33. Jak dwie krople wody

705 58 13
                                    


Uniosłem nad siebie dłoń. Pomiędzy palcami przesunęły się długie kosmyki, połaskotały przedramię nim upadły dookoła ciemnymi zakrętami. Zabrałem ze stolika nocnego telefon, zerkając na godzinę: 06:57. Trzy minuty przed budzikiem. Obudziłem się w samą porę. 

Wyłączyłem alarm zanim zdążył zadzwonić i opadłem z powrotem na pościel, a raczej jej fragment wciąż leżący na granicy łóżka. W sypialni jest kurewsko gorąco, nawet nie było potrzeby jej podnosić z podłogi. Przydałoby się otworzyć drzwi tarasowe albo wziąć prysznic, ale... pieprzyć to. 

Obróciłem się na bok, przerzuciłem ramię przez nią i przyciągnąłem do siebie. Cicho miauknęła, gdy przytknąłem jej plecy do swojej klatki piersiowej. Między nagą skórą zrobiło się jeszcze bardziej gorąco i lepko od potu, ale jej zdaje się to nie przeszkadzać. Lekko się kręcąc, wtopiła się w moje ciało jak chomiczek, który wije domek wśród trocin. Trochę zbyt idealnie ułożyła się między moimi biodrami. Gdybym nie był pewny, że śpi, dałbym sobie rękę uciąć, że zrobiła to specjalnie. Wytrącanie mnie z równowagi to jej pieprzone hobby.

Dłonią szuka czegoś na oślep po materacu aż natrafiła na moje ramię nad sobą. Złapała je w zgięciu łokcia i pociągnęła, przesuwając je pod swoją głowę. Policzek śmiesznie rozłączył się na moim bicepsie nim zadowolona odpłynęła głębiej w krainę snów.

Pasma światła wpadające przez szczeliny rolet stają się coraz dłuższe. Najpierw przyozdobiły ścianę, potem podłogę aż wspięły się na łóżko. Złote pręgi padają na jej łydki, suną po udach aż w końcu sięgnęły mojej dłoni płasko leżącej na jej brzuchu. Odbiły się od różowego tatuażu kawałek za moim małym palcem, po czym rozjaśniły piersi tuż za kciukiem. 

Wspiąłem się ustami po zboczach łopatek na szczyt ramienia, aby następnie podążyć zaświtałem do pasma układającego się wokół jej szyi jak naszyjnik. 

– Mmm... – zamruczała – Nico, daj mi spać.

– Sprawdzam, czy nawet przez sen wiesz w czyim łóżku leżysz.

– Nie muszę cię widzieć, żeby wiedzieć że to ty.

A to ciekawe.

– Skąd?

– Znam twój zapach i całą tą twoją – półprzytomna machnęła ręką, która natychmiast opadła –  cienistą aurę. Wszędzie rozpoznałabym twoją irytującą obecność.

– Uważaj, wróżko – przybliżyłem się do jej ucha, wciąż szepcząc, aby jeszcze nie wybudzać jej w pełni z tego półsnu – bo to prawie brzmi jak komplement.

– Kradniecie zapalniczek ci nie wystarczy? Musisz jeszcze podkradać mi teksty?

– W końcu jestem złodziejem, który ukradł cię innemu.

I dzięki kurwa bogom, bo byłem już na etapie mierzenia długości bagażnika pod kątem upchnięcia w nim pewnego pływackiego ciała, a wyraźnie zaznaczyła, że nie nosiłby mi paczek do więzienia, więc mogłoby mi się to jednak trochę nie opłacać.

Obróciła się na plecy i wcisnęła pieść do oka, trąc je jak małe dziecko. Ludzie często tak robią, nawet samemu mi się to zdarza, więc nie powinno to aż tak pochłaniać mojej uwagi, a jednak.

– Czyli tym razem nie powiesz mi, że jeśli liczę na śniadanko to nic z tego?

– Będziesz mi to wiecznie wypominać?

Uśmiechnęła się szeroko, a oczy zabłysły w sposób, przez który nie jestem pewny, czy wolę ją wciągnąć pod siebie czy jednak zepchnąć z łóżka.

Buty do spierdalaniaWhere stories live. Discover now