7. Koliber i lemury

1.7K 74 17
                                    


Grożono mi. Pierwszy raz w życiu ktoś mi groził. I to taki palant! I to z tak głupiego powodu! A nie minął nawet miesiąc od początku Kuźni. 

Powinnam to zgłosić, przecież tak nie można. Ale komu? Stelmanowi? Aleksowi? Tyle że wtedy musiałbym powiedzieć, o co poszło, a nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział, szczególnie po tym, czego dowiedziałam się do Emanuela. To upokarzające. Od początku wiem, że byłam kolejną panienką w bogatym repertuarze Nico, ale było mi lepiej to znieść, gdy nie zostało to powiedziane na głos.

Głupio liczyłam, że nikt nas wtedy nie widział, ale oczywiście musiał to być taki pozbawiony kręgosłupa moralnego gad. Może nawet więcej osób widziało jak wsiadam do taksówki z Nico, tyle że mieli dość przyzwoitości, aby nic na ten temat nie powiedzieć. Albo mają to w dupie. Albo szepczą teraz o tym za moimi plecami, a ja tego nie wiem. Moje początki w Kuźni zapowiadają się beznadziejnie.

Co ja mam teraz zrobić? Uśmiechać się jak kretynka i pozować do zdjęć z tym nażelowanym pajacem? W sumie... to nie brzmi aż tak strasznie. Mógł chcieć czegoś gorszego w zamian za milczenie. Może jak okaże się, że znajomość ze mną wcale mu nie przyniesie korzyści to odpuści?

– Więc jak, Emily?

Wyrywałam się z zamyślenia i spojrzałam na Matthiasa. Siedzimy w kawiarence na kampusie, a dookoła panuje cisza przerywana jedynie siorbaniem z nieproporcjonalnie wielkich kubków kawy. Jeden z nich mam przed sobą, obok prawie nieruszonego talerza spaghetti.

Matthias swój lunch już skończył i przygląda mi się uważnie, opierając łokieć o leżącą na sąsiednim krześle torbę sportową. Pewnie idzie na basen zaraz po obiedzie. Naprawdę nie rozumiem, skąd on ma tyle samozaparcia, aby codziennie trenować. Chyba ma nawet na koncie jakieś wygrane zawody pływackie, ale nie wiem, czy takie lokalne czy bardziej prestiżowe, bo nigdy się nimi nie chwali.

"Trener mnie wystawia, więc płynę" Tak kiedyś powiedział i zbył nasze zachwyty wzruszeniem ramion. Albo jest skromny albo kiepski. Raczej skromny, bo umięśnione ramiona i nogi nie wskazują, aby był słabym pływakiem.

– Eeee... a o co pytałeś?

– Cały dzień masz głowę w chmurach. Wszystko w porządku?

– Tak, w jak najlepszym.

Widzę w jego błękitnych oczach, że mi nie uwierzył. Naprawdę chciałabym, aby ludzie nie mogli rozpoznawać kłamstw po samej mojej twarzy. Wiele by mi to ułatwiło.

– Mam teraz dużo na głowie. No wiesz, przeprowadzka, książka... 

Szantaż. 

– Przykro mi, że nie mogę pomóc z przeprowadzką, ale już obiecałem zająć się siostrami.

Matthias ma siostry bliźniaczki, które matka urodziła po rozwodzie z jego ojcem, więc są od niego o wiele młodsze i czasem jest zmuszony ich pilnować. Widziałam je tylko na zdjęciach, ale to wystarczyło, aby potwierdzić niezaprzeczalnie, że linię genetyczną tej rodziny zapoczątkował sam Apollo.

– Damy radę. Mon zaciągnęła do pomocy Luisa.

– Luisa?

– Jej kuzyna. Kojarzysz? Ten wysoki blondyn z ostatniego roku projektowania – wzniosłam rękę nad głowę, próbując oddać rzeczywisty wzrost wspomnianego chłopaka – Czasem ich widać razem na przerwach.

– Ten z warkoczem?

– Jedyny i niepowtarzalny – zaśmiałam się na wspomnienie jego teatralnych ruchów i kręcenia kapeluszem – Obiecał, że przewiezie nam rzeczy, bo ma duży samochód. Jakiegoś pick-upa czy coś.

Buty do spierdalaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz