktoś spytał o jakieś zadanie z zaklęć, a sam McKinnon pokazał swój wielki talent jeśli chodzi o niesłuchanie i jednoczesne zapamiętywanie każdego skrawka materiału z transmutacji.

   Venus nie miała nawet zbyt dużo czasu, żeby czepiać się Adriana. Nie żeby Tiana nie rzucała jej ostrzegawczych spojrzeń. Pomimo tego ślizgonka widziała jak powoli zaczynali ze sobą współpracować, nawet jeśli nie do końca za sobą przepadali. Nawał nauki nie pozwalał im na zbyt wielką ilość kłótni. Pomimo tego ksywka wymyślona przez Lucasa bardzo szybko się przyjęła i Adrian nie zamierzał się z tym kłócić. Czuł, że zasłużył na miano Tłuczka.

   Nawet bliźniacy nie robili tak wielu żartów jak zazwyczaj. O dziwo pojawiali się nawet w bibliotece co jakiś czas. Całe szczęście poprzednia grupa siedziała na drugim końcu i nawet się nie widzieli. Całe szczęście, bo zdecydowanie rozpraszaliby siebie nawzajem różnymi docinkami.

   Dora i Charlie już we wrześniu tonęli w książkach, ale teraz jeszcze bardziej się w nich zakopali. Tiana mogła przysiądz, że pierwszy raz widziała puchonkę czytająca podręcznik z własnej woli.

   Aż w końcu nauczyciele odpuścili. Była to już połowa lutego, a idealnie w walentynki wypadało wyjście do Hogsmeade oraz… pełnia.

   Kiedy starsze roczniki spędzały czas w Miodowym Królestwie, u pani Puddifoot czy w pubie Pod Trzema Miotłami, czwórka drugorocznych lepiła bałwana na błoniach.

   Marchewkę na nos dał im jeden ze szkolnych skrzatów. Nie chciał pożyczyć garnka na kapelusz, dlatego każde z nich przeszukało swoje kufry. Kapeluszem stała się szkolna tiara Tiany, bo dlaczego by nie? Oczy zrobili z dekoracyjnych guzików, które oderwali ze starych spodni Lucasa. Puchon sam zaproponował ten pomysł i nikt nie zamierzał się sprzeciwiać.

– Nazwiemy cię…-zaczęła zastanawiać się Venus, jednak żaden pomysł nie przychodził jej do głowy.-Umm…
– Fresco-zaproponował Adrian.
– Brzmi jak jakiś stary fresk-oznajmił Lucas, marszcząc nos.

   Black zaśmiała się i poprawiła tiarę na głowie bałwana. Następnie odeszła kawałek, patrząc na dwa patyki, które Venus wciskała w jedną z kul, by imitowały ręce. Uśmiechnęła się sama do siebie, siadając na grubym, białym puchu.

– To po włosku-odparł ślizgon, choć sam się uśmiechał.-Pan Chłodny. Signor Fresco.
– Ta po irlandzku… Ten po włosku…-zaczął puchon, powodując szeroki uśmiech na twarzy krukonki.-Tiana, a ty po jakiemu?
– Francuski i trochę hiszpańskiego-oznajmiła z uśmiechem.
– Ja też francuski!-odparli równocześnie Venus z Adrianem.
– Czy tylko ja nie znam francuskiego? Ani żadnego innego języka poza angielskim?-spytał McKinnon.
– Znasz gobliński. Tam wystarczy tylko chrząkać-oznajmiła Venus, śmiejąc się pod nosem. Za ten tekst oberwała śniegiem.

   Tiana tylko siedziała. Wiedziała, że tego dnia miała być pełnia. Oczywiście, że wiedziała. Pomimo tego czuła się wręcz wyśmienicie. Śnieżki latały w tę i nazat, uderzając każdego po kolei. W pewnym momencie cała ta bitwa była jednym wszyscy na wszystkich.

   Nikomu to nie przeszkadzało.

– Pucey!-krzyknęła wściekła Venus, kiedy śnieg rzucony przez chłopaka zderzył się z jej nosem.
– Ups-odparł z szelmowskim uśmiechem.

   Dziewczyna ulepiła wielką śnieżkę, którą rzuciła prosto w chłopaka. Nie tylko jego nos był poszkodowany. Cała twarz była oblepiona śniegiem.

– Ups-uśmiechnęła się triumfalnie, widząc wściekłość na twarzy bruneta.

   Po chwili dało się słyszeć tylko śmiech. Venus i Adrian zakopali topór wojenny za pomocą zwyczajnej bitwy na śnieżki.

– Trzeba było wcześniej wyczarować trochę śniegu-stwierdził Lucas, siadając obok Tiany.

   Ta zaśmiała się i natarła jego blond loki śniegiem. On nie pozostał jej dłużny.

*'*

  Następnego dnia na śniadaniu nie było Tiany. Adrian siedział z Lucasem przy stole puchonów (po raz pierwszy został do niego zaproszony, co cieszyło go bardziej, niż powinno), rozmawiając na temat poprzedniego dnia. Po chwili dołączyła do nich też Venus, która sięgnęła po kilka tostów i z radosnym uśmiechem zaczęła się z nimi przekomarzać.

– Któreś z was widziało dzisiaj Tianę?-spytała blondynka, kiedy trzeci raz w jednej wypowiedzi użyła ksywki Tłuczek.-Luke?
– Nie. Adrian?
– Też nie.
– Może jeszcze śpi?-podsunęła blondynka.
– Zazwyczaj wstawała wcześniej ode mnie-odparł ślizgon.

   Jak na zawołanie, w wejściu do Wielkiej Sali stanęła Dora. Rozmawiała z McGonagall i nie wyglądała na zadowoloną. Włosy dziewczyny zmieniały kolor w zatrważającym tępie. Kiedy nauczycielka odeszła, jakby wyczuła, że troje drugoklasistów patrzy prosto na nią. Spojrzała na Lucasa. Tylko na niego. Skinęła powolnie głową i pędem wyszła z sali.

– Nie zjadła nawet śniadania-stwierdziła krukonka.
– Te egzaminy ją wykończą-dodał Adrian, a Cregence przyznała mu rację.

   Tylko Lucas siedział cicho. To nie były egzaminy. I nie chodziło o Tonks. Chodziło o Tianę i pełnię, która miała miejsce poprzedniej nocy.

– Słyszeliście?-spytał Lee, podbiegając do stołu gryfonów.-Black jest w Skrzydle. Słyszałem jak McGonagall rozmawia o tym z tą siódmoroczną z Hufflepuff'u.

   Charlie podniósł gwałtownie głowę znad swojej książki do opieki i spojrzał na drugoklasistę.

– Z Tonks?-spytał.
– Pewnie tak-chłopak wzruszył ramionami.
– Świetnie!-stwierdzili równocześnie bliźniacy.
– Black nie będzie cały dzień…
– …a my nie będziemy musieli na nią patrzeć.
– Skoro nie chcieliście na nią patrzeć, wystarczyło zamknąć oczy-oznajmił Percy swoim wszechwiedzącym tonem.
– Hej!-krzyknął jeden z bliźniaków, widząc jak Charlie wstaje od stołu.
– A ty gdzie!?-dodał drugi.
– Idę sprawdzić co się stało-oznajmił, wychodząc z Wielkiej Sali.
– I że on ją lubi…-powiedzieli bliźniacy w tym samym momencie, kręcąc głowami z politowaniem.
_

______________________________________

Trochę ciężko mi to publikować, bo wiem co będzie dalej. A naprawdę nie chcę dobijać ani was, ani siebie, zwłaszcza teraz, kiedy każde wiadomości są dość przybijające.

Z drugiej strony wiem, że jeśli zacisnę zęby i przejdziemy przez te dwa-trzy rozdziały, przez długi czas będzie jak najlepiej z naszymi bohaterami. Dlatego postanowiłam jednak opublikować ten rozdział i popracować nad następnymi.


PANNA BLACK I era Golden TrioWhere stories live. Discover now